„Nie umawiam się z dziewczynami, które mają więcej niż trzy zdjęcia na fejsie”. Takie wyznanie usłyszałam ostatnio od mojego atrakcyjnego znajomego, który nie stroni od romansów. Początkowo byłam oburzona. W końcu ilość zdjęć nie może świadczyć o człowieku. Przejrzałam profile znajomych. Ilość może nie świadczy, ale jakość już trochę tak. Zobacz, co mówi o tobie twoje profilowe.
Kwiecień 2010 roku. Moi znajomi na Facebooku zamieniają się masowo we flagi. Nie ma już ładnych dziewczyn i kuszących chłopców, są kotyliony, czarne wstęgi i orzełki. Czerwiec tego roku. Króluje Kuba Błaszczykowski naprzemiennie z wizerunkiem wymalowanego kibica. Zdjęcie profilowe mówi o tobie więcej niż myślisz. Pokazuje z kim sympatyzujesz, jak spędzasz czas, co się dla ciebie liczy. W końcu wybierając główne zdjęcie decydujesz się na wysłanie światu komunikatu. Mam nową fryzurę, jestem chętną singielką, byłem na luksusowych wakacjach. Wszystko się zmieści, a nawet jeszcze więcej. Przecież nie tylko nasze zdjęcie mówi, tak samo wymowny jest jego brak. Nie przypadkowo ustawiamy na profilowe obraz Warhola, zdjęcie Audrey Hepburn czy rysunek Myszki Miki. A zdjęcia z dzieciństwa? Przejrzyjcie profile znajomych. Ilu z nich jako „główne” ustawiło sobie słodką fotką z dzieciństwa. Czyżby chcieli wrócić do dawnych czasów? A może po prostu to ich ostatnie ładne zdjęcie? Myśli się kotłują. Powstają teorie. Profilowe zaczyna działać.
Stylów jest kilka. Jedni zmieniają zdjęcia jak rękawiczki. Każda ważna chwila ląduje na profilowym. Nie trzeba czytać wpisów i komentarzy, wystarczy przejrzeć galerię głównych żeby poznać całą historię życia. Zobaczyć śluby, rozstania, narodziny, wycieczki i emigracje. Inni żonglują kilkoma fotkami. W zależności od nastroju przywołują dawne czasy. Jedni lubią fotografować się w grupie, inni zawsze funkcjonują z ukochanymi. Coraz częściej jednak profilowa fotka jest perfekcyjnie obrobiona w photoshopie. Ładna, trochę podkręcona. Zwykle mająca nie wiele wspólnego z rzeczywistością. Jeśli mamy jedno takie zdjęcie, jest dobrze, zwykle jednak niewolnicy swojego wyglądu strzelają całymi seriami. Sesje na basenie, słodkie minki prosto z modnego klubu i niewinne foteczki w plenerze. Do znudzenia. Nie dziwi, więc fakt, że co bardziej świadomi zaczynają wypisywać się z trendu „zobacz mnie na fejsie, a dowiesz się o mnie wszystkiego”.
– Trudno mówić o takim trendzie. Na pewno jednak coraz większą uwagę zwracamy na to, jak jesteśmy postrzegani na portalu – Gabriel Matwiejczyk, psycholog społeczny. – Zdjęcie profilowe to forma autoprezentacji. Zauważmy, że większość profilowych jest robionych na wakacjach. Dlaczego? Jesteśmy wtedy bardziej zrelaksowani, a przez to atrakcyjniejsi. Facebook daje nam dużo możliwości na kontrolowanie treści, która wpuszczamy do Internetu. Dawniej nikt na to nie zwracał uwagi, teraz często zastrzegamy swoje galerie dla określonej liczby osób. Powstały nawet firmy, które zawodowo czyszczą internet z umieszczonym tam treści. Cóż, pierwsze zachłyśniecie mamy już za sobą, teraz nadszedł czas refleksji. Na każdym poziomie – dodaje Matwiejczyk.
Krytycznie podchodzimy już nie tylko do „profilowego”, ale też do tego, co można znaleźć w galeriach. Zdjęcia z imprez czy nieudane ujęcia zwykle lądują w zastrzeżonych folderach. Tak, jak rozcałowane fotki z chłopakami i nieciekawe widoczki z podróży. Umieszczające każde zdjęcie lepiej się zastanowić, kto będzie je oglądał i w jakim celu. Jeżeli zainteresowany nami chłopak, to pół biedy, gorzej jeżeli trafimy na pracodawcę. Wystarczy zresztą przypomnieć sobie, ile razy sami tworzyliśmy na czyjś temat historie, bazując tylko na jego fotografiach. Jakie były? Takie jak zdjęcia. Głównie nieprawdziwe. W końcu im więcej zdjęć, tym więcej domysłów i teorii. W tym świetle wyznanie kolegi zaczyna nabierać sensu. Rzuć okiem na swoje galerię i wyobraź sobie co teraz o tobie myślę. Niech mówi tylko profilowe.