
Turystyka gastronomiczna to dla wielu podróżujących najważniejsza część wakacyjnych wypadów. Aby poznać "prawdziwą Polskę", należy szerokim łukiem omijać znane sieciówki i próbować tego, co miejscowe. A tu często jada się nie to, co hipsterskie i modne, tylko... tanie i w miarę smaczne. Oto przykłady sprawdzonych lokali, których nie może ominąć żaden fan fastfoodów.
REKLAMA
Skończyłem właśnie czytać książkę dziennikarza TVN Jakuba Porady pt. "Polska da radę". Książka też daje radę i przyjemnie się ją czyta, zwłaszcza w podróży. W rozdziale poświęconym Szczecinowi, Porada wspomina lokalną burgerownię o zabawnej nazwie "Mak Kwak". Trudno jest bowiem pisać o Szczecinie, nie dostrzegając tej lokalnej konkurencji dla giganta zza Oceanu.
Gastro-wizytówka Szczecina
Gdy kilkanaście lat temu byłem w stolicy zachodniopomorskiego, "Mak Kwak" był pierwszym miejscem, do którego zabrali mnie znajomi. Czy to lokal, który warto odwiedzić? Tak, jeśli chcesz poznać, czym żyje zwykły mieszkaniec Szczecina. Może nie jest to jadłodajnia tak kultowa, jak bar mleczny "Turysta", ale wychowało się na nim już całe pokolenie fastfoodożereców. To miejscowa ciekawostka, której nie znajdziesz nigdzie indziej.
Gdy kilkanaście lat temu byłem w stolicy zachodniopomorskiego, "Mak Kwak" był pierwszym miejscem, do którego zabrali mnie znajomi. Czy to lokal, który warto odwiedzić? Tak, jeśli chcesz poznać, czym żyje zwykły mieszkaniec Szczecina. Może nie jest to jadłodajnia tak kultowa, jak bar mleczny "Turysta", ale wychowało się na nim już całe pokolenie fastfoodożereców. To miejscowa ciekawostka, której nie znajdziesz nigdzie indziej.
Zabawna nazwa nawiązuje oczywiście do restauracji McDonalds. Znana na całym sieciówka załatwiła sobie przed sądem, że przedrostek "Mc" lub "Mac" nie może być stosowany na terenie UE. Nazwa "Mak Kwak" nie jest zagrożona, mimo że wiele osób używa stwierdzania "chodźmy do maka", które w obu przypadkach brzmi tak samo. Jak widać, to podobieństwo nikomu specjalnie nie przeszkadza, a miejsce jest chętnie odwiedzane przez imprezowiczów.
W menu restauracji McDonald's z pewnością nie znajdziemy przeboju "Mak Kwaka", czyli frytburgera, którego legenda przebije niedługo paprykarz szczeciński. Mówi się, że kto nie jadł frytburgera, ten nie był w Szczecinie. W jednej z recenzji tego dania czytamy, że syci o wiele bardziej niż jakikolwiek B-Smart.
– Frytburger jest idealny na zaspokojenie średniego głodu. Całość niekoniecznie smaczna, ale da się przez nią przebrnąć – czytamy na blogu Street Food Polska. Jakub Porada go nie spróbował, choć zaznaczył, że to produkt uchodzący za regionalny. Czym dokładnie jest frytburger i frytkebab?
Warto wspomnieć, że "Mak Kwak" obecny od 20 lat na szczecińskim rynku nie był pierwszy, a nazwa McDonald's nie była prawdopodobnie jedyną inspiracją. Starsi mieszkańcy Szczecina pamiętają z pewnością inny, kultowy przed laty w Szczecinie lokal "Mic Mac". Był to pierwszy powiew Ameryki lat 90. Zachował się nawet filmik z wystawy prac plastycznych pod hasłem „Coca-Cola zmienia świat”, która odbyła się w 1993 roku - właśnie w Mic Macu.
Podobne miejsca znajdują się niemal w każdym dużym mieście. Nie są to restauracje sygnowane nazwiskiem Magdy Gessler, ani te, które aspirują do wyróżnienia gwiazdkami Michelin. To miejsca, o których tubylcy mówią, że są "w porządku", bo da się w nich zjeść tanio i dużo.
Olsztyńskie zapiekanki
Każdy, kto mieszka w okolicach Olsztyna lub bywa w tym mieście wie, że zapiekanki jada się w lokalu "Zapiexy". Znów, podobnie jak w Szczecinie nie mamy do czynienia z jedzeniem wykwintnym, ani szczególnie zdrowym. "Zapiexy" w Olsztynie to lokal z jedzeniem popularnym, które miejscowi uważają za kultowe. Co jest w nich wyjątkowego? Podobno są największe i najsmaczniejsze - prosty przepis na sukces.
Każdy, kto mieszka w okolicach Olsztyna lub bywa w tym mieście wie, że zapiekanki jada się w lokalu "Zapiexy". Znów, podobnie jak w Szczecinie nie mamy do czynienia z jedzeniem wykwintnym, ani szczególnie zdrowym. "Zapiexy" w Olsztynie to lokal z jedzeniem popularnym, które miejscowi uważają za kultowe. Co jest w nich wyjątkowego? Podobno są największe i najsmaczniejsze - prosty przepis na sukces.
– Wiele, wiele lat temu były naprawdę legendarne – słyszę od mieszkańca okolic Olsztyna. – Jadąc do tego miasta pociągiem lub autobusem, na dworcu po prostu musiałeś zahaczyć o budkę z zapiexami (zapiexy, nie zapiekanki!). Nie było tam chyba żadnej wielkiej filozofii poza tym, że było dużo, tanio i względnie smacznie. To pewnie kwestia sosów, których nigdy nie żałowano – zachwala mój rozmówca.
Olsztyńskie zapiekanki były już przedmiotem wielu publikacji, choć wielu osobom region ten wciąż kojarzy się raczej z rybami. Ale to właśnie olsztyńskie zapiekanki podbiły serca podróżnych i studentów, którzy nie bali stać w długiej kolejce po posiłek.
Krakowskie kotlety
Trudno powiedzieć, z czego Kraków nie słynie. Bogactwu kulturalnemu towarzyszy to kulinarne, nawet jeśli szukamy kultowych miejsc z jedzeniem "na szybko". Tu też pełno jest budek z zapiekankami, zwłaszcza tych z Okrąglaka na Kazimierzu (najlepsze były podobno te z "Baru Na Maxa"). Bez wątpienia w czołówce jest bar "Endzior", który na Placu Nowym, oprócz zapiekanek, podaje słynne kotlety.
Trudno powiedzieć, z czego Kraków nie słynie. Bogactwu kulturalnemu towarzyszy to kulinarne, nawet jeśli szukamy kultowych miejsc z jedzeniem "na szybko". Tu też pełno jest budek z zapiekankami, zwłaszcza tych z Okrąglaka na Kazimierzu (najlepsze były podobno te z "Baru Na Maxa"). Bez wątpienia w czołówce jest bar "Endzior", który na Placu Nowym, oprócz zapiekanek, podaje słynne kotlety.
– Nie są ze schabu, lecz drobiu: wielkie, wzorowo opanierowane i wspaniale chrupiące, pachnące świeżością. To kotlety marzeń, jeśli ktoś o kotletach marzy. Kapusta biała, duszona z kminkiem, podprawiona octem – pisano o nich swego czasu w "Newsweeku".
Niemal w każdym polskim mieście znajdują się bary i lokalne, które sami mieszkańcy uważają za kultowe lub po prostu - najlepsze. Często nie są to restauracje znajdujące się w najlepszych lokalizacjach - te nastawione są na turystów i ich portfele. Warto zawsze prześledzić, co o miejscach wartych polecenia w danym mieście wie "wujek Google". On też czasem musi zjeść coś na szybko.
Jesteśmy ciekawi, czy w Waszych miastach też są takie miejscówki? Podrzućcie je w komentarzach!
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
