
Nikt nie lubi (a zwłaszcza Polak) jak mu się ktoś obcy w życie wtrąca (a zwłaszcza polityk). Jak mu się wmawia co jest dla niego dobre, co jest normalne, i czego nie wolno. Wychodzimy na ulicę obrażeni za zbyt wysokie podatki, za niskie pensje, za zmiany w prawie, z którymi się nie zgadzamy. Często bardzo słusznie. Mamy do tego prawo. Czujemy, że smycz się skraca i w gardło ciśnie tak, że jeszcze chwila i nie złapiemy tchu. Tak jakbyśmy zapomnieli, że w tłumie protestujących są tacy, którzy praw nie mają żadnych - przedstawiciele niektórych środowisk odmawiają im nawet prawa do życia.
Historii o ukrywających swoją orientację homoseksualistach, którzy cierpią żyjąc w małym mieście są setki. Ten scenariusz wydaje się nam jedynym możliwym pod hasłem "gej w małym mieście". Dlaczego? Bo pokutuje stereotyp, że mieszkańcy małych miast są nieobyci, zacofani i bardzo konserwatywni, a dużych to nowocześni i bardzo otwarci ludzie. Tymczasem od dawna wszyscy po równo jesteśmy informowani o tym, co dzieje się na świecie. Ostatecznie, jaka to różnica czy informują nas o wypadkach na drugim końcu kontynentu, kraju czy po drugiej stronie ulicy? Doświadczenie moich bohaterów świadczy o tym, że żadna.
Doświadczenia Łukasza coraz bardziej skłaniają go do decyzji o powrocie do małego miasta. - W Warszawie trzyma mnie tylko praca, a coraz mniej integracja ze środowiskiem LGBT. Fakt, że mam tam znajomych gejów nie gwarantuje mi bezpieczeństwa, ani nie zastępuje rodziny. Czasem nawet tęsknię do tych kumpli z podwórka, z którymi nigdy w piłkę nie grałem, a jednak dzięki pewnemu incydentowi wiem, że mnie w pełni akceptują. Choć momentami zachowywali się jak Walduś z "Kiepskich", potrafili się też po swojemu wykazać. Kiedyś wracałem w nocy do domu, to była sobota, po mojej ulicy kręcili się pijani blokersi. Zaczepili mnie, zaczęli popychać pokrzykując "zabić pedała". Zanim dostałem w twarz, a mało brakowało, nagle, nie wiadomo skąd wyskoczyło kilku kumpli z osiedla. Wyciągnęli mnie za szmaty z krzaków i "wrzucili" do klatki, żeby nic mi się nie stało, a ich rozgonili krzycząc: "wypierdalać, to jest nasza ciota". To wulgarne zdanie jest najprzyjemniejszym, jakie w życiu słyszałem – wspomina Łukasz.
napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl
