– Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób – pisał Lew Tołstoj w "Annie Kareninie". Rodzina Beksińskich do najszczęśliwszych nie należała – nie ze wszystkimi tragicznymi wydarzeniami, które z jakąś dziką zawziętością losu ciągnęły ją w dół. Czy była przeklęta? Na to pytanie spróbuje odpowiedzieć film Jana Matuszyńskiego pt. "Ostatnia rodzina", który wkrótce trafi do naszych kin.
Przeklęta rodzina
Jest lato 1977 roku. Wchodzimy do mieszkania Beksińskich na ulicy Sonaty 6, numer 314. Jedno z setek mieszkań betonowego blokowiska na warszawskim Służewie. Samo mieszkanie już jest dość oryginalne – okazuje się, że powstało z połączenia dwóch oddzielnych mieszkań.
Kilka bloków dalej wprowadza się syn Beksińskich, Tomek, o charakterze równie ekscentrycznym, co jego ojciec i jak on – inteligentny i dowcipny. Kontakty syna z rodzicami stają się bardzo intensywne, co nie sprzyja budowaniu równowagi psychicznej żadnego z członków rodziny. Groźby i rzucanie wyzwisk nie jest w tym domu niczym nadzwyczajnym.
Malarz, który w tym czasie postanowił skupić się na własnej pracy, oraz syn, który właśnie zaczął budować swoją karierę dziennikarza muzycznego, w wielu kwestiach wykazywali duże podobieństwo. Obaj fascynowali się mroczną, tajemniczą stroną ludzkiej osobowości. Obaj również kochali muzykę.
Tomek pochłaniał ją we wszystkich możliwych gatunkach i odcieniach, i w sposób charyzmatyczny, na antenie radia, potrafił dzielić się nią z innymi. Do nauki gry na fortepianie w dzieciństwie zmuszany był Zdzisław. Szczerze tego nienawidził, ale po latach docenił Mahlera, przy którym często malował i który stał się dla niego pocieszeniem po śmierci syna.
Śmierć zresztą przez cały czas deptała po piętach rodzinie Beksińskich - aż do 2005 roku opierał się jej tylko Zdzisław. Tomasz był nią wręcz zafascynowany. W roku przeprowadzki do Warszawy rozwiesił w rodzinnym mieście własne klepsydry. Za żartem nastolatka kryła się zapowiedź tragedii - chłopak miał już za sobą pierwszą próbę samobójczą.
Stosunek Tomka do rodziców uchodził za coś nadzwyczajnego. Zdzisław już w chwili pojawienia się w domu dziecka nie ukrywał, że niemowlęta go brzydzą, boi się dzieci i nie potrafi z nimi postępować. Syna nigdy nie zaniedbywał, ale w gruncie rzeczy traktował jak dorosłego, bezwiednie zarażając go swoim pociągiem do tego, co makabryczne.
Często się też kłócili, szczególnie podczas należących do zwyczaju rodzinnych obiadów. Starcia pomiędzy dwiema niezwykle silnymi osobowościami ojca i syna łagodziła Zofia. To dzięki niej ich wspólne życie rodzinne jakoś funkcjonowało. Była też jedyną osobą, którą obaj mężczyźni wpuszczali do swojego wypełnionego cieniami świata.
Rodzina powoli zaczynała się kurczyć. Najpierw w mieszkaniu na Służewiu zmarły teściowa oraz matka malarza, obie od lat wymagające stałej opieki ze strony domowników, a w gruncie rzeczy - Zofii. Ona sama odeszła po ciężkiej chorobie w 1998 roku.
Rok później, 24 grudnia 1999 roku o godzinie 15 malarz znalazł w mieszkaniu syna jego martwe ciało. Tomaszowi w końcu udało się popełnić wielokrotnie zapowiadane samobójstwo.
Choć malarz, odkąd pamiętał, żył w towarzystwie chorób i umierania, sam bardzo się ich obawiał. Bezsensowna śmierć znalazła go nagle, w osobie Roberta K., syna znajomego, którego – wbrew zwykłej sobie podejrzliwości – wpuścił do mieszkania.
Saga rodzinna na ekranie
W filmie w reżyserii Jana Matuszyńskiego rodzina Beksińskich ma być nie tylko ostatnia, ale i w pewnym sensie ostateczna. Jej historia zostaje opowiedziana do samego końca, wszystkie wątki zostają urwane i nikt ich już podjąć nie może. To nie oznacza, że zniknęła bez śladu - mamy obrazy, ogromne i dla wielu zatrważające dzieło życia Zdzisława, wciąż odczuwamy efekty tytanicznej pracy redakcyjnej Tomasza. Gdzieś pomiędzy nimi niknie obraz żony i matki, Zofii Beksińskiej, zdaniem Matuszyńskiego, trochę niesprawiedliwie.
-Zależy mi, żeby zrobić historię o rodzinie, w związku z tym to nie jest tylko Zdzisław i Tomek. To też Zofia, która była taką osobą w cieniu, ale zarządzała tym domem. Oni funkcjonowali we trójkę - powiedział w wywiadzie dla radiowej Trójki na rok przed premierą.
Reżyser, znany przede wszystkim z głośnego dokumentu "Deep Love" (2013), dla którego historia o Beksińskich miała być fabularnym debiutem, pracę nad filmem zaczął od zebrania faktów na temat tej trójki. Szybko okazało się, że materiał, który ma do opracowania, jest ogromny, również dlatego, że malarz obsesyjnie rejestrował każdą, nawet najbardziej intymną scenę ich rodzinnego życia.
Twórcy filmu chcą podkreślić oryginalność scenariusza, nad którym Robert Bolesto pracował przez wiele lat. Duże znaczenie miała również praca wykonana przez odtwórców głównych ról - Andrzeja Seweryna (Zdzisław Beksiński), Dawida Ogrodnika (Tomasz Beksiński) oraz Aleksandry Koniecznej (Zofia Beksińska). Wszyscy oni dostali do wykonania "pracę domową", łącznie z wizytą w Sanoku i brali czynny udział w tworzeniu swoich ról. Film trafi do naszych kin 30 września.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl
Reklama.
Tomasz Beksiński
Stare mądre powiedzonko brzmi: jeśli mężczyzna po czterdziestce budzi się rano i nic go nie boli, to znaczy, że umarł.
Zdzisław Beksiński
Malować śmierć, żeby choć na chwilę o niej zapomnieć.
Zdzisław Beksiński
Jestem taki niedopieszczony jeśli chodzi o moją osobę, o filmowanie mojej osoby. Nikt mnie nie chce.