Pierwsze skojarzenie z Rolls-Royce'm? Bardzo drogo, bardzo luksusowo, dla wybranych, głównie siwych panów wożonych na tylnym siedzeniu. To wszystko prawda, ale od jakiegoś brytyjski producent trochę zmienia taktykę. Przykładem jest model Wraith, w którym to właściciel siedzi za kierownicą i czerpie radochę z jazdy tym jachtem na kółkach. RR właśnie zaprezentował wyjątkową wersję tego modelu. Oto Black Badge – Rolls-Royce, który rozkocha w sobie młodych kierowców.
"Zwykłym" Wraith'em mieliśmy okazję już jeździć. To zresztą nie jazda, ale prawdziwe doświadczenie, które na długo zostaje w głowie. Tutaj możecie przeczytać relację z naszego pierwszego razu za kierownicą Rolls-Royce'a.
W Polsce właśnie pokazano wyjątkową wersję tego modelu, która miała specjalną premierę. To Black Badge, która jest mrocznym alter ego Wraith'a. Trochę jak czerwony i czarny Spider-Man. W sumie nawet kolory tutaj pasują. Wersja Black Badge jest dostępna także dla tego bardziej limuzynowatego Rolls'a, czyli modelu Ghost.
Na żywo mogliśmy oglądać jednak tylko Wraith'a, moim zdaniem najciekawszy model w stajni legendarnego producenta. Przede wszystkim pewnie dlatego, że jestem targetem. Oczywiście nie finansowym (sporo za mało zer na wypłacie), ale wiekowym. Po raz pierwszy zaprojektowano samochód tej marki, który kierowca kupuje po to, by go prowadzić. Nie chodzi tu o starszych prezesów, którzy Rolls'a kupują jako zwieńczenie swojej kariery. To młodzi, majętni, żądni wrażeń i przyjemności z jazdy na przednim fotelu.
A prowadzić jest co. To najmocniejszy na świecie Rolls-Royce, który pod maską ma 632 konie mechaniczne. Tu ciekawostka – wiecie, że przez wiele lat RR na pytanie o moc samochodu, odpowiadał krótko: "jest wystarczająca". Dopiero od niedawna przepisy sprawiły, że każdy może zajrzeć mu w metrykę.
Mroczne alter ego to bardzo dobre określenie dla tego, co prezentuje sobą Black Badge. Błyszczący czarny lakier w połączeniu z krwistoczerwonym wnętrzem to zestaw tak idealny, jak można sobie tylko wyobrazić. Tworząc Black Badge, wprowadzono także serię zmian technicznych, ale tak naprawdę kierowca nie zwróci na nie uwagi. I bez nich, i z nimi, jeździ się wybitnie luksusowo.
Co ciekawe, Wraith w tej wersji nie jest tak drogi, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście cały czas mówimy o sumach rzędu 1,5-2 mln złotych, ale 40 tys. euro, jakie trzeba zapłacić za wersję Black Badge, to cena bardzo rozsądna przy takich kwotach.
Pracownicy Rolls-Royce'a tradycyjnie nie zdradzają już żadnych szczegółów dotyczących liczby sprzedanych modeli (a tym bardziej klientów). Wiadomo jednak, że w Polsce idzie... naprawdę dobrze. Rok temu po raz pierwszy przekroczono liczbę 10 modeli sprzedanych w rok. W 2016 powstał pierwszy salon RR w Polsce, a liczba sprzedanych modeli – poza tym że jest nieznana – podobno pozytywnie zaskakuje. Jak widać, Polacy radzą sobie więcej niż dobrze, bowiem w lutym polski salon dostał prestiżową nagrodę i przebił aż 130 dealerów z całego świata.