
– Niech mnie wsadzą albo przyślą od razu pluton egzekucyjny, ja się śmierci nie boję – mówi dziennikarzowi TVN24 Feliks Przyborowski. W swoim domu od lat ukrywał pistolet maszynowy i rakietnicę. Broń dostał wstępując do partyzantki, nigdy jej nie oddał. Chciał to zrobić dopiero teraz, przed śmiercią, dlatego przyniósł ją do muzeum. Sprawą zainteresował się nawet prokurator generalny.
REKLAMA
Ma 87 lat. Do partyzantki wstąpił w wieku lat 14, był gońcem w Armii Krajowej. Broń dostał w 1943 roku, gdy składał przysięgę. Pistolet STEN według jego relacji został wyprodukowany w Suchedniowie. Jeśli tak, to jego wartość jest o tyle duża, że jest jednym z tych pistoletów maszynowych, które były produkowane na wzór broni brytyjskiej w warunkach konspiracyjnych na terenie Polski.
Jak wyznał dziennikarzom TVN24 pan Feliks Przyborowski, pistolet ostatni raz został użyty w 72 lata temu w okolicach Włoszczowy. Rakietnica, która również przyniósł do muzeum ma dłuższą historię bojową, ostatni raz była używana podczas akcji odbicia więźniów aresztu w Kielcach w 1946 roku.
Jak sam mówi, złożył kiedyś przysięgę, że broni nie odda. Trzymał ją w ukryciu przez wszystkie lata, dopiero teraz, w obliczu nadchodzącej śmierci, zdecydował się przekazać ją do muzeum w Końskich. I się zaczęło, sprawą zainteresował się policja i prokurator, a nawet minister sprawiedliwości, prokurator generalny. Zbigniew Ziobro zwrócił się do prokuratora rejonowego z prośbą o odstąpienie od postawienia zarzutów 87-letniemu weteranowi.
Tymczasem, jak podaje TVN24, zarówno policja jak i prokuratura zapewniają, że sprawa została wszczęta z urzędu, ale panu Feliksowi nie grożą zarzuty nielegalnego posiadania broni. Sprawa prawdopodobnie zostanie umorzona, a broń ostatecznie trafi do muzeum.
źródło: TVN24
