Niepokojące policyjne statystyki, epatujące sensacją nagłówki tabloidów, czy wstrząsające sceny nakręcone na potrzeby kampanii społecznych obliczone są na wywołanie jednego psychologicznego efektu – strachu. Straszeni skutkami nadużywania mocnych trunków mamy dwa razy zastanowić się, zanim na suto zakrapianej imprezie zamówimy kolejną kolejkę złocistego napoju tudzież wmówimy sobie, że jeszcze jeden kieliszek „czystej” z pewnością nie zaszkodzi.
Czy jednak przekłada się to na bardziej odpowiedzialne zachowanie wśród pijących osób? Czy epatowanie tymi obrazami skłania przeciętnego Kowalskiego do większej wstrzemięźliwości na przyjęciach i rozpala w nim miłość do życia w abstynencji? Zdania są oczywiście podzielone i choć widać, że kultura konsumpcji napojów alkoholowych w Polsce rośnie, wciąż są grupy, które konsumują alkohol w sposób ryzykowny. Może ten problem można rozwiązać, podążając zupełnie inną drogą?
Strach ma małe oczy?
Wniosek, że medialne „straszaki” trafiają do świadomości balangowiczów jak kulą w płot (nie zmieniają ich złych nawyków), płynie z badań domu badawczego Maison & Partners.. W świetle ich wyników można pokusić się o stwierdzenie, że piętnowanie ryzykownych zachowań wśród osób, które w trakcie alkoholowej „uczty” wykreślają ze swojego słownika słowo „odpowiedzialność”, nie sprawdza się.
Czemu? Po prostu pijącym ryzykownie osobom nie przychodzi w ogóle do głowy, że nieprzyjemne sytuacje po alkoholu przydarzą się właśnie im. A jeśli nawet tak się stanie, to na przyszłość wolą unikać zaistniałej sytuacji niż zmienić niewłaściwy sposób konsumpcji. Wciąż pokutuje bowiem przekonanie, że winne są okoliczności, a nie brak powściągliwości w sięganiu po napoje wysokoprocentowe.
Większość ludzi stara się jednak pić odpowiedzialnie, czyli bez udziału w „zawodach” na mocniejszą głowę. Przynajmniej tak deklaruje 4 na 5 osób w grupie wiekowej 18-45 lat. Różnice uwidaczniają się w stylu picia. Kto frustruje się porażkami w życiu, ten ma większy problem powiedzieć „STOP”. Kto nie wierzy w siebie, a pragnie nawiązać bliższe relacje, też posiłkuje się kolejnymi dolewkami podobnie jak ten, który łatwo ulega podszeptom „dobrych” kolegów. Bo aż 1/3 ankietowanych przyznaje, że miewa kłopot z przerwaniem picia, gdy czuje presję otoczenia.
A jakie nieprzyjemności spotkały tych, którzy nie potrafili zaciągnąć „hamulca” w czasie imprezy? Ponad jedna trzecia wyznała, że przez uderzające do głowy trunki dała plamę w różnych sytuacjach. A to zaspała i spóźniła się do pracy czy na uczelnię. A to musiała skorygować swoje plany i przełożyć je na inny termin, wijąc się jak piskorz, gdy trzeba było tłumaczyć się przed innymi z tych nagłych zmian.
Żal nie był jednak częstym gościem w sercach uczestników tego badania. Wielu z poalkoholowych „wpadek” respondenci nie żałują, tylko 1/4 z nich twierdzi, że po imprezie, która wymknęła się im spod kontroli, chciałaby skorzystać z wehikułu czasu i móc cofnąć wstydliwy epizod swego życia. Uczciwie trzeba jednak dodać, że grzechy badanych, wynikające z „nadgorliwości” w piciu napojów wyskokowych, rzadko były na tyle poważne, by rzeczywiście wstrząsnąć osobami kapitulującymi przed bogato zaopatrzonym barkiem.
Motywacja a nie strach
Wyniki przeprowadzonych badań wskazują, że definicję odpowiedzialnej konsumpcji alkoholu winniśmy rozszerzyć. Owszem, to ilość i częstotliwość spożywanego alkoholu wystawia nam w ocenie najbliższego otoczenia dobre lub złe świadectwo, ale nie mniejsze znaczenie ma kultura picia. A tą ostatnią, jak się okazuje, niekoniecznie możemy „upiększać”, uciekając się wyłącznie do wskazywania palcem osób pakujących się w tarapaty po wypiciu alkoholu i kiwania tym samym palcem przed oczami tych, którym grozi pójście w ślady niesławnych poprzedników.
Autorzy badania podpowiadają, że powinniśmy postawić na inny sposób komunikacji w dyskusji o piciu alkoholu. Całkowicie odwrócić akcenty, jeśli chcemy rzadziej czytać w gazetach czy słuchać w wiadomościach o różnych negatywnych sytuacjach spowodowanych przez nieodpowiedzialnych imprezowiczów. Za zmianą optyki opowiada się m.in. współautorka badań, prof. Dominika Maison z Maison & Partners.