
Spór Leszka Balcerowicza z Pawłem Huelle ponownie wywołał dyskusję o stanie polskiej edukacji. Tym razem skupiono się na nauczycielach. Zdaniem Balerowicza, nauczyciele to roszczeniowcy, którzy mają za dużo przywilejów, a za mało pracują. Nie zgodził się z nim Paweł Huelle, pisarz z wieloletnią praktyką nauczycielską, który wskazuje, że nauczyciele pracują w pocie czoła, a mogą z tego wyciągnąć najwyżej 2400 złotych. Kto ma rację?
Nie można uogólniać i wrzucać do jednego wora ponad pół miliona nauczycieli i oceniać ich przez pryzmat tych złych, którzy się nie starają. Ich jest może 1 procent.
- Słowa Balcerowicza są szokujące. Nieprawdą jest, że Karta chroni wszystkich nauczycieli, wręcz przeciwnie: daje możliwość usuwania tych słabych, tylko nie jest to wykorzystywane - wskazuje Krystyna Łybacka, była minister edukacji z SLD, dzisiaj członkini sejmowej komisji edukacji. - Poza tym, nie można uogólniać i wrzucać do jednego wora ponad pół miliona nauczycieli i oceniać ich przez pryzmat tych złych, którzy się nie starają. Ich jest może 1 procent - przypomina Łybacka. Była minister ocenia postawę Balcerowicza jako "jednoaspektową, ekonomiczną", która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, bo pracy nauczyciela nie da się ująć w statystyki.
Profesor Leszek Balcerowicz twierdzi, że obecnie nauczyciele pracują za mało. Ale wszyscy nasi rozmówcy: Krystyna Łybacka, Katarzyna Hall i Zbigniew Dolata z PiS (wszyscy byli nauczyciele) nie zgadzają się z tą tezą. Nauczyciele muszą do swoich lekcji się przygotowywać, a jeśli chcą to robić rzetelnie, to zajmuje to sporo czasu. Tak samo jak sprawdzanie prac uczniów, spotkania z rodzicami i inne obowiązki okołonauczycielskie. - Pensum 18 godzin to mit, bo chcąc się porządnie przygotować na jedną lekcję, można na to poświęcić nawet dwa dni. Oczywiście, że można to zrobić
Pensum 18 godzin to mit, bo chcąc się porządnie przygotować na jedną lekcję, można na to poświęcić nawet dwa dni. Oczywiście, że można to zrobić szybciej, ale wtedy przekłada się to na jakość edukacji. Wykładowcy akademiccy dostają o wiele więcej pieniędzy za pięć wykładów w tygodniu, ich wkład intelektualny jest doceniany.
Posłowie z sejmowej komisji edukacji podkreślają jednak, że uogólnianie tego, ile godzin pracują nauczyciele, jest błędne. Bo jeden poświęca na to wiele godzin, rzetelnie się przygotowując czy proponując dodatkowe inicjatywy dla uczniów, a inny tylko chce "odfajkować" swoje lekcje. Dlatego też tak różne są wynagrodzenia, których system, w gruncie rzeczy, nie jest najgorszy. Wymaga tylko pewnych zmian, które ułatwiłyby placówkom motywowanie nauczycieli do bardziej wytężonej pracy.
Wszędzie na świecie praca nauczyciela podlega pewnym szczególnym uregulowaniom, choćby z uwagi na potrzebę odmiennego podejścia do urlopów i czasu pracy niż w innych zawodach. CZYTAJ WIĘCEJ
Te postulaty, nawet jeśli zostałyby wysłuchane, wymagają jednak jeszcze jednej zmiany: poprawienia nadzoru nad szkołami. - Obecnie system nadzoru został praktycznie rozbity. Rząd odbiera kuratoriom kolejne kompetencje, te instytucje przestają mieć znaczenie - ocenia sytuację poseł PiS. O konieczności poprawienia nadzoru mówi również Krystyna Łybacka, wskazując, że jeśli zasady przyznawania nagród i pensji mają się zmienić, to jednocześnie nadzorcy muszą wykonywać bardziej wytężoną pracę i mieć większe kompetencje, by nie dochodziło do nadużyć ze strony dyrektorów.
I pozostaje tylko postawić pytanie: czemu rządy nie wsłuchują się w te głosy i nie dokonują niezbędnych reform, skoro w podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele trzech różnych opcji politycznych.


