We wtorkowe popołudnie w centrum Warszawy pojawiły się tysiące osób. To uczestnicy kilkunastu marszy, które odbywają się dziś w stolicy. Największe z nich to standardowo "starcie sił" zwolenników PiS i KOD-u.
Marsz KOD "Stop dewastacji Polski" ruszył sprzed dawnej siedziby KC PZPR. Manifestanci przeszli Alejami Jerozolimskimi pod siedzibę PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie.
– To jest przerażające – mówili o sytuacji w Polsce uczestnicy marszu KOD. W dłoniach trzymali flagi Polski i Unii Europejskiej. Wśród nich maszerowali liderzy opozycji - Mateusz Kijowski, Władysław Frasyniuk, Ewa Kopacz i wielu innych.
– Dzisiaj, po 35 latach znowu musimy być razem. Nie dajmy się podzielić! Nie dajmy podzielić Polek i Polaków! Nie dajmy się podzielić w KOD-zie! – powiedział Mateusz Kijowski.
Z Gdańska do Warszawy przyjechał działacz KOD - Radomir Szumełda. – Gdańsk-Warszawa, wspólna sprawa! – mówił do uczestników marszu. I choć grzmiał o jedności, wielu komentatorów odebrało jego wystąpienia jako walkę o pozycję lidera KOD.
– Pojęcie Solidarności przestało być tylko medialnym frazesem. Solidarność stała się faktem, co widać, tu na Nowogrodzkiej pod siedzibą PiS-u. Mam złą wiadomość dla Jarosława Kaczyńskiego! Strajk obywatelski w ramach szerokiej koalicji będzie trwał. To nie jest nasze ostatnie spotkanie! – mówił Szumełda.
Padły też ostre słowa odnośnie tego, co spotka polityków PiS w przyszłości. – Odpowie pan za sprawstwo kierownicze – mówił do Kaczyńskiego Radomir Szumełda.
Tuż po godzinie 18:00 rozpoczął się marsz PiS, na którym obecne są najważniejsze osoby w państwie - Jarosław Kaczyńskie i Beata Szydło. Zwolennicy obecnego rządu zebrali się na Placu Trzech Krzyży.
– Trzeba zapytać, dlaczego ciągle pamiętamy, dlaczego ciągle czcimy tę rocznicę – pytał Kaczyński. I mówił, że dla Polaków najważniejsza jest wolność. – Musimy ciągle przekonywać tych, a wciąż jest ich dużo, czym był komunizm, czym była kolonialna a później zbliżona do protektoratu zależność od Związku Radzieckiego – mówił prezes PiS.
"Naczelnik państwa" poświęcił znaczną część swojego przemówienia na to, by wyjaśnić przyczyny pojawienia się tłumów wiecujących przeciwko władzy.
Kaczyński mówił o "wściekłym oporze", z którym spotykają się zmiany w państwie wprowadzane przez PiS. – To oni próbują dziś zanurzyć Polskę w grę absurdu – wskazywał Kaczyński. I wyjaśniał, że z jego punktu widzenia nie powinno się porównywać rządu PiS do tego, który sprawował władzę w czasie stanu wojennego. – Musimy wiedzieć, po co jest to wszystko robione, po co to całe szaleństwo i gigantyczne oszustwo – grzmiał. I od razu wyjaśnił: Po to, aby ludzi przekonać do tego, że dobra zmiana nie jest dobrą zmianą.
Bitwa na wiece trwa.
Post jest aktualizowany.
Reklama.
Udostępnij: 2776
Jarosław Kaczyński
Mamy dzisiaj do czynienia z wielką pozytywną zmianą. Mamy rząd dobrej zmiany - rząd Beaty Szydło. Mamy uparte dążenie do tego, by Polska się zmieniła. By była o wiele bardziej niż wcześniej sprawiedliwa.