
Spodek w Katowicach zna każdy. Ale nie każdy wie, dlaczego betonowe ufo ze Śląska ma właśnie taki kształt. Ani że konstruktorzy do ostatniej chwili nie byli pewni, czy postawiony przez nich budynek nie zawali się, gdy na trybunach zasiądą widzowie. Historia katowickiego kolosa, który właśnie obchodził swoje 45. urodziny, kryje wiele tajemnic - ujawnijmy te najciekawsze.
W latach pięćdziesiątych, kiedy zaczęto myśleć o budowie hali koncertowej, był tylko jeden słuszny sposób na wyrażanie wzniosłych idei w sztuce i architekturze - socrealizm. Jak to się stało, że tak dziwaczny budynek jak Spodek mógł powstać i to w ścisłym centrum miasta? Cóż, sposób się znalazł.
Nie było łatwo przekonać komunistyczne władze, że miasto powinien reprezentować budynek tak jak na ówczesne standardy dziwaczny. Konstruktorzy udowodnili jednak, że to tylko budynek o kształcie spodka, którego minimum powierzchni będzie osadzona na ziemi, wytrzyma wstrząsy w okolicznych kopalniach. W efekcie w 1964 roku rozpoczęto budowę najbardziej rozpoznawalnego w Polsce budynku modernistycznego.
O dachu Spodka mówi się wiele - bo jest podwieszony na linach i nie potrzebuje żadnych wewnętrznych podpór. Bo jego konstruktor, Wacław Zalewski, został wymazany z kart historii przez komunistyczne władze, po tym, jak "zapomniał” wrócić z konferencji w Stanach Zjednoczonych.
Spodek stał się świadkiem wielu interesujących spotkań. Szczególnie upodobali go sobie partyjni dygnitarze, którzy lubili w nim przemawiać, ku wątpliwej uciesze zmuszanych do skandowania haseł na cześć władzy widzów. Ale chyba najbardziej pamiętną jest wizyta kubańskiego dyktatora Fidela Castro.
Gorąco i serdecznie powitało społeczeństwo ziemi śląsko-zagłębiowskiej bohaterskiego przywódcę narodu kubańskiego, I sekretarza KC KPK, premiera Rewolucyjnego Rządu tow. Fidela Castro, który na zaproszenie pierwszego sekretarza KC PZPR tow. Edwarda Gierka przebywa na czele partyjno-rządowej delegacji Kuby z wizytą w Polsce.
Pierwszym wydarzeniem w Spodku, który naprawdę poruszył Polaków, był pokaz Fiata 126p podczas "Wielkiej Wystawy Samochodów” w 1972 roku. W ciągu tygodnia samochód przyszło zobaczyć 250 tysięcy osób. A jeśli komuś udało się dopchać, kilka podstawionych aut można było dotknąć albo nawet do nich wsiąść!
Niektórzy pamiętają jeszcze, że to właśnie w Spodku miała miejsce jedna z największych sensacji w całej historii hokeja. W 1976 roku biało-czerwoni starli w proch ówczesną reprezentację ZSRR, wygrywając aż 6:4. Nie trzeba dodawać, że to Sowieci, mistrzowie świata i mistrzowie olimpijscy, byli w tym meczu zdecydowanymi faworytami.
Do lat siedemdziesiątych w Spodku znajdowało się też kino. I to nie byle jakie. Nie tylko należało do największych w kraju, ale w dodatku grano w nim prawdziwe hity tamtych lat. I tak, łącznie aż 104 tysiące ludzi obejrzało w Spodku "W pustyni i w puszczy”, 60 tysięcy przyszło na "Ojca chrzestnego”. Były też na przykład "Gwiezdne wojny” i "Wielka podróż Bolka i Lolka”.
Jak się dzisiaj miewa Spodek? Po trwających w ostatnich latach licznych remontach, które kosztowały miasto około 120 mln złotych, hala stała się bardziej nowoczesna, wypiękniała, ale też przestała być najbardziej atrakcyjnym miejscem na koncerty. Głównie dlatego, że zamontowano w niej własne, stałe nagłośnienie, które bardziej nadaje się do wykładów i imprez niż koncertów muzycznych.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl
