"Odwalcie się od kobiet" – tak Krzysztof Gojdź swoim wpisem o zgwałconej pacjentce, która poddała się aborcji, wywołał burzę. Odpowiedział mu Tomasz Terlikowski. Gojdź kojarzy się z "chirurgiem plastycznym gwiazd", regularnych karmicielem "Pudelka", uprawiającym dwa razy dziennie seks lansiarzem. Tymczasem... Kim jest naprawdę?
"Gnojkiem" nazwał Pan Tomasza Terlikowskiego, nie wstyd panu?
Przyznaję, mój wpis był emocjonalny... Niemniej, nie żałuję. Nie szanuję ludzi, którzy nie szanują innych.
Bardziej bolesne dla niego mogło być kolejne pańskie określenie – pseudo-katolik!
Dotyczy to nie tylko jego. Duża część naszego społeczeństwa postępuje, jak w przysłowiu - "modli się pod figurą, a trzyma diabła za skórą". Niby kochają, ale w sumie tylko tych, którzy mają takie same poglądy. Dlatego też z przerażeniem patrzę na to, co dzieje się na Krakowskim Przedmieściu, na rozmodlonych dewiantów.
Tomasz Terlikowski poczuł się sprowokowany wpisem, który skierował pan do jego żony. Trudno nie zgodzić się jednak z argumentem, że aborcja nie jest lekiem, ani formą pomocy dla zgwałconej kobiety.
I ja tak również nie twierdzę. Kobieta po gwałcie czy aborcji będzie zmagać się z traumą. Nie pomoże jej żaden psychoterapeuta czy ksiądz. Chodzi mi o jedną podstawową rzecz... wolność wyboru. Tego nie można, tego nie wolno odbierać. Tego będę bronił przed takimi osobami, jak Terlikowski.
A pańska wypowiedź o aborcji nie jest chwytem marketingowym? Stanął pan w obronie klientek, które kojarzą się z tymi zamożniejszymi, wyzwolonymi i krzyczą - "moja macica, moja sprawa".
Absolutnie, nie! Nie potrzebuję reklamy. Mam wystarczającą ilość pacjentek na najbliższe kilka lat, a kolejki do mnie są wielomiesięczne. Swoją pracę w klinice wykonuję z pasji, a nie dla kasy, bo wystarczająco w życiu już zarobiłem, aby żyć na wysokim poziomie. Teraz czas na pomoc ludziom. Wypowiadam się w sprawie aborcji, a pewnie wkrótce o in vitro, nie z powodów marketingu. Bronię osób poszkodowanych. Połowa moich pacjentek to ofiary wypadków, czy też gwałtów, które chcą usunąć blizny, a nie celebryci. Często leczę je charytatywnie, szczególnie dzieci. To nie moja wina, że wypowiadając się czy poruszając ich problem budzę kontrowersję
To dlaczego pan nie skierował wpisu o zgwałconej do Jarosława Kaczyńskiego? On ma realną władzę, nie Terlikowscy...
Odnoszę jednak wrażenie, że oni są jego tubą w sprawie aborcji. Mówią głośno to, czego Kaczyński nie chce wprost powiedzieć czy poprzeć, czyli całkowitego zakazu aborcji. Ale myślę że pan Jarek jest mega inteligentną osobą, niestety powiązaną w sieć układów kościelnych.
Myślę, że pan Rydzyk chętnie spaliłby mnie i wiele innych osób na stosie. W końcu ma średniowieczne spojrzenie na świat, rolę kobiet i ograniczenie ich wolności. Już kiedyś jedną, wspaniałą Panią Prezydentową, dbającą o prawa kobiet, nazwał czarownicą.
Przepraszam, ale kim jest Krzysztof Gojdź, aby zwracać uwagę Terlikowskiemu? Gojdź, facet, który prowadzi się celebrytami po rękę. No i który chwali się, że seks uprawia dwa razy dziennie.
To pudelkowe spojrzenie na moją osobę. Fakt, trochę postrzegany tak jestem na własne życzenie. Wszedłem w ten celebrycki światek, którym rządzą inne zasady. Nie chodzę codziennie na msze, pewnie jak Terlikowscy, zamiast tego prawie co wieczór imprezuję po to, aby odreagować od codziennie spotykanych dramatów ludzkich i nie rozpamiętywać ich w zaciszu domowym.
W gruncie rzeczy jednak jestem zwykłym chłopakiem z małego miasteczka, który nie zapomniał skąd pochodzi. Pomimo swoich zarobków, nie wypieram się swoich korzeni. A także jestem człowiekiem, który odniósł sukces. Tak, Krzysztof Gojdź, to człowiek sukcesu, który chce motywować ludzi, że w życiu można góry przenosić - trzeba tylko odwagi i determinacji. Moje pierwsze słowo, którego się nauczyłem po angielsku to "freedom".
Zawsze mnie ciągnęło do świata, pragnąłem się wyrwać ze swojego miasteczka. Mogłem tam zostać i prowadzić dostatnie oraz ustatkowane życie lekarza, ale chciałem czegoś więcej. Teraz przemierzam cały świat będąc wykładowcą American Academy of Aesthetic Medicine i szkoląc lekarzy. Chcę przekonywać młodych, niech próbują osiągnąć cel. Ja osiągnąłem.
