
Skoro istnieje pełna dowolność, to szpitale rzeczywiście zupełnie dowolnie dysponują pieniędzmi na jedzenie. Znaczy - dowolnie na tyle, na ile pozwala stan kasy. A ponieważ z pieniędzmi krucho, to jasne, że na posiłkach będzie się oszczędzać. Bo to jasne, że jeśli dyrektor ma do wyboru - jedzenie, czy leki, to wybierze to drugie. A posiłki?
Na czym się oszczędza? – Ziemniaki kupuję za 30 groszy, tak tanio dzięki przetargom. Ale na pewno to nie są jakieś ziemniaki niesamowitej jakości. Na żadne lepsze wędliny też nie mogę sobie pozwolić, więc proszę się nie dziwić, że jest mortadela i pasztetowa – przyznaje. Zaznacza jednak, że wszystko mieści się w odpowiednich normach.
Nas obowiązują określone racje żywieniowe dopasowane do większości pacjentów, a u nas to są osoby po 65 roku życia. Przyjmuje się, że racja żywieniowa dla nich to prawie 2000 kalorii dziennie. Dla młodych mężczyzn, osób aktywnych fizycznie to pewnie będzie o wiele za mało. Ale nie da się dopasować posiłków dla wszystkich. No i nie da się, żeby kolacje były na ciepło. Mam tylko jedną osobę, która przygotowuje te posiłki dla 500 osób i to jest fizycznie niemożliwe. Generalnie skupiamy się na tym, żeby obiady były w porządku, żeby zapewniały 50 proc. zapotrzebowania energetycznego w ciągu dnia.
Bo w tym szpitalu jest własna kuchnia i posiłki powstają na miejscu. Większy problem się pojawia, gdy za jedzenie odpowiada firma cateringowa. Tomasz Krzemiński prowadzący od lat na Facebooku profil Posiłki w szpitalach nie ma wątpliwości, że placówki z własną kuchnią radzą sobie lepiej. – Skargi pacjentów w 95% są na posiłki wydawane przez firmy cateringowe. Zresztą sam widzę po zdjęciach, że posiłki z kuchni szpitalnej, a posiłki z cateringu to niebo a ziemia pod względem ilości i jakości wizualnej – przyznaje Krzemiński w rozmowie z naTemat.
Te firmy wyłaniane są w przetargach, w których o zwycięstwie zazwyczaj decyduje cena. Im taniej, tym lepiej dla szpitala. Ale czy dla pacjentów? W szpitalu we Włocławku przez lata chorzy skarżyli się na to, co było na talerzach. Dyrekcja obiecywała, że to się zmieni, gdy uda się zmienić dostawcę, ale gdy doszło do przetargu... znów wygrała ta sama firma, na którą były skargi. Nikt inny nie mógł wygrać, bo nikt inny się nie zgłosił. A szpital oferował dzienną stawkę żywieniową na poziomie ok. 7 zł.
Na pewno najdroższe jest mięso i na tym oszczędza się najbardziej. Częściej obiady są oparte na produktach zbożowych, czy warzywach, szczególnie okopowych, które są dość tanie. Jeśli szpital kupuje wędliny, to też te wysokowydajne. Co to jest? To są takie wędliny, w których z 1 kilograma surowca powstają blisko 2 kilogramy produktu, czyli choćby mortadela, czy inne "szynkopodobne" wędliny. Z punktu widzenia szpitala nie jakość jest jednak najistotniejsza, a zapewnienie odpowiednich norm kalorycznych.
A nie każdy pacjent ma rodzinę na miejscu, która codziennie przyniesie coś do jedzenia. – Ludzie nieraz nie mogą zasnąć, bo tak bardzo są głodni. Ostatni posiłek to kolacja, która jest podawana o 17.00 i która jest byle jaka. Nawet masła dają tyle, że nie starczy na dwie kromki chelba. A następny posiłek to śniadanie dopiero o 8.00. To jest 15 godzin przerwy między posiłkami! – mówi mi pani Krystyna, która choruje przewlekle i w szpitalu leży często.
Ludzie często narzekają na posiłki, bo każdy ma inny gust. Niedawno mieliśmy na obiad dyniową zupę-krem. Pyszną. Wiem, że wiele osób tę zupę chwaliło. Ale były też i skargi, że za gęsta, że niewygodna do jedzenia, że to nie zupa itp. Do tego dochodzi kwestia wizualna posiłków. Często jest tak, że wielu pacjentów ze względu na dietę jest skazanych na posiłki, powiedzmy, mało estetyczne.
Z walki o poprawę jakości posiłków w szpitalach nie zamierza natomiast rezygnować Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar w rozmowie z naTemat przyznał, że odpowiedź z ministerstwa zdrowia go nie satysfakcjonuje. – To nie może być tak, że wszystko reguluje rynek. Brak odgórnego ustalenia stawek żywieniowych powoduje, że szpitale nie zwracają odpowiedniej uwagi na wyżywienie pacjentów. Jeśli tego nie zmienimy, to ta patologia będzie trwać, dlatego będę się domagać zmian w prawie – obiecuje RPO.
A zatem, czy jest lepiej niż kiedyś? Prowadzący profil Posiłki w szpitalach Tomasz Krzemiński przyznaje, że w paru szpitalach poprawa nastąpiła. I czasem na stronę trafiają zdjęcia, które to potwierdzają.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl