Anita Włodarczyk zrealizowała plan. Do Rio przyjechała po to, żeby wygrać zawody i rzucić rekord świata. Rzuciła 82.29 metry i pobiła własny rekord, ustanowiony rok temu, o 1 metr i 21 cm. Do Polski wróci ze złotym medalem
Nasza reprezentantka była niekwestionowanym faworytem zawodów. I potwierdziła nie tylko swoją klasę ale i to, że na igrzyska przyjechała w najwyższej formie. Nie dała żadnych szans rywalkom, pozostałe zawodniczki nawet nie zbliżyły się do jej wyniku.
Chinka Zhang Wenxiu rzuciła mniej, tylko 76,75, Brytyjka Sophie Hitchon tylko 74.54 metrów.
Włodarczyk prowadzi w konkursie od pierwszego rzutu. Emocje sportowe rozpalały polskich kibiców do końca, pamiętali bowiem sytuację sprzed dwóch dni, gdy Piotr Małachowski w ostatnim rzucie dyskiem przegrał złoty medal i musiał zadowolić się drugim miejscem.
Jeśli Anita Włodarczyk zwycięstwa nie wypuściła z rąk do samego końca to .... jest złoto!
Zawody życia – mówiła chwilę po zakończeniu konkursu Anita Włodarczyk. Dziennikarz TVP zwracał uwagę, że zmasakrowała rywalki, rzucając dalej o 6 metrów. Dziękowała swojej fizjolog za świetne przygotowanie, trenerowi i kibicom. – Aż mi się płakać chciało, jak czytałam wszystkie wiadomości od ludzi, którzy wierzyli we mnie – mówiła Włodarczyk.
W takich warunkach taki wynik to jest kosmos - Anita sama nie może uwierzyć w to, co dziś osiągnęła. Pobiła własny rekord świata o ponad metr. Jestem zawodnikiem ambitny, Nie wiem, czy dotrwam do Tokio, ale będę trenowała i będę chciała startować także w następnych zawodach. Cieszę się z tego rekordu świata, bo głośno o nim mówiłam przed zawodami – mówiła dziś po zawodach Anita Włodarczyk.