Po latach udało mi się doprowadzić do powstania jednej z topowych kliniki medycyny estetycznej w kraju i przy tym być na tyle niezależnie finansowym, że mogę w niej pomagać ludziom.
No i mężczyzną, który w wieku 40-lat nie ma rodziny. Czy to jest cena sukcesu?
Coś za coś. Inna rzecz, czy chcę mieć tę rodzinę? Może na to przyjdzie jeszcze czas. Aby osiągnąć sukces, trzeba wielu wyrzeczeń.
Pana historia brzmi nieprawdopodobnie. Chłopak z głębokiej prowincji kończy prestiżowe kursy w Stanach i zdobywa dyplom. To też budzi moją ostrożność. Jak się to panu udało?
Zajęło mi to wiele lat nauki i pracy. Po skończonej medycynie poszedłem jeszcze na SGH na zarządzanie. Dostałem się w tryby korporacji farmaceutycznej, a potem jeszcze założyłem własną firmę konsultingową. Mając już niezależność, wyjechałem do Stanów i tam ukończyłem kursy medycyny estetycznej. Wróciłem trzy lata temu i obecnie prowadzę sieć klinik. Jeżdżę też po całym świecie i prowadzę szkolenia. Teraz siedzę na plaży nad oceanem z dala od tego warszawskiego lansu i paparazzi. Piję koktajl czekoladowy przygotowując kolejne prezentacje i odpoczywam. Przepraszam, jeśli szum fal i wiatr zagłusza naszą rozmowę.
"Siedzę nad oceanem, a wkrótce lecę do Singapuru , Kuala Lumpur, Bangkoku i Indonezji" - przeciętnego Polaka to może wkurzać.
Pobyt w Stanach dał mi bardzo dużo. Zmienił moje postrzeganie świata. Ja chwalę się swoim sukcesem. Jeśli nawet uznawane to jest za lansiarstwo. I niestety, pobyt jeszcze bardziej wyostrzył naszą cechę. Za Oceanem człowieka, który odniósł sukces wynosi się na piedestał. Tutaj robi wszystko, aby zgnoić. Pokutuje mniemanie, że jest bogaty, bo na pewno ukradł, albo zakombinował. Co więcej, uważam, że część naszego społeczeństwa nie myśli. Łatwo nimi manipulować. Tacy Telikowscy, jeden Kaczyński, może wodzić je za nos, bo niektórzy ludzie nie myślą.
A skąd pan pochodzi?
Z Dębna, miasteczka nieopodal Gorzowa Wielkopolskiego...
Nawet niebrzydkie. Byłem tam przed laty, na temacie, o facecie, który pochował żonę w ogródku i komornik nie mógł zlicytować jego domu...
Faktycznie było coś takiego (śmiech).
Chcę pana zapytać o porównanie, czy w ciągu ostatnich latach Polska się zmieniła?
Tak i to bardzo. Zwłaszcza w ciągu ośmiu lat rządów PO. Chociażby podróż autem do Dębna z Warszawy, to teraz 3,5 godziny moim Ferrari. Kiedyś jechałem osiem. Teraz jednak sądzę, że tempo zmian zostanie zahamowane. Oby nie na długo. Zmienił się też wygląd wsi i mentalność ludzi. Ostatnio przejeżdżając przez wieś Wysoka koło Gorzowa zatrzymałem się i porozmawiałem z kobietami przygotowującymi się do dożynek.
Rozpoznały mnie i rzucały tekstami: "ja chcę nowe cycki, a ja odessać tłuszczyk". One chcą i często żyją jak panie z Warszawki.
O... kolejny celebryta, który tęskni za PO?
Byłem zwolennikiem jej rządów. Teraz jednak sądzę, że ta partia straciła swoją zdolność do przewodzenia, raczej się nie pozbiera. Chyba .Nowoczesna jest tą siłą, która przeciwstawi się rządom Kaczyńskiego. Może też wreszcie ogarnie się lewica, ale tylko pod ewentualnymi rządami Roberta Biedronia.
Jak wyczytałem otwiera pan klinikę na Manhattanie. To rozwijanie firmy czy może ewentualna drogą ewakuacji z Polski?
Hmmm... Dobre pytanie. To jest budowanie drugiej nogi, gdyby w Polsce nie było możliwości rozwoju. Doskonale mogę prowadzić ją na Manhattanie czy w Sydney. Jestem w sytuacji, że mogę przenieść swoje biznesy wszędzie gdzie chcę. To moja też możliwość ucieczki.
A ma pan powód do niepokoju?
Po moich różnych wpisach, na Facebooku w mojej klinice pojawiły się wszelkie możliwe kontrole. Chcę wierzyć, że to przypadek albo zawistna konkurencja. Nie chciałbym wyjeżdżać z tego kraju. Chociaż może nie będę miał wyboru. Nie chciałbym uciekać. Kocham Polskę i ludzi. Tych myślących własnym mózgiem. Wolałbym płacić kilka milionów złotych swoich podatków rocznie na rozwój mojego kraju, a nie Ameryki czy Australii...
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl