Koszt budowy samych stadionów na Euro 2012 to 2,8 mld dolarów. Wpływy z biletów przyniosą jedynie 190 mln dol. Choć na Mistrzostwach Europy stracimy gigantyczne kwoty, zyskamy coś bardzo cennego - narodową dumę. "Gdyby nastroje przeliczać na pieniądze, kwoty mogłyby wyglądać zupełnie inaczej" - przewiduje Anne Applebaum, znana amerykańska dziennikarka.
Jeszcze nim na meczu otwarcia Euro 2012 wybrzmiał pierwszy gwizdek, wielu komentatorów zastanawiało się, po co nam mistrzostwa. Krytycy zwracali uwagę, że inwestycje nie mają szans się zwrócić, stadiony będą stały puste, w Polsce przez miesiąc będzie rządzić UEFA, a po ożywieniu gospodarczym czeka nas wielka zapaść. Wszystkie te argumenty rozważa w felietonie Anne Applebaum - amerykańska dziennikarka, a prywatnie małżonka Radosława Sikorskiego.
Publicystka przyznaje, że jeśli na Mistrzostwach Europy stracimy pieniądze, trudno będzie się temu dziwić, bo tak dzieje się w przypadku większości wielkich sportowych imprez. Zaznacza jednak, że na Euro zyskujemy coś dużo cenniejszego.
Applebaum opisuje swoje spotkanie z polską manikiurzystką, która po całym dniu "malowania paznokci na biało - czerwono" wybiera się na mecz. Kiedy publicystka zapytała ją, czy to dobrze, że Polska organizuje turniej, manikiurzystka odpowiedziała: "jestem szczęśliwa, że mamy mistrzostwa i naprawdę chcę się nimi cieszyć". Applebaum opisuje też tłumy ubranych na biało-czerwono kibiców, skandujących "Polska!" i Ukraińców cieszących się, że turyści z Europy zobaczą ich kraj z dobrej perspektywy. "Jaką cenę temu wyznaczyć? Ile to jest warte?" - zastanawia się.
"W nowoczesnej Europie duże sportowe imprezy to niemal jedyna okazja, kiedy możesz krzyczeć nazwę swojego kraju bez zażenowania" - pisze publicystka. "Każda część mojego ciała czuje, że duże inwestycje sportowe są stratą pieniędzy. Ale gdyby był sposób, by wycenić narodowe nastroje, być może dumy wyglądałyby zupełnie inaczej".