Gdy skrytykował PiS i kult Żołnierzy Wyklętych, grozili, że "dostanie kulkę w łeb". Dziś Piotr Zelt odpowiada na hejt
Oskar Maya
12 września 2016, 07:46·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 września 2016, 07:46
Piotr Zelt był gościem programu "Nie ma żartów" Elizy Michalik. Aktor w ostrych słowach skrytykował PiS i nowe elity. Po wywiadzie wylała się na niego fala nienawistnych komentarzy. – Dostawałem pogróżki, w których grożono mi śmiercią – mówi w rozmowie z naTemat.
Reklama.
Powinni być traktowani na równi z Pileckim?
"Zelt nienawidzi wyklętych", "Jakiś Łupaszka z Podlasia i inni wyklęci to byli bandyci", grzmiały prawicowe media zaraz po programie "Nie ma żartów". – Chodziło mi akurat o postać jednego z nich – "Łupaszkę". Akurat dużo o nim sobie poczytałem i nie mam wątpliwości, że był osobą co najmniej kontrowersyjną, który na rękach ma krew 90 osób – tłumaczy Piotr Zelt.
– Spacyfikował na Litwie wieś, wymordował 67 jej mieszkańców, w tym dzieci. Czy taki człowiek, na Litwie uważany po prostu za ludobójcę, może być dzisiaj bohaterem? Taką samą opinię mam wobec Kurasia "Ognia", uprawiali przecież samowolkę wbrew swojemu dowództwu. Czy tacy ludzie powinni być traktowani na równi z np. Rotmistrzem Pileckim, "Inką" czy "Nilem" ? – oburza się.
Chociaż rozmowa z Michalik była prowadzona na żywo, to aktor uważa, że jego słowa prawicowe portale zmanipulowały. I zrobiły to zupełnie świadomie. – Właściwie nie dziwi mnie, że rozmowa została wykorzystana, żeby mnie poszczuć przez prawicowe portale wspierane przez obecną władzę. Trochę mnie dziwi, że podobną retorykę zastosował także "Dziennik". Wystarczyło przesłuchać dokładnie rozmowę, żeby wyciągnąć wnioski. Jest mi przykro, jeśli ktoś mnie opacznie zrozumiał. Obecne władze ewidentnie wykorzystują etos prawdziwych żołnierzy wyklętych do politycznych manipulacji. – mówi Zelt.
"Lewak, który się sprzedał"
Przez kilka dni na prywatną skrzynkę aktora zaczęła spływać fala nienawiści. Wśród najbardziej zajadłych maili były też pogróżki. – Dostałem memy, jak przystawiają mi pistolet do głowy, nazywali mnie zdrajcą narodu, czytałem, że mam "przeje...". Nazywali mnie "lewakiem, który się sprzedał", marnym komediantem. Większość, oczywiście, to były profile anonimowych trolli ukrytych pod flagą, albo ze zdjęciem z superbohaterem. – mówi.
– Wkurzają mnie uwagi, że aktor komediowy nie powinien się wypowiadać na poważne tematy. Wypowiadałem się jako obywatel zatroskany losami swojego kraju, gdzie jest coraz więcej skrajnych, ekstremistycznych postaw. Co ma do tego zawód, który wykonuję? – podkreśla Piotr Zelt.
Artysta przyznaje jednak, że nie zgłosił pogróżek na policję. Chociaż zastanawiał się, czy nie powinien tego zrobić. Na szczęście jest też pozytywna strona tej całej historii.
– Przyznaję, że z kilkoro z nich napisało do mnie prośbę o wyjaśnienie na facebookowym messengerze. Wymieniliśmy ze sobą kilka uwag na temat mojego wywiadu. Okazuje się, że chociaż ci ludzie mieli zdecydowanie prawicowe poglądy, to pod koniec przypominało to normalną rozmowę, gdzie doszliśmy do konstruktywnych wniosków. I to jest dla mnie najbardziej pocieszające – stwierdza.