Europa odetchnęła, na giełdach wzrosty, Grecy wybrali swój przyszły parlament. Najprawdopodobniej rząd stworzą zwolennicy reform - Narodowa Demokracja i Pasok. To jednak nie znaczy, że problemy się skończą, a grecka tragedia odejdzie w zapomnienie. Przed Grekami ciężkie lata, które i tak mogą skończyć się opuszczenie strefy euro.
Zdaniem Piotra Kalisza, głównego ekonomisty banku Citi Handlowego prawdopodobieństwo wyjścia Grecji ze strefy euro w ciągu roku - półtora wynosi 50-75 procent. „Sądzimy, że zostanie stworzona większościowa koalicja Nowych Demokratów z partią PASOK (trzecią największą partią: 12% głosów), która będzie działać na rzecz utrzymania programów pomocowych i wdrożenia programu oszczędności. Jednak sądzimy, że negocjacje wewnątrz potencjalnej koalicji będą trudne, a programy oszczędnościowe pozostają niepopularne w Grecji i mogą prowadzić do dalszych społecznych protestów” - napisali w komentarzu analitycy. To nie jedyny taki głos.
Dziennikarz Pulsu Biznesu, Tomasz Raś, który jest w Atenach, pisał dziś rano, że „szanse na stworzenie rządu koalicyjnego w Grecji są równie wysokie jak rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych, które mogłyby się odbyć na jesieni.” Grecy nie mają bowiem doświadczenia w rządach koalicyjnych, a każda z partii wydaje się chcieć czegoś innego. Całe szczęście - dla strefy euro - że wybory wygrała ND, a nie Syriza, o której pisaliśmy w piątek. Nowa koalicja chce kontynuować reformy, ale nieco je uszczuplić i rozsunąć w czasie.
Piłka nożna a sprawa grecka
„O tym, że wyjście Grecji z grupy byłoby bardzo korzystne dla strefy euro mówił też kilka dni temu szef NBP, Marek Belka. Dodał wtedy, że kibicowałby Grecji, ale niestety jest ona z Polską w tej samej grupie, więc nie może” - pisał na swoim blogu w naTemat Rafał Hirsch. Jego zdaniem (tekst pisał przed meczem Grecja-Rosja) to, jak poszło Grekom mogło przełożyć się na wynik wyborów.
Kasa niech płynie
Zdaniem analityków amerykańskiego Goldman Sachs, w Grecji najprawdopodobniej powstanie rząd koalicyjny, który będzie chciał pozostać w strefie euro (tego zresztą chce też większość Greków), ale nie zgodzi się na reformy bezwarunkowo. „Najbardziej prawdopodobną konsekwencją będzie wstrzymanie płatności przez tzw. troikę [Unia Europejska, Europejski Bank Centralny, Międzynarodowy Fundusz Walutowy - red.], choć banki w dalszym ciągu będą otrzymywać pomoc z EBC, chyba że politycy zadecydują inaczej. Grecka obecność w eurolandzie zależy od jej zdolności dostosowania do nowych wymogów pod groźbą wydalenia z bloku w związku z narażaniem jego wiarygodności” - piszą eksperci Goldmana.
Eksperci zachodnich banków zgodnie przyznają, że najlepszym sposobem na uratowanie strefy euro przed rozpadem jest aktywny udział EBC w finansowaniu banków. Niektórzy proponują, by w Grecji wprowadzić walutę równoległą (tzw. greuro). To pozwoliłoby rozruszać gospodarkę, opłacać pracowników i uniknąć opuszczenia euro.
Z kolei według dr Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Kredyt Banku, Grekom nie uda się obniżyć długu do takiego poziomu, który umożliwiłby im pożyczanie pieniędzy od inwestorów. Co z tego wynika? Ano to, że za jakiś czas może być potrzebna kolejna redukcja greckiego długu, czyli banki i inwestorzy, którzy pożyczyli pieniądze Atenom kolejne miliardy euro będą musiały wpisać sobie w straty.
Sytuacja w Grecji jest zła, choć mogła być gorsza. Nastroje społeczne nie pomagają w naprawianiu gospodarki, a większość decyzji - jak te o ewentualnych ustępstwach wobec kraju - zapadać będą raczej w Berlinie i Paryżu, niż w Atenach.