Podpis prezydenta, czyli zwykła formalność. Tylko tyle dzieli nas od wejścia w życie nowelizacji tzw. ustawy tytoniowej, która wywróci do góry nogami życie amatorów papierosów elektronicznych. Produkt, jakim do tej pory się „delektowali” w przekonaniu, że z większą troską o swoje zdrowie, przestanie cieszyć się już przywilejami i pod wieloma względami będzie traktowany na równi z tradycyjnymi wyrobami tytoniowymi.
Dotychczas na polskim rynku papierosów elektronicznych panowała „wolna amerykanka”. Nowa ustawa, odpowiadająca wreszcie na nakazy płynące z Brukseli w tym zakresie, wprowadza po raz pierwszy w naszym prawie regulacje dotyczące e-palenia. A tam gdzie regulacje, tam też muszą być ograniczenia i ten przypadek nie jest tutaj wyjątkiem od reguły.
– Ustawa wprowadza dla branży papierosów elektronicznych ograniczenia i wymagania, których konsekwencją z pewnością będą radykalne zmiany na rynku, który od kilu lat notował dynamiczne wzrosty konsumentów (2016: ok. 1,5 mln osób używa e-papierosy) i wartości rynku (2016: ok. 450 mln zł) – komentuje dla serwisu na:Temat Jerzy Jurczyński z eSmoking World, związany z papierosowym gigantem, firmą BAT.
W ocenie przedstawiciela firmy brak jest merytorycznych podstaw do zmiany prawa. – Polska ustawa zmarnuje ogromny potencjał e-papierosów w ograniczaniu szkód wywoływanych przez palenie wyrobów tytoniowych. Zamiast tego papierosy elektroniczne trwale zrówna z wyrobami tytoniowymi, choć są to zupełnie różne kategorie produktów substytucyjnych. Ta różnica to 1500. razy mniej substancji szkodliwych, na które narażone są osoby korzystające z e-papierosów w porównaniu do palaczy papierosów tradycyjnych – informuje.
Koniec „wolności”
Przystanek, a wśród czekających na przyjazd autobusu pasażerów dwie grupy. Jedna, którą tworzą tzw. konserwatywni palacze, musi kryć się ze swoim nałogiem po okolicznych krzakach, ewentualnie liczyć się z upomnieniami niepalących rodaków, a w najgorszym wypadku z mandatem w razie przyłapania przez patrol policji czy straży miejskiej. Druga, która pali w „nowoczesnym stylu”, jest wolna od takich dylematów i może bez cienia strachu zaciągać się e-dymkiem.
Teraz przed trudnym wyborem „wstrzemięźliwość lub grzywna” staną wszyscy. Najnowsze przepisy wprowadzają bowiem „równość”, czyli takie same konsekwencje prawne dla obu grup palaczy. Znowelizowana ustawa, dodając do krajowego systemu prawnego termin „nowoczesne wyroby tytoniowe”, nakłada na miłośników e-papierosów zakaz palenia w miejscach publicznych oraz środkach komunikacji miejskiej. Kto go złamie, może zapłacić do 500 zł kary.
Już niedługo „nowocześni” palacze tak samo jak amatorzy zwykłych fajek zaspokoją swój „głód” jedynie w specjalnie wyznaczonych do tego strefach. O tym, że rzeczywistość, w której do tej pory mogli swobodnie szerzyć modę na „wapowanie”, jak zwykło się określać potocznie „e-palenie”, uległa znacznej zmianie będą im nieustannie przypominać nowe znaki graficzne informujące o zakazach palenia.
– Badania naukowe potwierdzają, że w przeciwieństwie do wyrobów tytoniowych papierosy elektroniczne nie stanowią realnego zagrożenia zdrowotnego dla osób znajdujących się w otoczeniu użytkownika e-papierosa lub przebywających w tym samym pomieszczeniu. Zakaz używania e-papierosów w miejscach publicznych nie ma więc żadnego racjonalnego uzasadnienia – przekonuje Jerzy Jurczyński.
Dowód, poproszę!
W niedalekiej przyszłości wygodnicki rodzic użytkujący e-papierosy, nie wyśle już syna czy córki do sklepu w celu uzupełnienia potrzebnych „zapasów”. Oczywiście, może wpaść na taki pomysł, ale latorośl i tak zostanie odprawiona z kwitkiem (zakładając uczciwość sprzedawców). Powód? Ograniczenia dotyczące udostępniania zarówno elektronicznych papierosów, jak i liquidów, czyli płynów do napełniania ich wkładów.
