
PLL LOT przejmie część samolotów i sprzedaż biletów firmy linii lotniczych Nordica. To maluch latający 6 samolotami na regionalnych połączeniach ze stolicy Estonii Tallina. Jednak w tej historii liczy się sam fakt, że po latach strat, cięcia kosztów LOT jest w stanie się rozwijać i przyłączać do biznesu mniejsze firmy.
To pierwszy krok na drodze konsolidacji rynku Europy Środkowo-Wschodniej przez LOT. Linie lotnicze z naszego regionu nie muszą być skazane na podporządkowanie wielkim graczom z Europy Zachodniej, utratę swoich narodowych tożsamości i ograniczanie skali działalności. Przeciwnie. Wraz z LOT-em mogą się dalej rozwijać, jednocześnie budując efektywny hub transferowy w centrum regionu, czyli Warszawie, stolicy Polski, w szczególności w zakresie połączeń dalekiego zasięgu.
Rafał Milczarski, nowy prezes LOT (powołany w styczniu) mówił, że chce rozwijać lotniczy biznes. Gdyby był "misiewiczem", pewnie wzbudziłby najwyżej uśmiech. Ale skończył przyzwoite studia na wydziale ekonomii Uniwersytetu Cambridge, zna się na branży transportowej.
Jeszcze w tym roku mówiono, że inwestorem czy partnerem LOT-u mogliby zostać Chińczycy z Air China. Niemiecka Lufthansa od dawna nie była już zainteresowana. Na tle takich wspomnień przejęcie przez LOT biznesu jakiejkolwiek konkurencyjnej linii to sensacja. Zresztą i tak ten plan sprzedaży spółki zdaje się tracić już na aktualności. Kiedy przynosiła straty jeden z byłych prezesów grzmiał: – Moim zadaniem jest ściąć koszty jak się da, pokazać, że ten biznes jest cokolwiek wart i i sprzedać jak najszybciej pierwszemu nabywcy.
Kto podjąłby decyzję sprzedaży spółki zarabiającej ponad 100 mln i będącej częścią narodowych sreber? Tym bardziej, że w bankach i mediach trwa lub jest zapowiadana "repolonizacja".
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
