Takie ślady zostawili po sobie myśliwi w Węgorzewie.
Takie ślady zostawili po sobie myśliwi w Węgorzewie. Facebook / Katarzyna Śliwa-Łobacz
Reklama.
Zdarzenie miało miejsce w Węgorzewie. Myśliwi zastrzelili cztery dziki kilkadziesiąt metrów od miejskiej plaży, kilka metrów od drogi i ścieżki spacerowej.
Jak pisze Katarzyna Śliwa-Łobacz, Prezes Zarządu Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE, dzieci i dorośli bali się przechodzić w pobliżu, tym bardziej, że myśliwi polowali z psami, które uprzednio spuścili ze smyczy.
– Smaczku temu wszystkiemu dodaje fakt, że polował z nimi naczelnik wydziału prewencji lokalnej policji – pisze internautka. Ale to, że polowano niedaleko drogi z psami biegającymi bez smyczy to nie jedyne przyczyny, które skłoniły Katarzynę Śliwę-Łobacz na napisania tego emocjonalnego postu. Otóż myśliwi po zastrzeleniu zwierząt wycięli z nich wnętrzności i pozostawili je na śniegu.
Trudno ocenić, czy ma to być karma dla okolicznych bezpańskich psów, czy może lokalna atrakcja dla dzieci, które wnętrznościami zastrzelonych zwierząt mogą przystroić ulepionego bałwana. Jedno jest pewne, to co wycięto ze zwierząt myśliwi pozostawili jak gdyby nigdy nic na śniegu i wrócili do domów.