Antoni Pawlicki, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów młodego pokolenia. I zarazem człowiek-kameleon, którego sympatie światopoglądowe wciąż dla wielu stanowią zagadkę. Czytał „Quo vadis” z prezydentem, zapraszał na tęczowy pochód, teraz zagra żołnierza wyklętego w nowym serialu TVP1.
Do aktorstwa przekonała Pawlickiego podobno babcia, słynna aktorka Barbara Rachwalska, znana między innymi z roli Marii Talar w serialu „Dom” i Tekli Wagnerówny w „Alternatywach 4”. Związany z filmem jest też jego ojciec, Tadeusz Pawlicki, operator filmowy, oraz starszy brat Jan, który wystąpił gościnnie w „Czasie honoru” i napisał scenariusz do „Misji Afganistan”.
Sam Pawlicki zadebiutował wcześnie. Po skończeniu liceum w klasie o profilu estradowym, rozpoczął studia na wydziale aktorskim w Akademii Teatralnej im. A Zelwerowicza w Warszawie. Już na trzecim roku los się do niego uśmiechnął - dostał rolę w głośnym filmie Sławomira Fabickiego pt. „Z odzysku”. Po drodze było jeszcze „Dlaczego nie!”, „Katyń” Andrzeja Wajdy i seriale „Królowie śródmieścia” czy „Komisarz Alex”.
Bóg, honor i ojczyzna
Wystarczy spędzić 5 minut na stronie aktora na Facebooku by przekonać się, że Antoni Pawlicki to dla rzeszy wielbicielek polskich filmów i seriali ideał. Prawdziwy mężczyzna, doskonale wychowany i w dodatku wielki patriota. Zamiłowanie do historii Polski i tradycyjnych wartości wyniósł zresztą z domu.
Produkcje nawiązujące do polskiej historii i kultury Pawlicki wybiera bardziej niż chętnie. „Czas honoru”, w którym gra jednego z „cichociemnych” polskich oficerów, odniósł ogromny komercyjny sukces. Wcześniej było między innymi „Jutro idziemy do kina”, opowiadające historie młodych ludzi w obliczu wybuchu II wojny światowej.
— Budowanie świadomości narodowej u ludzi jest bardzo potrzebne — mówił aktor we wrocławskim Radiu Rodzina.
— Podchodził do tego bardzo emocjonalnie. Jego dziadek brał udział w powstaniu. Pewnego dnia przyprowadził na plan swojego dziadka, żeby pokazać mu, jak pracuje i jak to wygląda z jego strony. My z kolei mogliśmy spotkać się z tym dziadkiem i oddać mu cześć — powiedział nam w rozmowie Adam Fidusiewicz, współpracujący z Pawlickim na planie „Czasu honoru”.
Raz w prawą, raz w lewą
Stryj aktora, Maciej Pawlicki, związany z prawicowym tygodnikiem „W sieci” i pełniący w przeszłości funkcję dyrektora TVP1, jest też odpowiedzialny za produkcję i scenariusz filmu „Smoleńsk” Antoniego Krauze. Nie dziwi zatem, że młody Pawlicki zawsze chętnie obracał się w środowiskach katolickich i związanych z prawą stroną sceny politycznej.
Pawlicki przyznawał też, że ksiądz Jan Kaczkowski był dla niego prawdziwym autorytetem. Wiosną 2016 roku wystąpił z nim w filmie-wywiadzie pt. „Śmiertelne życie”. — Nie jestem jedynym aktorem, który przyznaje się do tego, że jest osobą wierzącą — wyznał aktor w jednym z wywiadów dla „Telewizji Republika”.
Jego katolickie inklinacje nie są jednak tak oczywiste, jak chyba życzyłby sobie tego sam aktor. Dla jego środowiska zaskoczeniem było przyjęcie przez Pawlickiego propozycji zagrania geja w spektaklu Krystyny Jandy pt. „Matki i Synowie”.
Prawdziwą burzę wśród fanów aktora wywołało też poparcie przez niego na Facebooku poniedziałkowego „Czarnego Protestu” przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Najwyraźniej Pawlicki nie zgadza się z oficjalną nauka Kościoła dotyczącą aborcji, co wyraźnie nie spodobało się części jego wielbicieli.
Mocny facet
— Złego słowa o nim nie można powiedzieć — przekonuje aktor Adam Fidusiewicz. — Ma silną osobowość, to mocny facet. I to się sprawdza w aktorstwie. On zawsze jest dobrze przygotowany i wie, co robi, to przyciąga uwagę.
Jaki naprawdę jest Antoni Pawlicki? Docierają do nas różne sprzeczne informacje. A prawdę zapewne zna tylko on sam.
Nowy serial Telewizji Polskiej z udziałem Antoniego Pawlickiego pt. „Wyklęci” będzie miał swoją premierę jesienią 2017 roku.
Wyrosłem w domu, w którym historia jest ważna. Brat, który od zawsze był dla mnie autorytetem wkręcił mnie w książki Jerzego Łojka, odkryłem że historia może być świetnie opowiedziana. I że warto wyciągnąć własne wnioski. W gigantycznym księgozbiorze moich rodziców historia stoi w tysiącach tomów. Wyssałem ją z mlekiem matki. Więc egzamin na Uniwersytet Wyszyńskiego nie był dla mnie przymusem.