11-latek z Birmingham został ofiarą nienawiści do Polaków właściwie przez przypadek. Wściekły mężczyzna, który obrzucił go stekiem wyzwisk na placu zabaw, nie mógł wiedzieć, że ma na imię John i brytyjskie obywatelstwo. Wystarczyło mu to, że chłopiec wymienił z matką kilka zdań po polsku.
O tym, że atmosfera zaczęła gęstnieć, przekonała się także polska lekarka z Manchesteru. Niejednokrotnie zajmowała się nietrzeźwymi, ale po raz pierwszy pacjent puścił w jej kierunku ksenofobiczną wiązankę. Jaką? Lekarka nie chce o tym mówić. Wreszcie przyznaje, że nazwał ją pasożytem, który powinien się wynieść z jego kraju. Cenzuralnie rzecz ujmując.
W ostatnich dniach polską mniejszość najbardziej zbulwersował incydent w autobusie w Londynie. Młodzi rodzice wyprowadzali wózek z dzieckiem z pojazdu, gdy kierowca trzykrotnie przyciął go drzwiami. Mieli na sobie koszulki z polskimi napisami.
O tym, że właściciel polskiego pubu został niedawno zwyzywany od "polaczków" i "robactwa", właściwie się już nie mówi. Nieliczni tylko przypominają sobie, że kilka miesięcy temu polski model trafił do szpitala z poprzestawianą twarzą, bo nie spodobał się rdzennym Brytyjczykom. Zbyt dużo jest ksenofobicznych ataków na Polaków, by można je było wszystkie wyliczyć.
Problem, którego nie ma
Najgorsze jest to, że Brytyjczycy nie widzą problemu. Pominąwszy okrągłe zdania polityków o tym, że przemoc nigdy nie jest usprawiedliwiona, społeczeństwo buzuje niebezpieczną mieszanką wrogości i obojętności. Lektura forów internetowych nie nastraja Polaków optymizmem. Generalnie Brytyjczycy im nie wierzą, a najczęściej po prostu odsyłają ich do kraju pochodzenia, skoro im tu tak źle.
– Prawda jest taka, że to nachalne promowanie multi-kulti doprowadziło do takiej postawy społeczeństwa – takie słowa przewijają się w internetowych dyskusjach.
Tak pisze Kevin, którego do białej gorączki doprowadza mówienie o antypolonizmie.
Wtóruje mu Maggy, która jest przekonana, że Polacy są uprzywilejowani, a policja zaraziła się poprawnością polityczną, która każe jej dopatrywać się ksenofobii w niewinnych sprzeczkach.
Ten wpis zebrał dziesiątki lajków. Takich postów są dziesiątki tysięcy. Codziennie przybywa nowych.
Ksenofobia parlamentarna
Tymczasem parlamentarzyści od niechcenia dolewają oliwy do ognia. Brytyjski minister ds. równości wywołał aplauz gdy napisał, że jego zdaniem przedsiębiorca powinien mieć prawo do tego, by nie obsłużyć Polaka, choć w kategoriach moralnych uznałby taką odmowę za naganną.
Minister sprawiedliwości, dawniej nazywany ministrem spraw konstytucyjnych, potępił w mediach wyrok skazujący drukarza z Luton, który odmówił wydrukowania polskich ulotek argumentując, że nie będzie wspierał "polskiej propagandy". Z materiałów Polacy mogliby się dowiedzieć o swoich prawach w Wielkiej Brytanii. – To niebezpieczny precedens – powiedział członek rządu.
Polska misja
Dlatego nie należy spodziewać się przełomu po wizycie trzech polskich ministrów w Wielkiej Brytanii. Choć Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak i Witold Waszczykowski zostaną przyjęci zgodnie z protokołem dyplomatycznym, brytyjscy politycy nie zamierzają ustąpić nawet o krok.
– Suweren wybrał Brexit – mówi jeden z urzędników proszący o zachowanie anonimowości. – A suwerenowi nie wolno się sprzeciwiać. To jak traktujemy Polaków, to nasza wewnętrzna sprawa. Jak się nie podoba... – zawiesza głos. W takim zawieszeniu żyje "uprzywilejowana" polska mniejszość.
* Wszystkie opisane ksenofobiczne wydarzenia miały miejsce w Polsce. Ofiarami byli cudzoziemcy lub Polacy, którzy zostali wzięci za cudzoziemców. Sprawcami byli Polacy. Wypowiedzi zacytowane w tekście zostały zmienione w analogiczny sposób. Zostały zaczerpnięte z polskich forów internetowych.