Rząd na razie ugnie się przed Komisją Europejską i przestanie pobierać kontrowersyjny podatek handlowy. Od 1 stycznia 2017 roku ma zacząć obowiązywać nowy, już zgodny z unijnymi przepisami. Ale jednocześnie przystępuje do ataku, choć raczej na użytek wewnętrzny: mówi, że komisja posłuchała lobbystów i że rząd zaskarży decyzję do Trybunału w Luksemburgu.
Podatek handlowy miał pomóc finansować 500+. Rząd Beaty Szydło chciał przy okazji upiec jeszcze jedną pieczeń, czyli uderzyć w sklepy wielkopowierzchniowe, które dla Prawa i Sprawiedliwości są niczym obszarnicy dla władzy ludowej w PRL. Ale Komisja Europejska uznała, że to niezgodne z prawem unijnym, o czym pisaliśmy w naTemat.
Minister finansów Paweł Szałamacha przyznał, że rząd spodziewał się takiej decyzji i miał już przygotowaną odpowiedź. Pewnie dlatego musieliśmy czekać na nią ponad 24 godziny. Szałamacha ogłosił, że rząd podporządkowuje się decyzji KE i przestaje pobierać podatek. Jednocześnie zaznacza, że z decyzją się nie zgadza.
Ale wydaje się, że to niezgoda na pokaz, na wewnętrzny użytek. – Decyzja Komisji jest zwycięstwem lobbystów dużych firm – mówi minister finansów. Zapowiada też zaskarżenie decyzji do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Taka retoryka na pewno trafi do wyborców PiS i jeszcze bardziej zwiększy ich eurosceptycyzm, ale raczeni nie zmieni decyzji KE.
Spór o podatek od sklepów jest dla Prawa i Sprawiedliwości testem. Politycy tej partii wielokrotnie mówili, że chcą Unii jako wspólnoty gospodarczej, a nie głęboko zintegrowanej wspólnoty politycznej. No to teraz Unia podjęła decyzję stricte gospodarczą. Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, PiS powinno się jej podporządkować. I szybko wymyślić, jak zapełnić powstałą właśnie dziurę budżetową, która wyniesie ok. 1,7 mld zł (bo tyle miał przynieść podatek).