
Bioenergoterapia, joga kundalini, reiki, hooponopono, kabała, psychoterapia, ajurweda – to nazwy zaledwie kilku praktyk związanych z szeroko pojętą duchowością, o których można przeczytać na stronach „Pełni życia”, najnowszej książki Agnieszki Maciąg. To kolejna publikacja tego typu wydana w ostatnim czasie przez osobę znaną szerszemu gronu głównie z małego ekranu.
Dziewczyna otwiera na chybił trafił Pismo Święte, które cały czas niosła ze sobą (nic innego nie zabrałyśmy, nawet odrobiny wody!). Czyta na głos: „Idźcie tą drogą. Ta droga jest właściwa”. Jesteśmy oszołomione, a nawet porażone. Poszłyśmy tą drogą w milczeniu. Mój umysł stale pytał: „Czy to prawda? Czy można temu zaufać?”. Ale moja dusza była już spokojna.
Mając jakiś dylemat lub pytanie, otwieram książkę na losowo wybranej stronie i znajduję rozwiązanie, którego szukałam. Otwierając się na życie, zaczęłam się komunikować z wyższą inteligencją i za każdym razem dostawałam odpowiedź.To już nie była modlitwa wysyłana „w próżnię”, ale pełna komunikacja, która działa w obie strony. Prawdziwy cud, który stał się moją codziennością.
Mój krytyczny umysł nie pozwoliłby mi na to. Jakieś zabobony! – myślałam o takich sprawach. Jestem przecież racjonalnym Bykiem, mocno stoję na ziemi. Ale ponieważ zawarłam umowę, szłam tam, gdzie mnie ten nurt życia zabierał. Bez przesadnej wiary, ale też bez sceptycyzmu.
Muzyka może sprawić, że nasze samopoczucie będzie dobre, ale może również wzbudzić w nas agresję albo podciąć skrzydła. Na przykład powtarzane przez wielu słowa przeboju „w życiu piękne są tylko chwile” działają na ludzi jak emocjonalny wirus. Cóż to za przekaz! W życiu piękne są tylko chwile? A skąd autor o tym wie? A może w życiu piękne są wszystkie chwile?
Za sprawą pozornie niewinnej piosenki miliony osób „wdrukowują” sobie, że życie jest tak naprawdę ciężkie i ponure, a to, co w nim dobre – kruche i ulotne. Bardzo żałuję, że nie miałam wiedzy o energiach, gdy byłam nastolatką. Jednego dnia śpiewałam podnoszące na duchu pieśni oazowe, drugiego – słuchałam muzyki, która odbierała mi siły, radość i nadzieję.
(…) zafascynowała mnie możliwość pracy z młodym człowiekiem na zupełnie innej płaszczyźnie: duchowej. Wykorzystałam już wszystkie dostępne mi metody, nie miałam więc nic do stracenia. Może mój zbuntowany nastoletni syn ich nie zaneguje?
(…) Gdy syn spał, oczyszczałam go mentalnie. Kiedy wychodził z domu, „wysyłałam” za nim archanioła Michała. Oczyszczałam też jego pokój z nagromadzonych tam negatywnych energii. Gdy mieliśmy sprzeczkę lub nieprzyjemną wymianę zdań, natychmiast udawałam się w spokojne miejsce, otwierałam swój zeszyt i się modliłam.
Efekty były zdumiewające. Nie mówiłam Michałowi o tym, co robię, jednak siła tego oddziaływania była tak ogromna i pojawiła się tak szybko, że nie mogłam uznać tego za przypadek!
Napisz do autorki: helena.lygas@natemat.pl
