
Niektóre z polskich mediów są oburzone zakazem publikowania wizerunku uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa. Taka decyzja rzekomo miała zapaść we Francji. Problem w tym, że płomienne nagłówki odgrzewają temat sprzed dwóch lat, a sprawa dotyczy jednego filmu.
REKLAMA
Polski internet obiegła wieść o zakazie publikowania zdjęć uśmiechniętych dzieci z syndromem Downa we Francji. TVP stwierdziło nawet, że to cenzura, a TV Republika poszła dalej i obwieściła "kompromitację lewicy" i "nowożytne barbarzyństwo".
"Rada Stanu (najwyższy organ francuskiego sądownictwa) uznała, że publikacja uśmiechniętych buziek dzieci z Zespołem Downa jest niewłaściwa, ponieważ takie wyrażanie szczęścia 'prawdopodobnie narusza spokój sumienia kobiet, które legalnie dokonały innych osobistych wyborów" – czytamy w opisie programu, którego gośćmi byli Kaja Godek i dr Kazimierz Szałata.
Odgrzewany kotlet sprzed dwóch lat
Czemu francuski rząd postanowił decydować kto może się uśmiechać? Otóż problem w tym, że… nie postanowił. Krzyk w mediach wzbudziła sprawa spotu "Dear Future Mom", który faktycznie musiał zniknąć z francuskiej telewizji. Decyzję podjął nie rząd, tylko Conseil supérieur de l'audiovisuel, odpowiednik naszej KRRiT, a doszło do tego w 2014 roku.
Czemu francuski rząd postanowił decydować kto może się uśmiechać? Otóż problem w tym, że… nie postanowił. Krzyk w mediach wzbudziła sprawa spotu "Dear Future Mom", który faktycznie musiał zniknąć z francuskiej telewizji. Decyzję podjął nie rząd, tylko Conseil supérieur de l'audiovisuel, odpowiednik naszej KRRiT, a doszło do tego w 2014 roku.
Obarczana winą Rada Stanu odrzuciła prośbę Fundacji Jerome’a Lejeune’a o ukaranie i cofnięcie decyzji CSA za nadużywanie władzy. To zresztą nie koniec sprawy, bo fundacja zapowiedziała już odwołanie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Nagrodzony w Cannes film "Dear Future Mom" nagrano przed prawie trzema laty z okazji Światowego Dnia Zespołu Dawna. Materiał przedstawiał młode osoby z tą przypadłością, które opowiadały o swoim codziennym życiu. Adresatkami ich historii są kobiety, spodziewające się dzieci. Wiadomość, którą chcą przekazać jest prosta: "My też możemy być szczęśliwi". We Francji, gdzie 96 proc. ciąż z tą chorobą jest przerywanych, nabiera to dodatkowej wymowy.
Nie zakazali, tylko odrzucili apelację
Od 21 marca do 21 kwietnia wyświetlany był na kilku francuskich stacjach, a na YouTube odnotował ponad 5 mln odsłon. Dopiero 25 czerwca CSA przesłała do telewizji pismo z ostrzeżeniem, by nie emitować tego materiału w paśmie reklamowym. Jednocześnie CSA twierdzi, że nie doszło do cenzury, wyjaśnia, że materiał, po którym dotarło wiele skarg, nie spełniał zasad użyteczności publicznej, a swoje pismo traktuje jako prośbę.
Od 21 marca do 21 kwietnia wyświetlany był na kilku francuskich stacjach, a na YouTube odnotował ponad 5 mln odsłon. Dopiero 25 czerwca CSA przesłała do telewizji pismo z ostrzeżeniem, by nie emitować tego materiału w paśmie reklamowym. Jednocześnie CSA twierdzi, że nie doszło do cenzury, wyjaśnia, że materiał, po którym dotarło wiele skarg, nie spełniał zasad użyteczności publicznej, a swoje pismo traktuje jako prośbę.
Według CSA, film spełnia zadanie, jako forma przeciwdziałania stygmatyzacji osób niepełnosprawnych, ale jako materiał skierowany wprost do przyszłych matek, nie przedstawia pełnego kontekstu sprawy. W wyjaśnieniu pojawia się także kwestia podkreślona przez TV Republikę. Zdaniem instytucji, materiał może powodować także zaburzenia u kobiet, które decydują się na przerwanie ciąży po stwierdzeniu choroby.
Czy był jednak odgórny zakaz publikowania jakichkolwiek zdjęć uśmiechniętych osób z zespołem Downa, którego trzeba się teraz sztywno trzymać? Nic takiego!
Napisz do autora: mateusz.albin@natemat.pl
