
Reklama.
Jak Polska długa i szeroka, Polki i Polacy ubierają się w czarne stroje. Ta forma protestu przeciwko planom zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, według której dokonywanie aborcji będzie całkowicie zakazane w Polsce. Do akcji przyłączają się gwiazdy ekranu, celebryci, politycy i wszyscy, którzy nie zgadzają się na wprowadzanie tak restrykcyjnych przepisów.
Protest ma charakter symboliczny, ale Krystyna Janda na Facebooku proponuje inną formę zamanifestowania przez kobiety swojego sprzeciwu wobec zakazu. Jej zdaniem dalece skuteczniejszy byłby model islandzki. 24 października 1975 roku niemal 90 procent kobiet w Islandii przestało zajmować się dziećmi, prać, gotować i sprzątać mieszkania.
Kobiety wzięły tego dnia wolne w pracy i poszły na plotki do kawiarni. A mężczyźni w panice próbowali jakoś sobie radzić. Wiele szkół trzeba było zamknąć, bo nie miał kto prowadzić lekcji. W sklepach zaczęło brakować kiełbasek, jedynego dania z przyrządzeniem którego jakoś sobie Islandczycy jeszcze radzili. Pomogło. Już pięć lat po "Długim piątku" później Islandia była pierwszym krajem na świecie, gdzie kobieta została prezydentem, a kraj uchodzi za jedno z najbardziej przyjaznych państw dla kobiet.
Krystyna Janda sama jednak nie wierzy w to, żeby taką formę protestu udało się wprowadzić w Polsce. Wątpi w solidarność polskich kobiet, jest przekonana, że nie będą tak konsekwentne jak Islandki i nie porzucą swoich codziennych zajęć, ograniczając się wyłącznie do zakładania czarnych ubrań. A jeśli aktorka się myli? Co by wtedy zrobili polscy mężczyźni?
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl