
Charli Howard kilka lat temu napisała list do reprezentującej ją agencji modelek. Agencja uznała, że jest "za duża", nosząc rozmiar między 34 a 36. Howard zakończyła współpracę, napisała list, w którym wytknęła chore postrzeganie kobiecego ciała byłym opiekunom, a teraz poprzez kampanię #IAmAllWoman uczy, że nigdy nie wolno się siebie wstydzić.
REKLAMA
Brzuch, biust, nogi, uda. Takie jakie są, niewygładzone przez grafika. Takie, których niby lepiej nie pokazywać, bo według kogoś są brzydkie. Coś na ten temat wie Charli Howard. Jako podopieczna jednej z brytyjskich agencji modelek miała być chodzącym ideałem. Nie chciała. "Odmawiam czuć się winną, bo nie mieszczę się w waszym śmiesznym, nieosiągalnym rozumieniu piękna" – oświadczyła jesienią zeszłego roku.
Byli opiekunowie Howard muszą dziś pluć sobie w brodę, widząc, co robi. O jej projekcie #IAmAllWoman piszą m.in. Vogue, Business Insider, Refinery29, InStyle i The Huffington Post. W świat idzie przekaz: Kobiety potrzebują uwierzyć, że to, co jej definiuje nie jest wcale tym, co widzą w lustrze.
– Możemy być modelkami, ale wszystkie mamy cellulit, rozstępy i inne niedoskonałości, które czynią nas kobietami i których społeczeństwo każe nam się wstydzić. Ta kampania ma nas zjednoczyć – tłumaczy zasianą przez siebie ideę Charli. – Zamiast poprawiać każdą „niedoskonałość”, pokażmy ją – namawia.
Na stronie projektu można oglądać fotografie kobiet robione przez kobiety. Intymne, z klasą mogłyby spokojnie pojawić się na billboardach. Teraz zdobywają uznanie internautów. To dobry znak i równie dobry początek dla akcji. Hasło przewodnie brzmi: "To nie fizyczność cię definiuje, ale siła i charakter".
źródło: huffingtonpost.com
