Jeśli jesteś świadkiem agresji na ulicy - jesteś odpowiedzialny za to co się dzieje. Kropka.
Jeśli jesteś świadkiem agresji na ulicy - jesteś odpowiedzialny za to co się dzieje. Kropka. Fot. Katarzyna Białasiewicz/123rf
Reklama.
Do brutalnych zajść dochodzi nie tylko w podejrzanych alejkach i dzielnicach o złej reputacji. Jak pokazały ostatnie wydarzenia, ludzie potrafią napadać na innych w ciągu dnia, na oczach świadków. W Londynie ofiarami ksenofobii padają Polacy, w Polsce oberwał profesor mówiący po niemiecku. Ale zajścia na tym tle to tylko wierzchołek góry lodowej każdej formy bandytyzmu. Nie wszyscy reagowali. Nawet kiedy pojawiał się płacz i wołanie o pomoc.

1. Kiedy stajesz się świadkiem - stajesz się odpowiedzialny

Specjaliści są zgodni, że w ten sposób rodzi się przyzwolenie społeczne na przemoc, które daje odwagę do kolejnych napaści. Łatwo mówić, trudniej zrobić. Według danych policji pochodzących z badania SW Research ponad 76 proc. z nas po prostu boi się o własną głowę, a 46 proc. jest przekonanych, że nie ma siły stawić czoła napastnikowi. Z drugiej strony, większość osób zaczynających starcia w miejscach publicznych jest przekonana, że nikt nie stanie im na drodze. Często wystarczy wzmianka o policji, pomoc ofierze nie musi oznaczać siłowania się z bandytą.
– Czasami wystarczy głośno powiedzieć "Przestań, bo właśnie wzywam policję". I co ważne faktycznie mieć przygotowany telefon – radzi Dorota Minta, psycholog kliniczny i dodaje: – Zawsze należy wzywać policję. Najczęściej ci agresorzy tak naprawdę są tchórzami i milkną w obliczu kajdanek.
Paweł Dąbrowa, zorganizował wspólnie z Anną Bielecką kampanię "Możesz to zmienić" po sytuacji, w której na środku ulicy zaatakowano dziewczynę. Prawie wszyscy przeszli obojętnie. Jego interwencja sprawiła, że napastnik po prostu uciekł, a dziewczyna została uratowana.
logo
Fot. Katarzyna Białasiewicz/123rf

2. Zadzwoń na policję, ale pamiętaj, żeby właściwie przekazać informacje

Jeżeli jesteś świadkiem zajścia, nie wahaj się. Im później zdecydujesz się na krok, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że sytuację da się opanować. Nie zapominaj jednak o telefonie na policję. – Ważne, żeby reagować na początku, nie czekać aż ta agresja wybuchnie z wielką mocą – ocenia Minta. Im więcej czasu mija, tym bardziej do głosu dochodzą emocje, a znika rozsądek.
Warto dzwonić na numer alarmowy, ale robić to skutecznie, według jednego prostego schematu. Dzięki temu służby będą mogły szybko przyjechać i zareagować. Kiedy jesteśmy spanikowani i przerażeni jako świadkowie, dzwoniąc na policję robimy to w sposób chaotyczny, który albo utrudni działanie funkcjonariuszy, albo nie zostanie odebrany poważnie.
W pierwszej kolejności należy poinformować gdzie jesteśmy. Jeżeli nie znamy dokładnej lokalizacji, należy opisać to miejsce. To zawsze powinien być pierwszy element zgłoszenia.
W drugiej kolejności informujemy o tym do jakiego zdarzenia doszło. Na samym końcu musimy się skupić i podać jak najwięcej cech charakterystycznych osób zaangażowanych w to zdarzenie.

3. Pamiętaj o ofierze

Twoją uwagę zwróci prawdopodobnie napastnik, na którym skupi się także najwięcej emocji, ale nie zapominaj o ofierze. Ta osoba będzie przerażona, a być może także poniżona. Nie zostawiaj tej osoby samej sobie, nawet kiedy sytuacja zostanie opanowana.
– Trzeba nawiązać kontakt z ofiarą. Zadać jej pytania, jak się czuje, czy nie trzeba wezwać pogotowia. Porozmawiać o tej sytuacji i spróbować uspokoić. Jeśli to możliwe, warto zadzwonić po jej przyjaciół lub rodzinę – radzi Paweł Dąbrowa.
logo
Fot. Felix Renaud/123rf

4. Zaangażuj innych świadków

– Trzeba odezwać się do innych osób, kierując swoją prośbę o pomoc do konkretnej osoby, na przykład mówiąc "proszę pana, tak pan w czerwonej bluzie, niech pan mi pomoże i podejdzie do kierowcy i poprosi o pomoc, ja wzywam policje" – zaleca Dorota Minta.
Sam wiesz najlepiej jak wygląda sytuacja z perspektywy świadka. Chciałbyś pomóc, czujesz taki obowiązek i potrzebę, ale brakuje ci impulsu do działania. Te same wątpliwości odczuwają osoby wokół ciebie. Najlepiej jednak nie kierować anonimowych próśb do ogółu - wszyscy je usłyszą, ale mało kto poczuje się ich adresatem. Lepiej zaangażować konkretną osobę.
– W grupie świadków musi się pojawić jedna osoba, która zbierze resztę i wybudzi empatię. Trzeba wytłumaczyć ludziom, że dzieje się coś niedobrego i wystarczy wspólnie tam podejść. Zazwyczaj napastnik nie będzie chciał konfrontować się z grupą, ponieważ tak działa efekt psychologiczny – uzupełnia Ania Bielecka współorganizatorka „Możesz to zmienić”.

5. Nie bądź Supermanem

– Nie wchodzimy w konfrontację, tylko staramy się za pomocą prostych słów przerwać to zdarzenie. Mówimy spokojnie, bez agresji. Nigdy nie próbujemy siłowo wpłynąć na napastnika. To najgorsze z możliwych zachowań. Tu nie potrzeba żadnych skomplikowanych schematów zachowania – radzi Ania Bielecka.
Można zwyczajnie stanąć w bezpiecznej odległości i zapytać co się dzieje. To już jest forma reakcji. Trzeba pamiętać, że wielu napastników jest przekonanych, że nikt nie zareaguje, nawet jeśli świeci słońce, a to jest centrum miasta. A wystarczy reakcja jednej osoby, która stawia znak zapytania przed napastnikiem.
– Nie możemy do końca przewidzieć jak zachowa się napastnik, w związku z tym pomagajmy, nie narażając siebie na konfrontację, oraz czując się odpowiedzialnym za innych ludzi – podsumowuje Bielecka.

Napisz do autora: mateusz.albin@natemat.pl