
Reklama.
– Tylko cud może mnie uchronić od bankructwa – mówi "Newsweekowi" krakowski przedsiębiorca. Pielgrzymi z całego świata stołowali się u niego za darmo, chociaż umowa z duchowieństwem zakładała co innego. On wydał w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych, kuria praktycznie nic. – Zatrudniłem pracowników, przeszkoliłem, kupiłem towar, często z krótkim terminem ważności (...) Część zgniła, część do dziś zalega na półkach – opowiada.
Goście pojawiali się rzadko, kiedy on spodziewał się tłumów. Do tego jeśli już ktoś kusił się na posiłek, to w ręku miał talon na zaledwie 10 złotych. – Wspaniali, młodzi ludzie głębokiej wiary, tylko że często bardzo biedni, oszczędzali na wszystkim – mówi właściciel lokalu. Oczekiwał, że skoro zgodnie z umową wysłał później talony do kurii, ona szybko zwróci mu pieniądze. Jak na razie, kasa jest pusta. Mężczyzna musiał zwolnić pracownikom, żeby ich opłacić, musiał iść po pożyczkę. U lichwiarza spotkał kolegę, również restauratora.
Co na to wszystko Archidiecezja Krakowska? Jej przedstawiciel, ks. Piotr Studnicki w rozmowie z "Newsweekiem" zapewnia, że pieniądze odda. A kiedy, to zależy od Ministerstwa Edukacji Narodowej, które może, ale nie musi zwrócić koszty z rezerwy oświatowej subwencji ogólnej. Podstawą do tego jest ustawa o "szczególnych rozwiązaniach związanych z organizacją wizyty papieża Franciszka w Polsce”. Pytanie brzmi też, komu Archidiecezja przyzna potem rację - Studniki powiedział, że dwóch przedsiębiorców nie wywiązało się z umowy, jak powinno, więc nie dostali tyle, ile im się należało. O problemach ze spłacaniem długów za ŚDM już pisaliśmy.
źródło: "Newsweek"