PZU i Polski Fundusz Rozwoju przejmą kontrolę nad Pekao SA, drugim co do wielkości bankiem w Polsce. Repolonizacja za 10,6 mld złotych? Gdyby chodziło tylko o to, byłaby to najdroższa wymiana szyldów w historii? Paweł Borys, szef PFR opowiada o kulisach transakcji.
Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju: Kupujemy ten bank tanio. 123 złote za akcję to prawie najniższy kurs akcji Pekao od 5 lat, poniżej ceny sprzedaży pierwszego pakietu 10 proc akcji na GPW przez Unicredit kilka miesięcy temu. To bardzo silny finansowo i atrakcyjny bank, przynoszący zyski i wypłacający regularnie dywidendę w kwocie ponad 2 mld zł rocznie. Dotychczasowi włoscy akcjonariusze przez ostatnie kilka lat otrzymali z Pekao ponad 5 miliardów złotych. Teraz te pieniądze pozostaną Polsce.
Przejdźmy od rozbrojenia groźnej miny. Przeczytam teraz paskudne komentarze z internetu...
Jestem gotowy na trudne pytania.
... kontrolowany pośrednio przez państwo bank będzie miejscem pracy dla "Misiewiczów", czy powiedzmy mało kompetentnych, bo delegowanych przez partię pracowników.
W bankowości są wysokie wymagania. Po prostu, aby zarządzać tak dużą organizacją, potrzebne są kompetencje. Przypadkowa osoba poślizgnie się jak na skórce od banana, a skutki w przypadku banku, w którym klienci trzymają oszczędności życia mogą być olbrzymie. Nikt bez właściwego doświadczenia nie powinien kierować Pekao, który ma silną kadrę zarządzającą.
Mało tego, nie zamierzamy jako nowi, najwięksi akcjonariusze, czyli PFR i PZU zmieniać statutu spółki, utrzymując wysokie standardy ładu korporacyjnego. W Pekao większość członków rady nadzorczej nadal pozostanie niezależna.
A Luigi Lovaglio? Choć mówi po polsku i pracuje nad Wisłą z 15 lat, to jednak jest włoskim prezesem, a do tego jednym z najlepiej zarabiających w Polsce, którego wynagrodzenie zawsze wzbudzało sensacje.
Prezes Lovaglio z sukcesem budował wartość Pekao. Z tego, co wiem, zbliża się do emerytury, ale nie ma planu szybkich zmian. W tak ważnym systemowo banku ważne jest stabilne zarządzanie. To nie moment, aby dyskutować o jego wynagrodzeniu.
Kto będzie decydował o sprawach banku Pekao? Czy macie z Michałem Krupińskim, prezesem PZU, wystarczająco dużo niezależności, czy też politycy mogą się wtrącać, nadawać ton?
Nie jestem politykiem, tylko menadżerem. Jestem przekonany, że inwestycja w Pekao przyniesie dobre stopy zwrotu i jest korzystna dla gospodarki i tego banku, który zyskał stabilnych długoterminowych akcjonariuszy. Kiedy Mateusz Morawiecki ściągał mnie do Polskiego Funduszu Rozwoju, umówiliśmy się, że będziemy zapewniali najlepsze standardy korporacyjne, budując silny i kompetentny zespół. Udaje się to realizować.
Myślę, że najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest obecna jakość kadry w PFR, gdzie udaje nam się zatrudniać profesjonalnych menadżerów. Grzegorz Zawada to były dyrektor w takich instytucjach jak Deloitte, czy HSBC, wcześniej pracował przez wiele lat w Londynie, Marcin Piasecki pracował wiele lat w Citibank w londyńskim City, a do tego zdobył unikalne doświadczenie w banku rozwoju na Bliskim Wschodzie. Do zarządu banku BGK trafili m.in. Przemek Cieszyński, związany kiedyś formą Accenture, a prezesem PARP jest Patrycja Klarecka ze świetnym doświadczeniem w BZ WBK i na GPW. Ktoś powie, że brakuje im kompetencji?
Wielkie i dobre, czyli repolonizacja banków?
Właśnie nie, bo tutaj najważniejsza jest ocena biznesowa. Chociaż w sumie dobrze się złożyło, że wpisaliśmy się w to hasło. Sprzyja to akceptacji dla tej transakcji. Według badań TNS zdecydowania wielkość Polaków popiera "udomowienie" banków. Owszem, pojawi się też i pewien patriotyczny akcent, ponieważ wymienimy logo UniCredit na nowe, odświeżone, z dobrze znanym klientom żubrem.
Jakby pan przekonał czytelników, że repolonizacja banków to nie jest tylko fanaberia polityków?
W żadnym kraju nie ma takiego układu sił jak Polsce, gdzie 75 procent banków była własnością zagranicznego kapitału. Uważam, że zdrowe proporcje to około 50/50. Podczas ostatniego kryzysu finansowego obserwowałem, jak właśnie przez system bankowy, kryzys rozlewał się do Polski. To ryzyko dla gospodarki.
W Polsce nic złego się nie działo, tymczasem wiele banków dostało polecenie z zagranicznej centrali, aby wstrzymać akcję kredytową, co było widoczne w 2009 i w mniejszej skali w 2012 roku. Bo tam, za granicą, robiło się gorąco i było to przekładane na decyzje odnośnie finansowania głównie przedsiębiorstw w Polsce. Gdyby na początku 2009 roku PKO BP nie podjął decyzji, że właśnie ten bank, mimo wszystko, otworzy finansowanie dla małych i średnich firm, to upadłoby ich zapewne ze 100 czy 200 tys. Warto mieć więcej banków, w których kluczowe decyzje podejmuje ktoś na miejscu. Ponieważ to lokalny zespół odpowiada za wszystko, a nie grupa.
Jak trafiła się taka okazja zakupu?
Nowy prezes włoskiej grupy Unicredit już w drugim dniu urzędowania podjął decyzję o pozbyciu się pakietu 10 procent akcji Pekao, ponieważ bardzo konsekwentnie realizuje plan wzmocnienia kapitałowego banku. Wkrótce potem otrzymaliśmy zaproszenie do rozmów na temat potencjalnej sprzedaży całego pakietu akcji. We wrześniu wiedzieliśmy już, że rozmawiamy na poważnie.
To nie jest takie proste mieć w Polsce warty 31 miliardów bank i nagle chcieć się go pozbyć. Groził nam przecież także innych scenariusz. Załóżmy, że Unicredit jako grupa wpada w poważniejsze kłopoty z wypłacalnością. Za problemy lokowanych banków na koniec płacą polscy podatnicy, bo przecież depozyty w bankach gwarantuje państwo. To kolejny argument za tym, że należało przejąć inicjatywę i rozważyć transakcje, która zapewni stabilny sposób sprzedaży.
Skąd pieniądze na transakcję?
PZU ma 5 mld nadwyżki kapitałowej i może z tych pieniędzy zrobić lepszy użytek. Do tej pory kupuje obligacje oprocentowane na 2-3 procent. Dziś przejmuje bank, który daje 6,5 proc. dywidendy rok w rok. Z Kolei Polski Fundusz Rozwoju angażuje około 1,5 miliarda w gotówce, a na resztę organizujemy finansowanie pozyskane z rynku. Szacuję więc, że na tej transakcji jako PFR zarobimy ponad 10 procent.