To już nie jest spór polityczny, ale otwarta wojna. Druga debata prezydencka w USA było chyba najbardziej brutalne starcie kandydatów. Szybko rozmowa zeszła na poziom rozporka. Do tego Trump zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, Clinton skończy w więzieniu. Pomimo ogromnych braków w wiedzy i licznych kompromitujących wypowiedziach to Trump wypadł lepiej.
Jeszcze zanim druga debata prezydencka w USA się zaczęła, już było wiadomo, że będzie niezwykle brutalna. I taka była, od samego początku. Wchodząc na scenę kandydaci nie podali sobie dłoni, co jest absolutnym ewenementem.
Zapasy w błocie
Na początku Donald Trump wydawał się spokojniejszy, bardziej stonowany niż podczas pierwszej debaty (tutaj możecie przeczytać naszą relację). Szybko jednak okazało się, że town hall to nie jego format. Kandydat bez przerwy snuł się po scenie, a kiedy odpowiadała Hillary Clinton stawał za nią, co nie wyglądało zbyt dobrze.
Sprawa szybko przeszła na słynne nagrania sprzed 11 lat, o którym pisaliśmy w naTemat. – Nie jestem z tego dumny, przeprosiłem Amerykanów, przeprosiłem rodzinę, ale tak wyglądają te męskie rozmowy w cztery oczy – mówił. I szybko zmieniał temat na terroryzm. – Jestem tym zawstydzony. (...) Szanuję kobiety, nikt nie szanuje kobiet bardziej ode mnie – przekonywał.
Skandale i skandale
Clinton nie pozwoliła Trumpowi uciec od tematu. – Na tych nagraniach Donald mówił co myśli, mówił co robi. Powiedział, że ta taśma nie pokazuje tego, kim jest. Ale ci, którzy słyszeli wiedzą, że właśnie tak jest. Widzieliśmy jak obrażał kobiety, jak dawał im oceny od 1 do 10, jak atakował je na Twitterze. Nie tylko obrażał kobiety, ale też ludzi z niepełnosprawnościami, Latynosów, muzułmanów – mówiła Clinton.
W odpowiedzi Trump zaatakował Billa Clintona. – Są tu dzisiaj cztery te kobiety. Jedna z nich została zgwałcona w wieku 12 lat – mówił. Jeszcze przed debatą Trump zorganizował konferencję prasową z czterema kobietami, które oskarżyły byłego prezydenta o molestowanie. Trump powtórzył te zarzuty podczas debaty.
"Będziesz siedzieć"
Po tym widownia zareagowała brawami. Chwilę później były kolejne, tym razem dla Hillary Clinton. – Chcę powiedzieć o to, co powiedziała moja przyjaciółka Michelle Obama: gdy oni uderzają nisko, my idziemy wysoko – powiedziała.
Trump w reakcji przypomniał aferę z wyciekiem e-maili Clinton i zapowiedział, że jeśli wygra, poleci prokuratorowi generalnemu wszcząć specjalne śledztwo. – Będziesz siedzieć – dodał. To szokująca zapowiedź, która na pewno wywoła wiele komentarzy.
"3 do 1"
Trump próbował atakować moderatorów i mówił, że to pojedynek 3 do 1. Clinton próbowała się pokazywać jako spokojniejsza, bardziej poważna. Dlatego starała się nie odpowiadać na zaczepki i kierować debatę na poważniejsze tory.
Trump pytany o islamofobię i walkę z nią w amerykańskim społeczeństwie, odpowiedział tyradą o islamskim terroryzmie. Później znowu mówił o nielegalnych imigrantach, którzy są zabójcami, gwałcicielami, przestępcami.
Podatki Trumpa
Clinton zaatakowała Trumpa za prorosyjskość. Przypomniała, że władze oficjalnie przyznają, że rosyjscy hakerzy próbują wpłynąć na amerykańskie wybory. – Nie wiem nic o Rosji – zaprzeczył Trump, co jak na pretendenta do zasiadania w Gabinecie Owalnym jest dość odważną deklaracją. Przekonywał, że próbuje się za wszystko obwiniać Rosję.
Po polityce zagranicznej przyszedł czas na podatki. Anderson Cooper z CNN pytał, czy prawdą jest, że Trump zapisał stratę ponad 900 mln dolarów i dzięki temu przez lata nie płacił podatków. Ku zaskoczeniu wszystkich kandydat Republikanów się do tego przyznał i przekonywał, że to nie jest nic złego.
Kuriozalny Trump
Po chwili jednak znowu wrócono do polityki zagranicznej: kandydaci mieli przedstawić swój plan na zakończenie kryzysu w Syrii. Donald Trump zaatakował Demokratów za bezczynność i przekonywał, że trzeba zaatakować ISIS z zaskoczenia, a dopiero po ataku ogłosić w mediach sukces.
Szokująca była obrona dyktatora Syrii Baszara Al-Assada, a także Rosji i Iraku. – Nie lubię ich, ale przynajmniej walczą z ISIS – mówił. Przekonywał też, że popiera go ponad 200 generałów i admirałów, którzy przygotują dla niego plan walki z ISIS. Stwierdził też, że Rosja właśnie zaczęła rozwijać program nuklearny (w istocie ZSRR przetestowało broń jądrową w 1949 roku).
Mniejszości
Clinton musiała tłumaczyć się z wypowiedzi, w której nazwała wyborców Trumpa homofobami, islamofobami i ludźmi godnymi pożałowania. – Przepraszam za to, jak to powiedziałam, chodziło mi o samego Trumpa, nie jego wyborców – stwierdziła.
Trump prosił o poparcie ze strony mniejszości. – Zagłosujcie na mnie, co macie do stracenia? – mówił. Przekonywał też, że wybór Clinton będzie de facto trzecią kadencją Obamy, a na to Ameryka nie może sobie pozwolić. – Ona ma ogromną nienawiść w sercu – przekonywał.
Rozładowanie atmosfery
Ostatnie pytanie miało nieco rozładować atmosferę: wyborca poprosił kandydatów, by powiedzieli co cenią w konkurencie. Clinton skomplementowała dzieci Trumpa, a on chwalił ją za to, że "jest wojowniczką i nigdy się nie poddaje". I to chyba sprawiło, że w przeciwieństwie do startu debaty kandydaci podali sobie dłonie.
Wydawało się, że po publikacji taśm z 2005 roku dla Trumpa wyścig jest skończony. Ale kandydat Republikanów sprawnie parował ciosy. Sama Clinton mu to ułatwiała, bo próbowała postawić na spokój i opanowanie. To chyba nie była najlepsza taktyka, bo dzięki takiemu podejściu kandydatki Demokratów, Trumpowi łatwo udawało się kierować dyskusję ze spraw niewygodnych dla niego na sprawy niewygodne dla konkurentki.
Poza tym jak zwykle kandydat Republikanów mówił prosto, dosadnie i ostro. I to trafia do wyborców. Nawet jeśli jego wypowiedzi były dalekie od faktów, a on dawał kolejne przykłady braku wiedzy. Dlatego druga debata prezydencka to przegrana Clinton. Nie dlatego, że Trump był lepszy, ale dlatego, że ona nie wykorzystała szans, które miała.