Reformę edukacji Anny Zalewskiej krytykują nawet koledzy z ław rządowych.
Reformę edukacji Anny Zalewskiej krytykują nawet koledzy z ław rządowych. Fot. Sławomir Kamiński / AG
Reklama.
Minister Anna Zalewska na krytykę jej pomysłów ma tę samą odpowiedź – to opozycja próbuje wywołać polityczną awanturę. Tym razem nie będzie mogła użyć tego, trzeba przyznać mało wyszukanego, argumentu. Bo jej pomysły zostały ostro skrytykowane przez swoją własną ekipę – członków rządu Prawa i Sprawiedliwości.
W ramach konsultacji międzyresortowych zastrzeżenia do jej projektu zgłosili m.in. minister nauki Jarosław Gowin, szef Komitetu Stałego Henryk Kowalczyk i Rządowe Centrum Legislacji. To dokument tego ostatniego organu jest najbardziej miażdżący dla minister Zalewskiej.
Dokument RCL ma 9 stron, ale na tym się nie skończy. Bo Centrum wskazuje, że reforma jest skomplikowana i zastrzeżeń będzie więcej, potrzeba czasu na ich opracowanie.
Zastrzeżenia zgłosił także minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Wskazuje on na to, że Ministerstwo Edukacji nie oszacowało kosztów reformy, a to podstawowy element uzasadnienia każdej ustawy. Minister Zalewska przekonuje, że ustawa jest "niemal bezkosztowa", ale jak wskazuje Justyna Suchecka w "Gazecie Wyborczej" to "niemal" to może być miliard złotych.
Uwagi ma też minister nauki Jarosław Gowin, który proponuje, aby nauczyciele specjaliści kształcili się po prostu na uczelniach wyższych, a nie w prowadzonych przez MEN ośrodkach kształcenia. Oczekuje też od minister dostosowania szkół do nauczania fizyki i chemii.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl