
"Wczoraj w tramwaju nr 22, pobito profesora Jerzego Kochanowskiego. Pobito go bo wraz ze swoim znajomym profesorem uniwersytetu w Jenie rozmawiał po niemiecku"– pisze na Facebooku Katarzyna Czajka, jego była studentka. I dodaje, że najbardziej poobijano mu duszę.
REKLAMA
Prof. Kochanowski od przeszło dwudziestu lat związany jest z Instytutem Historycznym UW, szczególnie interesuje go tematyka stosunków polsko-niemieckich po II wojnie światowej. Gościnnie wykłada m.in. w Imre-Kertesz-Kolleg w Jenie. To, że profesor zna język niemiecki i się nim posługuje, obruszył współpasażera. "W odpowiedzi na pytanie: Dlaczego mam nie mówić po niemiecku?", wstał i pobił – relacjonuje Czajka.
– Sprawa skończy się na policji, wybieram się właśnie na komisariat, wczoraj cały wieczór spędziłem w szpitalu – mówi "Newsweekowi" Kochanowski. – Nie był to żaden ONR-owiec, ale raczej „zdrowa reakcja” podpitego proletariatu. Wie pan, słyszy niemiecki, uderza w głowę, sprawa kończy się szyciem głowy – opowiada. Nie wydaje mu się, aby atak miał związek z ideologią, co właściwie jest nawet gorsze.
"Człowiek słyszy i nie wierzy. Ale jak to? W Warszawie? W Polsce? Zostać pobitym za mówienie po niemiecku? W 2016 roku? Jak to jest w ogóle możliwe. Ale jest. Tak po prostu. Zmieniło się, przesunęło, puściła tama. Ludzie już nie gryzą się w język (...) Bo czują, że oto nadszedł ich czas. Czas kiedy nagle czynem patriotycznym staje się pobicie profesora" – komentarz dawnej studentki kipi emocjami. – (...) Tylko bać się jeszcze nie można, bo jak człowiek się boi to milczy a we mnie - i mam nadzieję w was - budzi się coraz bardziej potrzeba mówienia. (...) Więc mówcie, pokazujcie, przekazujcie. Bo... NIE" – apeluje.