W świetle nowych przepisów e-papierosów i związanych z nimi akcesoriów nie będzie wolno udostępniać osobom niepełnoletnim. Dzieci wysłane na zakupy przez palących rodziców, uczniowie chcący po kryjomu spróbować najnowszej generacji „fajek” czy też dorośli o wyjątkowo młodym obliczu muszą liczyć się z tym, że przy kasie usłyszą od sprzedawcy e-papierosów słynne: „a mogę zobaczyć dowód?”.
E-papierosy na cenzurowanym
Amatorzy e-palenia wiedzą też, że to już ostatni dzwonek na wygodne zakupy. Jeśli e-palacz wyląduje w szpitalu, będzie mógł tylko pomarzyć o zaopatrzeniu się w swój „przysmak” w szpitalnym sklepiku. Nie zapłaci też za niego, wykupując leki w aptece. Tego typu wyroby znikną również z oferty sklepów prowadzących sprzedaż na terenie obiektów sportowych i rekreacyjnych.
Rozpacz producentów, dystrybutorów i handlowców, a także wszystkich osób przyzwyczajonych do robienia zakupów za jednym kliknięciem myszką wzbudza szczególnie zapis, w myśl którego handel e-papierosami i wkładami do nich ma zostać całkowicie zakazany w internecie. Na ten przepis narzekają głównie e-palacze z niewielkich miejscowości, dla których zakupy w sieci stanowiły wygodny sposób na kontynuowanie nałogu. Ale to znak naszych czasów – dzisiaj walka z niemal każdym zjawiskiem ma sens tylko wtedy, gdy prowadzona jest także na internetowym froncie.
Firmy takie jak eSmoking World czeka więc bezwarunkowa kapitulacja, przynajmniej na tym odcinku walki o klienta. – Jesteśmy jednym z pionierów i liderów sprzedaży on-line. W dniu wejścia w życie ustawy będziemy zmuszeni zlikwidować sklep internetowy i serwisy internetowe promujące nasze marki. Przepisy w tym zakresie są jednoznaczne i nie pozostawiają nam żadnej alternatywy. Dostosujemy modele biznesowe i kanały dystrybucji produktów do nowych przepisów – oświadcza nasz rozmówca z eSmoking World.
Przemysł zbudowany na e-papierosach będzie musiał przełknąć jeszcze jedną gorzką pigułkę. Tak samo jak standardowe wyroby tytoniowe, e-papierosy zostaną objęte surowym zakazem reklamy. Ich producenci i importerzy nie będą mogli sponsorować imprez sportowych, kulturalnych, oświatowych i zdrowotnych. Przejdzie im więc koło nosa możliwość umieszczania swoich logo na plakatach czy banerach promujących różne wydarzenia. Na niepokornych czeka kara grzywny w wysokości do 200 000 zł. Jednak co innego wywołuje protest wielu przedstawicieli branży.
Wymóg Unii
Ustawa z 6 lipca 2016 r. o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, zwana potocznie ustawą tytoniową, to projekt mający głównie na celu uregulowanie rynku elektronicznych papierosów. Zdaniem przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia ograniczenia ustawowe są potrzebne z powodu rosnącej popularności e-papierosów wśród młodzieży. Niejasności wokół wpływu tych wyrobów na zdrowie człowieka również stanowiły przesłankę do nowelizacji ustawy tytoniowej.
Za uchwaleniem nowej ustawy stoi też konieczność dostosowania krajowego prawodawstwa do wymagań dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/UE z 3 kwietnia 2014 r. w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów.
Reklama.
Jerzy Jurczyński
Biuro prasowe, eSmoking World
Zakaz reklamy nie jest zaskoczeniem - jest konsekwencją zakwalifikowania przez europejską dyrektywę tytoniową papierosów elektronicznych jako produktów powiązanych z wyrobami tytoniowymi i orzecznictwa trybunału sprawiedliwości UE. Polska ustawa poszła jednak krok dalej i eliminuje możliwość umieszczania informacji o markach papierosów elektronicznych w punktach sprzedaży. To ograniczenie prawa konsumentów do legalnej informacji o legalnym produkcie na legalnym rynku.