Agnieszka i Jacek, którzy przez 10 dni musieli patrzeć na straszliwą agonię swojego dziecka, podzielili się swoją historią przed kamerami. Mimo że minęły już dwa lata od momentu gdy kobieta została zmuszona przez Bogdana Chazana do donoszenia ciężko i nieodwracalnie uszkodzonej ciąży, para nadal nie chce pokazać twarzy. Nie zgadza się na publikację głosu bez zniekształcenia. Boją się. To zupełnie inaczej niż prof. Chazan, które ostatnie 24 miesiące spędził w blasku fleszy.
Na piątkowym wykładzie w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu, na scenę, z której przemawiał prof. Chazan wdarły się kobiety. Rozwinęły czarną flagę i domagały się, by lekarze zapewniali opiekę medyczną, a nie kościelną.
Organizatorzy konferencji wyprowadzili kobiety z sali - to w nich właśnie upatrują przeszkody w rozsądnej i obiektywnej dyskusji o ginekologii. Tę ma zdaniem urzędników i medyków z Poznania zapewnić prof. Chazan - ikona Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.
Nawracanie przez odmawianie
To, że w PRL-u prof. Chazan przerywał ciąże na potęgę nie jest tajemnicą. Zdanie w tej sprawie zmienił mniej więcej wraz ze zmianą społeczno-polityczną w Polsce, gdy wpływ na prawo regulujące kwestie ginekologiczne zyskali biskupi.
Od tego czasu prof. Chazan postuluje, by kobieta w ciąży musiała rodzić za wszelką cenę. Odmawia prawa do przerwania ciąży kobietom w dramatycznej sytuacji, bo w tylko takich przypadkach aborcja jest w Polsce legalna. Cena, którą trzeba zapłacić za sumienie Chazana jest wysoka, ale na szczęście dla niego płaci ją ktoś inny.
Na przykład Agnieszka i Jacek zapłacili patrzeniem na noworodka z dziurą w głowie, szczeliną w twarzy, brakiem nosa i powiek, którego cierpienia nie uśmierzają coraz silniejsze dawki morfiny. To w związku z tą sprawą prof. Chazan dyscyplinarnie stracił stanowisko dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie. Ale to nie znaczy, że pan doktor jest bezczynny.
Pielgrzymka ginekologiczna
Wkrótce po dyscyplinarnym zwolnieniu z państwowego stanowiska, prof. Chazan został laureatem nagrody Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - państwowej uczelni finansowanej z publicznych pieniędzy. Potem ruszył w Polskę z serią wystąpień o ginekologii i katolicyzmie.
Oto tylko kilka z wielu przystanków na trasie prof. Chazana:
Teraz prof. Chazan wystąpił w Poznaniu, ale po wygranej PiS w wyborach mógł to już zrobić w siedzibie urzędu państwowego, a nie w instytucjach kościelnych. To podczas tego wystąpienia przeszkodziły mu kobiety. Wkrótce po tym oburzony Chazan ogłosił, że osoby o lewicowym światopoglądzie mają większe trudności z zajściem w ciążę. Nie odwołał się do żadnych badań naukowych - chce, by społeczeństwo przyjęło jego słowa na wiarę.
Narracja sentymentalna
Nagrania jego przemówień zamieszcza "Nasz Dziennik", gazeta należąca do zakonnika Tadeusza Rydzyka. Wystąpienie prof. Chazana z połowy maja 2016 r. opublikowane w internecie przez tę gazetę, cieszy się umiarkowanym powodzeniem. Przez 5 miesięcy internauci wyświetlili nagranie 91 razy.
Uśmiechnięty, ubrany w garnitur prof. Chazan otwiera przemowę delikatną uwagą do jej tytułu. Tytuł "Nie potrzeba nam lekarzy bez sumień" jest, jak tłumaczy Chazan, troszkę zbyt ostro sformułowany.
Uprzejmie przyznaje, że koledzy po fachu, którzy nie podzielają jego światopoglądu, mają sumienia. Od razu jednak sugeruje, że sumienia tych lekarzy są niesłuszne i niewłaściwe. Zaraz dodaje, że trzeba je - i tu termin związany z Kościołem rzymskokatolickim - uformować. Innymi słowy Chazan chce "stworzyć" innych lekarzy na swój obraz i podobieństwo.
Tymczasem praca "formacyjna" wrze. Już kilka miesięcy po aferze z "dzieckiem Chazana", w lipcu 2014 roku, katolickie wydawnictwo WAM wydaje "Prawo do życia. Bez kompromisów". Książka to zapis rozmowy z Chazanem, który nie zasypiając gruszek w popiele opowiada o tym, jak niesprawiedliwie - w swojej ocenie - został potraktowany przez władze Warszawy.
Jednak kompromis zaczyna się już na okładce. Chazan pozuje z różowiutkim niemowlęciem, a nie z dzieckiem, do którego urodzenia zmusił Agnieszkę. Być może mózg wylewający się z czaszki i dziura w twarzy noworodka nie pasowałyby do ciepłego wizerunku uśmiechniętego Chazana.
Sam Chazan w wideo promującym książkę pozuje zamyślony na ciemnej scenie. – Wierzę w Boga i głęboko ufam, że z tego wszystkiego wyniknie jakieś dobro – mówi spoglądając refleksyjnie w kamerę. W tle lecą dźwięki fortepianu. Ten filmik został wyświetlony ponad 22 tys. razy. Internauci nie mogą go komentować.
Ewolucja
Jeszcze w 2014 roku dobrotliwie uśmiechnięty prof. Chazan mówił, że "żadna kobieta nie myśli cynicznie o tym, żeby przerwać ciążę". Były dyrektor ma chyba na myśli to, że decyzja, którą podejmuje kobieta nie jest w pełni świadoma i nie wynika z jej przekonań, tylko musi być narzucona przez "złych" innych i okoliczności. Dlatego, mówi profesor, nie można karać kobiety za przerwanie ciąży.
Dwa lata później jednak zmienia zdanie. Zdegustowany Czarnym Protestem kobiet w całej Polsce domaga się już, by kobiety przerywające ciążę były ścigane przez policję. Dlaczego? Bo, jak Chazan się dowiedział, nie wszystkie kobiety mają wyrzuty sumienia, które jego zdaniem powinny mieć. Wygląda na to, że te kobiety, które nie odczuwają katolickiej skruchy, powinny czuć na karku oddech inkwizycji.