30-letnia Halina T. wzięła udział w "ceremonii kambo" w Grodzisku Mazowieckim. Zabieg miał głęboko oczyścić jej organizm, a polega on na umieszczeniu pod skórą toksyny uzyskiwanej z jadu żaby chwytnicy zwinnej.
Moda na kambo pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie szamani używają toksyny podczas obrzędów. W Polsce reklamuje się ją jako uniwersalny sposób na wszystkie dolegliwości - od cukrzycy, przez reumatyzm, depresję, chorobę Alzheimera czy AIDS.
Organizm Haliny T. ostro zareagował na podanie toksyny. Wymiotowała, a później straciła przytomność. We wtorek miała trafić do szpitala z obrzękiem mózgu. Zmarła dzień później. Prowadzone jest śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci.
W internecie aż roi się od rzekomych opinii na temat Kambo. – Odnośnie samopoczucia po Kambo – wstałem rano obolały, do popołudnia byłem mocno wyciszony, a pod koniec dnia dostałem niesamowitego kopa – wszedłem na zupełnie inne obroty wszystko jest zupełnie inne, takie lekkie i wspaniałe ciało i dusza zupełnie inaczej gra – pisze Czarek z Warszawy.
Anonimowe wpisy są tak skonstruowane, aby odpowiadały na typowe problemy dzisiejszego społeczeństwa. – Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w ceremonii. Po ceremonii lepiej się wysypiam, codziennie śnię i ogólnie mam więcej energii i chęci do działania. Czuję także znacząco mniejszy pociąg do używek. Zarówno ja, jak i moi znajomi, zaczęliśmy bardzo zwracać uwagę na to co jemy, piejmy i robimy, w myśl hasła „Twoje ciało jest Twoją świątynią”. Ogólnie powoli planuję kolejne spotkanie z kambo cura, bo odczuwam potrzebę i chęć dalszego oczyszczenia – pisze Mateusz z Warszawy.
Organizator warsztatów w Grodzisku Mazowieckim został już przesłuchany jako świadek. Twierdzi, że zabiegami zajmuje się już od ponad roku. Dariusz Ślepokura, szef tamtejszej prokuratury rejonowej poinformował, że trwają ustalenia, czy taka substancja jest dopuszczona do obrotu w Polsce i czy w jej składzie znajdują się elementy groźne dla życiu i zdrowia ludzi.