Internetowe randki niosą wiele możliwości. Jeśli nie szukamy desperacko kogoś na stałe, bywa, że bawią. Ale do czasu. Jeśli ósmy z rzędu Romeo okazał się egoistycznym dupkiem i skóra cierpnie nam na myśl o scenariuszu kolejnego spotkania z powtarzającymi się pytaniami z gatunku „Więc czym się zajmujesz? po których następuje natychmiastowe „Ach, to bardzo ciekawe, wiesz, ja pracuję w branży X. Ostatnio w pracy…”, czas zastanowić się co zrobić, żeby nie marnować wolnych wieczorów na kolejne spotkania z beznadziejnymi przypadkami. O tym jak i o co pytać, by nie dać zwieść się pozorom, rozmawiamy z psychoterapeutą Mieczysławem Jaskulskim.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Pierwsza randka w tzw. realu to spory stres. Gdyby miał Pan podać na szybko pytanie, które można zadać, żeby zyskać o drugiej osobie minimum wiedzy wychodzącej poza fakty z rodzaju „pracuję w urzędzie, hoduję paprotki”, to jakie by ono było?
Takich pytań jest oczywiście mnóstwo, ale jako że wspomniała Pani o randkach z internetu, myślę, że warto byłoby zapytać, dlaczego to właśnie z nami dana osoba chciała się umówić. Pomijając fakt, że wydaje mi się, że to ciekawe i naturalne pytanie, sporo można się dzięki niemu dowiedzieć.
Ok, zadajemy więc pytanie. Na co zwracać uwagę w odpowiedzi?
Nie chodzi o odpowiedź sensu stricto. Nie ma oczywiście złych i dobrych wersji. Choćby demonizowane często w takich sytuacjach mówienie o wyglądzie nie powinno nikogo skreślać. Wielu osobom ciężko umówić się na randkę z kimś, kto nie podoba im się fizycznie i to całkiem zwyczajne kryterium. Należałoby zwrócić raczej uwagę na to, jak dana osoba formuje odpowiedź.
Przede wszystkim czy odpowiadając na takie pytanie mówi o nas, czy o sobie. Posługując się przykładem dotyczącym wyglądu – możemy usłyszeć „Szczerze powiedziawszy po prostu bardzo mi się spodobałaś, masz coś wesołego w spojrzeniu i piękne usta. Ciekawiło mnie jaką jesteś osobą i czy dogadamy się na żywo” albo „Bo ja mam taki gust. Zawsze umawiam się z wesołymi, długonogimi kobietami, koniecznie blondynkami, więc nie mogłaś mi się nie spodobać”. Po tym jak dana osoba odpowie widzimy czy jest otwarta na poznanie, czy też myśli o potencjalnych partnerach w kategoriach dodatku do siebie.
Dobrze ilustruje to pewien dowcip – spotykają się dwie osoby, jedna nieprzerwanie opowiada, a następnie reflektuje się i mówi „O mój Boże, bardzo cię przepraszam, cały czas rozmawiamy tylko o mnie, to straszne, teraz porozmawiamy o tobie. To co o mnie myślisz?” Można mówić pozornie o kimś, ale tak naprawdę cały czas o sobie.
O co warto zapytać na wczesnym etapie znajomości, żeby zobaczyć czy mamy do czynienia z osobą dojrzałą?
Może to być na przykład pytanie dotyczące dzieciństwa, tego, co wyniosło się z domu rodzinnego. W przeciwieństwie choćby do pytania o poprzednie związki, dzieciństwo nie uchodzi za temat, którego nie należy poruszać na pierwszej randce. Warto zwrócić uwagę jak z perspektywy czasu dana osoba postrzega metody wychowawcze stosowane w jej domu. Czy jest zdolna do refleksji dotyczącej własnych rodziców. Ma do nich dojrzałe, stabilne podejście i potrafi docenić dobre rzeczy, ale też zauważyć niedociągnięcia? A może będzie rzucała oskarżenia i pretensje albo wręcz przeciwnie, rysowała płytki obrazek idylli i perfekcji?
A jak przy takim wczesnym kontakcie rozpoznać, że mamy do czynienia z egoistą?
Wspomniane wyżej ciągłe mówienie o sobie i nawiązywanie do siebie, nawet jeśli rozmowa nie dotyczy bezpośrednio osoby mówiącej, to klasyczne i łatwo rozpoznawalne zachowania, które mogą wskazywać na egoizm. Czasem przybierają jednak subtelniejszą formę. Jeśli żyjemy już na tym świecie, powiedzmy, trzydzieści kilka lat, to pewnie słyszeliśmy już parę razy, że jesteśmy strasznymi egoistami i umiemy to w pierwszym kontakcie lepiej lub gorzej maskować.
Czasem rozmawiamy z kimś i widzimy, że zadaje nam dużo pytań, ale słuchając odpowiedzi odpływa, błądzi gdzieś wzrokiem. Rzuca pytanie ogólnie, ale nie zadaje pytań pomocniczych, świadczących o zaangażowaniu w to, co mówimy. Czasem zmienia nagle temat, nie dając nam odpowiedzieć. Niecierpliwi się, kiedy nie może długo w jego odczuciu dojść do głosu.
W rozmowie można rozpoznać najłatwiej typ egoisty nieco dziecinnego, potrzebującego dużo uwagi i średnio umiejącego ją komuś okazać. Nie demonizowałbym symptomów tego rodzaju. Jeśli czyjaś mowa ciała pokazuje, że osoba z którą rozmawiamy walczy ze swoją naturą, usiłuje nam nie przerywać i słuchać, to świadczy to o niej raczej lepiej, niż gorzej. Tu należałoby zapytać o potrzeby osoby, która szuka drugiej połówki online. Są cechy, które będą dla danej osoby do przejścia i zniesienia i takie, z którymi nie jesteśmy w stanie wytrzymać.
Mam koleżankę dla której egoizm jej chłopaka stanowi marginalny problemem. W przeciwieństwie do tego, że bywa nietowarzyski. Myślę jednak, że gdyby ją o to zapytać, opowiedziałaby bez namysłu, że egoizm jest straszną wadą, a nietowarzyskość zwykłą cechą. Odnoszę wrażenie, że istnieje niepisana, ale przyjęta społecznie klasyfikacja cech na przyjmowalne i nieprzyjmowalne.
Mamy łatwość wygłaszania formułek jaki partner powinien być, tyle że najczęściej są to komunikaty płytkie, nieprzemyślane, ale dobrze widziane. Mówimy, że chcemy poczucia bezpieczeństwa, ale nie rozróżniamy, co konkretnie to poczucie bezpieczeństwa dla nas znaczy i co nam je zapewni. Czy ważne jest, żeby druga osoba nas nie krytykowała, żeby dbała o nas w codziennych sprawach pilnując np. żebyśmy ciepło się ubierali, a może wystarczy wysoki mężczyzna wyglądający na silnego? Chwalimy spokój, ale nie zdajemy sobie sprawy, że może się za nim kryć nie tylko stoicyzm, ale też np. chłód emocjonalny.
A jak to jest z osławioną intuicją? Wierzyć jej i skreślać po pierwszym spotkaniu osoby, w których „coś nam nie pasowało”?
Powinniśmy zastanowić się najpierw jak w kwestiach związkowych nasza intuicja radziła sobie dotychczas. Jeśli nigdy nas nie zawodziła albo zawodziła z rzadka, można się zastanowić czy jej nie zaufać. Z kolei, jeśli podpowiadała, że związek jest super, kiedy wcale nie był, albo, że znaleźliśmy partnera na całe życie, a było to złudzenie, należy podchodzić do niej raczej podejrzliwie.
Intuicja nie jest żadną magiczną mocą, a głosem podświadomości. Należałoby się też zastanowić dlaczego nas zawodzi, jakie, nie zawsze dobre dla nas pragnienia może wyrażać. To, co bierzemy za świetną intuicję może też być po prostu statystyką. Raz nasze przeczucie się potwierdziło, a innym razem nie, ale lepiej zapamiętaliśmy ten pierwszy przypadek i teraz uważamy, że mamy świetną intuicję. Niewątpliwie nie należy zapominać o racjonalnym osądzie.
Na jakie typy komunikatów powinniśmy zwracać szczególną uwagę?
Ciężko zrobić listę ad hoc, ale na pewno powinniśmy przykładać wagę do oświadczeń przeczących, które dana osoba wygłasza na własny temat, jak np. „Ja nigdy nie zwracałem uwagi na rzeczy materialne” czy „Nie jestem osobą, która patrzy na powierzchowność”.
Mogą, choć oczywiście nie muszą, wskazywać, że osoba mówiąca ma nieuświadomiony problem z rzeczą do której stawia się w kontrze. Nawiązując do pierwszego przykładu ( „Ja nigdy nie zwracałem uwagi na rzeczy materialne”). Powtarzająca takie zdanie osoba może np. być materialistą, ale uważać, że to zła cecha i przeżywać w związku z tym dysonans, a powtarzaniem go utwierdzać otoczenie, ale przede wszystkim siebie, że to nieprawda. Może też pożądać drogich rzecz, na które nie może sobie pozwolić i rekompensować to sobie psychicznie wygłaszaniem komunikatu, że świat materialny jej nie interesuje.
Co zaburza nam obraz nowopoznanej osoby?
Przede wszystkim chęć idealizowania jej. Jeśli bardzo długo byliśmy samotni i mamy tego dość, albo nie umiemy być sami, często projektujemy wyobrażenia na pierwszą lepszą osobę tylko dlatego, że zwróciła na nas uwagę. Ciężko o racjonalny osąd. Możemy jednak zadać sobie pytanie, dlaczego konkretnie bierzemy daną osobę za elastyczną czy rozrywkowa. Mamy jakieś realne przesłanki, żeby tak ją odbierać, czy wydaje się nam taka, bo takie cechy cenimy u partnera?
A jeśli zależy nam na stworzeniu rodziny i nie interesują nas krótkotrwałe przygody? Przecież nie zapytamy wprost „Chciałbyś być ojcem?”
To pytanie bardzo ważne, choć rzeczywiście może płoszyć i sprawiać nieprzyjemne wrażenie, że nie chodzi nam o drugiego człowieka, a o jakiś plan, który przy jej pomocy chcemy zrealizować. Wydaje mi się, że warto je początkowo pominąć, ale bacznie obserwować reakcje mężczyzny czy kobiety na dzieci. Czy na płacz dziecka w restauracji reaguje ze zrozumieniem czy może przewraca oczami? Czy uśmiecha się na widok przechodzących kilkulatków, czy nie zwraca na dzieci żadnej uwagi?
Nie lubię mężczyzn autorytarnych, jak mogę ich rozpoznać przy pierwszym kontakcie?
Może Pani spróbować negocjować ustalony plan randki albo zaproponować, a potem nalegać na zapłacenie rachunku i zobaczyć w jaki sposób reaguje mężczyzna. Są też autorytaryzmy związane ze sposobem myślenia, taka osoba będzie wygłaszała poglądy z niezbitym przekonaniem o własnej racji, bez patyczkowania się z „wydaje mi się”, „odniosłem wrażenie”.
I znowu chciałbym zahaczyć o kwestię potrzeb. Dla osoby niepewnej, wiecznie wahającej się, partner będący takim światopoglądowym monolitem może być znacznie lepszy niż typ filozofa-eseisty, który nie zapewni wsparcia, a swoim podejściem do życia dołoży rozterek. Możemy też zdawać sobie sprawę z własnych potrzeb, ale łaknąć rzeczy, które nie są wcale dla nas najlepsze. Partner, który zapewni długoletnie spokój, szczęście i miłość niekoniecznie jest tym z którym dobrze gada się bez przerwy kilkanaście godzin, czy bawi do białego rana na imprezach. Trzeba zacząć od refleksji czego trzeba nam na co dzień.
Mam wrażenie, że randki z sieci przyczyniły się do ukonsumpcyjnienia podejścia do szukania partnera. Szukamy nie drugiego człowieka, ale kogoś na czyj widok koleżanki powiedzą „Wow!”
Niewątpliwie trochę tak jest i myślę też, że było tak już przed przeniesieniem randek do sieci. Kiepsko, jeśli nie do końca zdajemy sobie sprawy z naszego podejścia. Poszukujemy często bardzo narcystycznie. Druga osoba ma być dodatkiem do nas, pozwalającym na stworzenie olśniewającego ideału. Kimś, kto zapełni nasze prawdziwe czy domniemane braki, wygładzi mankamenty.
Oczywiście zawsze trochę dobieramy się w pary szukając dopełnienia naszych cech, ale osobę z którą chcielibyśmy być, powinniśmy widzieć przede wszystkim jako kogoś odrębnego i w tej odrębności interesującego. Nie jako połowę popularnego zdjęcia na Facebooku czy nieodzowny element balu sylwestrowego… Osoba, która chce z nas zrobić dodatek nie będzie potrzebowała czasu na obserwację i poznanie nas, może chcieć związku po krótkim czasie, po zdobyciu powierzchownych informacji.
Mieczysław Jaskulski – absolwent Wydziału Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, od 1985r. pracuje jako psychoterapeuta. Certyfikowany psychoterapeuta Sekcji Naukowej Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz certyfikat trenera Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Szkolił się w ośrodku Synapsis oraz w Laboratorium Psychoedukacji. Zajmuje się terapią indywidualną i prowadzi warsztaty umiejętności psychologicznych. Członek Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej.