
Pojedynczo i stadami. Na ulicach, w parkach i na placach zabaw. Dziki w miastach pojawiają się coraz częściej. W Warszawie w tym roku odłowiono już prawie 450 dzików. Najwięcej na Białołęce, aż 165. No i mieszkańcy Białołęki powiedzieli: dość! Domagają się przydzielenia łowczego na wyłączność dzielnicy i jest szansa, że tak się stanie.
– Mamy taką wstępną deklarację, że dzielnica dostanie stałego łowczego, który zajmie się odłowem dzików – przyznaje w rozmowie z naTemat radny Białołęki, Filip Pelc. To on, jak podał serwis tvnwarszawa.tvn24.pl, zwrócił się z prośbą o ustanowienie specjalnej delegatury Lasów Miejskich w północno-wschodniej części Warszawy ze względu na liczbę pojawiających się tam dzików. Bo są już wszędzie i o każdej porze dnia i nocy.
W naszej dzielnicy jest jeszcze sporo nieoświetlonych ulic. Wieczorami dzików jest tam sporo. Ludzie naprawdę boją się wracać do domu po zmroku. Leśnicy zapewniają, że nie było jeszcze przypadku, aby dzik wyrządził człowiekowi jakąś szkodę. Zdarzało się, że dzik zrobił krzywdę psu, którego właściciel wyprowadzał bez smyczy, no ale to już trochę wina właściciela. Całkiem często zdarzają się natomiast wypadki drogowe, szczególnie na Modlińskiej, na której dziki lubią przebywać. Tak być nie powinno. Mieszkamy w stolicy Polski i problem dzików w mieście powinien być rozwiązany.
Pod słowami radnego podpisze się zapewne wielu mieszkańców. Regularnie, od lat warszawiacy z Tarchomina wrzucają na YouTube filmy z dzikami na ulicach. I pytają, dlaczego władze miasta nic z tym nie robią.
– To fakt, że człowiek od 200 lat zabiera przestrzeń do życia zwierzętom. W ciągu ostatnich dwóch-trzech dekad ten proces znacząco przyspieszył. Rozbudowa miast trwa. Ludzie myślą, że będą miło mieszkać w przyjemnych okolicznościach, bo przecież najlepiej się sprzedają te osiedla, które są blisko przyrody. Tylko nikt sobie nie zdaje sprawy z konsekwencji takiej rozbudowy - i dla zwierząt, i dla ludzi – mówi naTemat Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. A ekolodzy przestrzegali.
Teoretycznie plany zagospodarowania przestrzennego oraz studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego są konsultowane. Organizacje ekologiczne bardzo często zwracają uwagę na skutki rozbudowy osiedli. Ale nasze opinie nie są wiążące i nikt ich nie słucha. Ważniejsze są oczekiwania deweloperów.
Bo dziki nie są w ciemię bite. Bardzo szybko dostosowują się do zmieniających się warunków. I jeśli widzą, że na terenach zamieszkiwanych przez ludzi łatwo o pożywienie, to jasne, że będą te rejony odwiedzać z rozkoszą.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
