
Minister MSWiA pojechał do Nowego Jorku na spotkanie z Polonią. W Instytucie Piłsudskiego podjął m.in. kwestię finansowania filmów z publicznych środków. Ku aprobacie zgromadzonych skrytykował "Idę" i "Pokłosie", dodając, że najlepiej będzie, gdy o prawdziwym wizerunku kraju zdecyduje gra... aktorów hollywoodzkich.
REKLAMA
"Ida" nie mówi nic o najeździe Niemców na Polskę i wymordowaniu przez nich Żydów, nieprawdę przedstawia też wzbudzające kontrowersje w kraju "Pokłosie" - można było dowiedzieć się od mieszkających w USA zwolenników PiS, jak donosi Interia.pl. Mariusz Błaszczak przyjął ich niezadowolenie chyba z wyraźną ulgą, bo zaprezentował podobne stanowisko.
Zdaniem polityka tworzenie kina historycznego wchodzi w grę tylko, jeśli jego wizja jest zgodna z wizją rządzącej partii. Bądź co bądź, to ona pośrednio decyduje o przekazaniu środków na współfinansowane produkcje. Zanim PiS doszło do władzy, powstały wspomniane oscarowa "Ida" i "Pokłosie". A te, wedle ministra, tylko w części były zgodne z prawdą.
– Trzeba zatrudnić Cruise’a, Gibsona, czy kogoś kto jest znany na całym świecie. Aktora hollywoodzkiego, który wcieliłby się w postać Polaka w czasie II wojny i pokazał historię – taką wizję patriotycznego kina ma Błaszczak.
źródło: interia.pl
