Da się wyżywić za 5 złotych dziennie? Teoretycznie tak. Przyznają to nawet dietetycy. Kupując np. ziemniaki po 30 groszy za kilogram. No i słynną pasztetową. Resort zdrowia nie poczuwa się do odpowiedzialności za to, co jedzą pacjenci w szpitalach. To jest problem dyrekcji szpitali – stwierdza ministerstwo. Rzecznik Praw Obywatelskich w rozmowie z naTemat obiecuje, że w tej sprawie nie odpuści.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
RPO w sierpniu alarmował, zresztą nie pierwszy raz, że posiłki w szpitalach są niesmaczne, porcje za małe, a obiady zimne. W liście do ministra zdrowia Adam Bodnar sygnalizował, że szpitale oszczędzają na jedzeniu dla chorych i sugerował, że czas na rozwiązania prawne. W odpowiedzi ministerstwo stwierdza, że to dyrekcje szpitali same ustalają stawki żywieniowe. Tłumaczy, że odgórnych stawek nie ma, bo byłoby trudno je opracować biorąc pod uwagę różne schorzenia, diety, czy wiek pacjentów.
Karmią tanio, bo tak mogą
Skoro istnieje pełna dowolność, to szpitale rzeczywiście zupełnie dowolnie dysponują pieniędzmi na jedzenie. Znaczy - dowolnie na tyle, na ile pozwala stan kasy. A ponieważ z pieniędzmi krucho, to jasne, że na posiłkach będzie się oszczędzać. Bo to jasne, że jeśli dyrektor ma do wyboru - jedzenie, czy leki, to wybierze to drugie. A posiłki?
Dzienna stawka żywieniowa w szpitalach waha się od 4-5 zł do nawet i ponad 20. – Nie jest łatwo wyżywić wszystkich za tę sumę, ale kombinuję jak się da i się udaje – mówi mi dietetyk z jednego ze szpitali na południu kraju, która woli zachować anonimowość. W jej placówce stawka i tak nie jest mała - wynosi kilkanaście złotych.
Pasztetowa z mortadelą rządzą
Na czym się oszczędza? – Ziemniaki kupuję za 30 groszy, tak tanio dzięki przetargom. Ale na pewno to nie są jakieś ziemniaki niesamowitej jakości. Na żadne lepsze wędliny też nie mogę sobie pozwolić, więc proszę się nie dziwić, że jest mortadela i pasztetowa – przyznaje. Zaznacza jednak, że wszystko mieści się w odpowiednich normach.
Z cateringiem taniej i...gorzej
Bo w tym szpitalu jest własna kuchnia i posiłki powstają na miejscu. Większy problem się pojawia, gdy za jedzenie odpowiada firma cateringowa. Tomasz Krzemiński prowadzący od lat na Facebooku profil Posiłki w szpitalach nie ma wątpliwości, że placówki z własną kuchnią radzą sobie lepiej. – Skargi pacjentów w 95% są na posiłki wydawane przez firmy cateringowe. Zresztą sam widzę po zdjęciach, że posiłki z kuchni szpitalnej, a posiłki z cateringu to niebo a ziemia pod względem ilości i jakości wizualnej – przyznaje Krzemiński w rozmowie z naTemat.
O wszystkim decyduje cena
Te firmy wyłaniane są w przetargach, w których o zwycięstwie zazwyczaj decyduje cena. Im taniej, tym lepiej dla szpitala. Ale czy dla pacjentów? W szpitalu we Włocławku przez lata chorzy skarżyli się na to, co było na talerzach. Dyrekcja obiecywała, że to się zmieni, gdy uda się zmienić dostawcę, ale gdy doszło do przetargu... znów wygrała ta sama firma, na którą były skargi. Nikt inny nie mógł wygrać, bo nikt inny się nie zgłosił. A szpital oferował dzienną stawkę żywieniową na poziomie ok. 7 zł.
Czy za tyle da się w ogóle zrobić śniadanie, obiad i kolację? Każdy, kto choć trochę orientuje się w cenach w sklepie, powie pewnie, że nie. – Żywienie zbiorowe kieruje się jednak trochę innymi regułami – przyznaje w rozmowie z naTemat dr Justyna Bylinowska z portalu dietetycy.org.pl. – Bywa, że szpitalowi uda się tak podpisać umowy z dostawcami, że koszty mieszczą się w 5 zł dziennie. To jest zupełnie inna skala zamówień i udaje się wynegocjować niskie stawki. Choć na pewno jest to dyskusyjne, czy za taką cenę kupi się produkty dobrej jakości – powątpiewa dietetyk.
Czy przy takich posiłkach chory ma szanse wyzdrowieć? – Pewnie musi liczyć na rodzinę – przyznaje dr Bylinowska.
Naprawdę ludzie czasem głodują
A nie każdy pacjent ma rodzinę na miejscu, która codziennie przyniesie coś do jedzenia. – Ludzie nieraz nie mogą zasnąć, bo tak bardzo są głodni. Ostatni posiłek to kolacja, która jest podawana o 17.00 i która jest byle jaka. Nawet masła dają tyle, że nie starczy na dwie kromki chelba. A następny posiłek to śniadanie dopiero o 8.00. To jest 15 godzin przerwy między posiłkami! – mówi mi pani Krystyna, która choruje przewlekle i w szpitalu leży często.
Do tego nie zawsze na oddziale da się samemu coś podgrzać, aby nie burczało w brzuchu. – O kuchence mikrofalowej nie ma co marzyć. Czasem jest czajnik elektryczny i można sobie na przykład zalać wrzątkiem jakąś chińską zupkę, kisiel lub przynajmniej herbatę. Jednak na wielu oddziałach nawet czajnik jest luksusem – przyznaje pacjentka ze wschodniej Polski.
– Fakt, kolacje i śniadania pozostawiają we wszystkich szpitalach wiele do życzenia. To m.in. dlatego, że jest to trudne logistycznie. Nie sposób podać 600 pacjentom jednocześnie ciepłe jajko – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Piotr Gołaszewski ze Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. A obiady? Czasem jest to kwestia gustu, czasem kwestia diety.
Zdaniem Piotra Gołaszewskiego to nie stawka żywieniowa decyduje o jakości posiłków. – Mówienie, że szpitale oszczędzają na jedzeniu to chyba przesada. Przy wielu innych ogromnych kosztach działalności szpitala wydatki na posiłki nie stanowią aż tak dużej części, że warto byłoby tu walczyć o cięcie kosztów – przekonuje rzecznik Szpitala Bródnowskiego.
W więzieniach się udało, a w szpitalach nie
Z walki o poprawę jakości posiłków w szpitalach nie zamierza natomiast rezygnować Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar w rozmowie z naTemat przyznał, że odpowiedź z ministerstwa zdrowia go nie satysfakcjonuje. – To nie może być tak, że wszystko reguluje rynek. Brak odgórnego ustalenia stawek żywieniowych powoduje, że szpitale nie zwracają odpowiedniej uwagi na wyżywienie pacjentów. Jeśli tego nie zmienimy, to ta patologia będzie trwać, dlatego będę się domagać zmian w prawie – obiecuje RPO.
W tej chwili najniższe stawki żywieniowe są odgórnie określone w więzieniach. Nie ma szaleństw. Zgodnie z rozporządzeniem ministra sprawiedliwości minimalne stawki żywieniowe w więzieniach to od 4 zł do 5,80 zł w zależności od diety. Nie można więc powiedzieć, że więźniowie jedzą lepiej niż chorzy, a przecież tak mówiło się jeszcze niedawno.
Facebook ma moc
A zatem, czy jest lepiej niż kiedyś? Prowadzący profil Posiłki w szpitalach Tomasz Krzemiński przyznaje, że w paru szpitalach poprawa nastąpiła. I czasem na stronę trafiają zdjęcia, które to potwierdzają.
Zmiany następują często właśnie pod presją internautów, bo profil ten ma zasięg prawie 1,5 mln wejść tygodniowo. Czyli kolejny raz można się przekonać, że w Facebooku jest moc. Udało się kiedyś zablokować ACTA, może i uda się wreszcie poprawić jakość posiłków w szpitalach.
Nas obowiązują określone racje żywieniowe dopasowane do większości pacjentów, a u nas to są osoby po 65 roku życia. Przyjmuje się, że racja żywieniowa dla nich to prawie 2000 kalorii dziennie. Dla młodych mężczyzn, osób aktywnych fizycznie to pewnie będzie o wiele za mało. Ale nie da się dopasować posiłków dla wszystkich. No i nie da się, żeby kolacje były na ciepło. Mam tylko jedną osobę, która przygotowuje te posiłki dla 500 osób i to jest fizycznie niemożliwe. Generalnie skupiamy się na tym, żeby obiady były w porządku, żeby zapewniały 50 proc. zapotrzebowania energetycznego w ciągu dnia.
dr Justyna Bylinowska
dietetycy.org.pl
Na pewno najdroższe jest mięso i na tym oszczędza się najbardziej. Częściej obiady są oparte na produktach zbożowych, czy warzywach, szczególnie okopowych, które są dość tanie. Jeśli szpital kupuje wędliny, to też te wysokowydajne. Co to jest? To są takie wędliny, w których z 1 kilograma surowca powstają blisko 2 kilogramy produktu, czyli choćby mortadela, czy inne "szynkopodobne" wędliny. Z punktu widzenia szpitala nie jakość jest jednak najistotniejsza, a zapewnienie odpowiednich norm kalorycznych.
Piotr Gołaszewski
Szpital Bródnowski w Warszawie
Ludzie często narzekają na posiłki, bo każdy ma inny gust. Niedawno mieliśmy na obiad dyniową zupę-krem. Pyszną. Wiem, że wiele osób tę zupę chwaliło. Ale były też i skargi, że za gęsta, że niewygodna do jedzenia, że to nie zupa itp. Do tego dochodzi kwestia wizualna posiłków. Często jest tak, że wielu pacjentów ze względu na dietę jest skazanych na posiłki, powiedzmy, mało estetyczne.