
Kto wie, czy politycy obecnie rządzący Polską też nie mieliby ochoty kilku ambasad pozamykać, ale więzy wynikające z członkostwa w NATO i Unii Europejskiej uniemożliwiają taki luksus. Partykularne potrzeby partyjne zmusiły jednak ekipę Prawa i Sprawiedliwości do dokonywania "dobrej zmiany" także w dyplomacji. Wszakże tego wymaga realizacja obietnic wyborczych, które w polityce zagranicznej dotyczyły przede wszystkim "podniesienia Polski z kolan".
Wygląda na to, że wyjątkowa będzie też jego misja w Berlinie. Na dobre zaczął ją dopiero kilka dni temu, a jedną z jej pierwszych odsłon był wywiad udzielony stacji radiowej WDR...
Niepokoi mnie niechęć do pogłębionego zrozumienia tych procesów, które w Polsce zachodzą. Taki pewnego rodzaju schematyzm w społeczeństwie niemieckim, w elitach politycznych, w świecie mediów również. Takie myślenie, że istnieje pewien proces dziejowy - na czele którego są Niemcy, może Francja - nieuchronny, który nas również dotknie, a więc te wszystkie plus i minusy musimy przerobić. W związku z tym, że my próbujemy się od tego jakby uwolnić i iść swoją drogą, to strasznie niepokoi.(...) Nas się ciągle piętnuje, stawia w kącie. Ja trzy tygodnie tutaj jestem i nawet przy życzliwych rozmowach, sympatycznych widzę pewne zawężenie poglądów. Czytaj więcej
Można pocieszać się, że wszystkie te słowa padły w polskojęzycznej audycji nadawanego na antenie WDR "Funkhaus Europa", a ich zrozumienie utrudnią problemy ambasadora z układaniem prostych i spójnych wypowiedzi. Choć wywiad nadano we wtorkowy wieczór, w mediach z Odrą odbił się bez większego echa. Tylko naiwni mogą jednak sądzić, że jego streszczenie nie trafiło do gabinetów najważniejszych ludzi w Berlinie.
Dla lewicowego luksemburskiego rządu przyjęcie nowej konstytucji jest sztandarowym projektem programowym, więc oficjalnie zgłoszony zamiar likwidacji tak istotnego elementu państwa prawa jak Trybunał Konstytucyjny powinien być dokładnie przeanalizowany przez Komisję Europejską pod przewodnictwem innego Luksemburczyka – Jeana-Claude'a Junckera. Ciekawe, dlaczego do tej pory Komisja nie zgłosiła żadnych zastrzeżeń? Czy w ogóle to uczyni? No, chyba że w Komisji nikt niczego nie zauważył, bo wiadomo – najciemniej jest pod latarnią. Co do zarządzania publicznymi środkami masowego przekazu, to w Luksemburgu o żadnych konkursach na menedżerskie stanowiska nie ma mowy. W Wielkim Księstwie istnieje tylko jedna publiczna rozgłośnia – Radio 100,7 – i na mocy rozporządzenia Wielkiego Księcia z 19 czerwca 1992 r. cały jej dziewięcioosobowy zarząd jest mianowany przez rząd. Czytaj więcej
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl