Paweł, polski przewodnik po Mediolanie do swojego turystycznego programu zwiedzania miasta obowiązkowo dołącza przejazd obok dzielnicy biznesowej. To tu mieści się jeden z najwyższych włoskich drapaczy chmur Torre Unicredito, którego 84-metrowa szpica wbija się w widok na odległe Alpy. To finansowe centrum Włoch. – Włosi nie wierzą i zazwyczaj protestują słysząc, że nasz polski Pekao to jedna z najbardziej zyskownych części ich międzynarodowej korporacji finansowej. Wolą myśleć, że tylko sami sobie zawdzięczają sukces – śmieje się przewodnik.
I ma dużo racji. Po dobrym roku na polskim rynku bankowym Luigi Lovaglio, prezes Pekao ogłosił, że w tym roku jego bank powinien zarobić ok. 2,7 miliarda złotych (po 3 kwartałach ma już 490 mln euro). Reszta europejskich banków kontrolowanych przez włoską grupę Unicredit nie notuje sensacyjnych wzrostów. Włoska część finansowej korporacji w tym samym czasie zarobiła 2 mld euro. Hypovereinsbank - bogaty bank hipoteczny działający w południowych Niemczech zarobił niecałe 600 mln euro. W zestawieniu najbardziej dochodowych rynków bryluje Polska, a następnie liczone są drobniaki z Austrii, Węgier, Czech, Turcji i kilkunastu innych krajów.
Ile Polski we włoskim banku
Jeszcze bardziej polskie proporcje dotyczą wyceny wartości banków. Grupa Unicredit jest wyceniana na 135 mld złotych, a Pekao na blisko 49 mld. zł. Polski bank obsługuje aż 5 z 28 mln klientów grupy. Wychodzi więc na to, że dla dla włoskich menedżerów wcale nie jesteśmy jednym z 19 zagranicznych rynków, na których działa Unicredit, ale odpowiadamy za około jedną piątą ich międzynarodowego biznesu. Potwierdza to prezentacja grupy Unicredit z 2013 roku, gdzie polska część imperium wymieniana jest zaraz po Włoszech i Niemczech jako wyjątkowo zyskowna i o najmniejszych kosztach prowadzenia biznesu.
Z pocałowaniem rączki
Ze wszystkich zagranicznych inwestorów jacy kupowali nasze banki w latach 90., to Włosi zrobili najlepszy interes. – To była jedna z najbardziej udanych prywatyzacji. W dniu debiutu giełdowego przyniosła inwestorom 28 proc. zysku – twierdzą maklerzy Banku Ochrony Środowiska. W 1998 roku rząd Jerzego Buzka zdecydował się sprzedać pakiet akcji na giełdzie – po cenie 42 zł za walor. Rok później akcje jednak staniały i wtedy zakup pakietu 53 proc. akcji zadeklarowali Włosi z Unicredit. Od tamtego czasu wartość akcji wzrosła ponad 3 krotnie.
Pekao wcale nie był zacofanym i zapyziałym bankiem. Jako pierwszy utworzył w 1991 roku biuro maklerskie, które wprowadzało na giełdę prywatyzowane spółki. Również w Pekao wydano pierwszą kartę kredytową w Polsce – aby ją otrzymać klient musiał złożyć w skarbcu depozyt 20 tys. dolarów gotówce. Z kolei Eurokonto było pierwszym na rynku nowoczesnym pakietem produktów i usług z akceptowanym,i w całej europie euroczekami i elektronicznym dostępem.
– Włosi kupowali lokalny bank w dużym, ale biednym kraju z perspektywami. Dziś zacierają ręce, bo zyski z polskiego rynku zasilają kasę centrali – mówi jeden z byłych menedżerów Pekao. – Mało tego, kiedy w 2012 roku, gdy mówiło się o bankructwie włoskiego państwa, kolos chwiał się na nogach ogłaszając ponad 10 mld euro strat. To właśnie pieniądze polskich klientów – 1,4 mld złotych wypłacone jako dywidenda przyczyniły się do uratowania włoskiej grupy. A polski bank wyceniano na rynkach finansowych wyżej niż bank-matkę – dodaje.
Egzekutor
Kilkakrotnie bywało tak, że to Polacy swoimi oszczędnościami i opłaconymi odsetkami od kredytów ratowali włoski bank. W kryzysowym 2008 roku Komisja Nadzoru Finansowego domagała się od banków, by te zrezygnowały z wypłaty dywidendy. Mimo tych zaleceń, w 2008 roku Unicredit, właściciel Pekao SA, zadecydował o wypłacie 125 proc. zysku netto. Nie inaczej było pod koniec 2011 roku: – Banki muszą liczyć się z możliwością negatywnego wpływu na ich sytuację finansową, powinny monitorować zagrożenia i zapewnić odpowiedni bufor kapitałowy – wyjaśniał przewodniczący KNF. Jednak mimo groźnego kiwania palcem przez urzędnika państwowego nadzoru, kilka banków, w tym Pekao SA, wypłaciły dywidendę.
Luigi Lovaglio, obecny prezes Pekao SA słynie z twardych rządów. Przez wiele lat sterował on polskim bankiem z tylnego fotela, ukrywając się w cieniu nominalnych prezesów Jana Krzysztofa Bieleckiego czy Aldony Kameli-Sowińskiej.
– Nie chcę, żeby rentowność tego banku była za wszelką cenę najwyższa. Chcę stworzyć sytuację, która pozwoli bankowi dziś i za 100 lat być na tym rynku, utrzymać poziom zatrudnienia i wspierać gospodarkę – mówił Luigi Lovaglio,w jednym z nielicznych wywiadów. – Kiedy rynek rośnie, można blefować. Jeśli jest trudny, liczy się reputacja. Reputacja to jedno, a ryzyko kredytowe to drugie. Bank Pekao uchodzi za instytucję, która bardzo mocno "przeczołguje" chętnych na kredyty. A kiedy pojawiają się kłopoty, bardzo szybko przychodzi po zwrot swoich pieniędzy – dodał.
Pekao słynie z bezpardonowego traktowania firm, które wpadają w problemy. Tuż przed turniejem Euro 2012, kierowany przez Lovaglio Bank Pekao wypowiedział kredyty dwóm wielkim firmom budowlanym - PBG i Hydrobudowie, wbijając obu firmom duży gwóźdź do trumny. Do włoskiego prezesa przylgnęła wówczas łatka bezwzględnego egzekutora firm.