Jeżeli do kin wchodzi polski film to znaczy, że na afiszach będzie nudno albo żenująco. Bardzo rzadko zdarza się, żeby towarzyszyła mu grafika, która przyciągnie i ucieszy oko. Plakat filmu "PolandJa" to kolejny, solidny "cios po pysku" wszystkich potencjalnych widzów.
Photoshop reklamowany jest jako program, który pozwala zrobić z fotografią wszystko, od podstawowej obróbki i retuszu po tworzenie realistycznych fotomontaży. Jest tylko jedno miejsce na świecie, gdzie ten bezkres możliwości nie znajduje zastosowania.
Jest to marketing polskiej kinematografii. Tu zapotrzebowanie jest na lasso do wycinania i... w zasadzie tyle. Zdjęcia aktorów pochodzą z sesji promocyjnej, tło wystarczy białe, ewentualnie można dać jakiś gradient, a czcionkę dobierze się najprostszą. Chwila roboty, można drukować i rozwieszać po mieście.
Szpetna tradycja
To już niemal tradycja. Niemal każdą polską komedię zapowiada uderzająca po oczach biel, kilka niedopasowanych póz aktorów i odrobina czerwieni w typografii. Wypisz, wymaluj – nowa Polska Szkoła Plakatu!
Promocja filmu "PolandJa", który na ekrany wejdzie w lutym, to kolejny etap rozwoju tego specyficznego nurtu w sztuce. O ile wspomniany wyżej schemat bywał estetyczny, twórca plakatu nadchodzącej produkcji, postanowił pójść w inną stronę. Typową nudę połączył ze swoistym, reklamowym turpizmem, który atakuje zmysły widza, do momentu, w którym wywołuje mdłości.
Głównym elementem tej kompozycji, są oczywiście powklejane byle jak główki aktorów. Odwiedzając regularnie portale filmowe, przyzwyczailiśmy się już do kolaży postaci, które są zupełnie inaczej oświetlone, oraz mają niedopasowane odcienie. To obraża tylko trochę. Dużo bardziej razi tło, którego kolory mogą symbolizować wyłącznie powstrzymane w pierwszym odruchu wymioty.
Zasmużonemu krajobrazowi Warszawy towarzyszy niestrawne połączenie prześwietlonego różu, mdłej zieleni i odcieni niebieskiego – tak brzydkie, że nikt chyba nie przypuszczał, że mogą istnieć w palecie barw.
Powiedzmy stop chałturze!
Oczywiście kiepscy graficy zdarzają się na całym świecie, a chałtura w marketingu to domena nie tylko kina. Mimo to, lata wywieszania fatalnych plakatów wskazują na to, że dla naszych dystrybutorów jest to działalność domyślna. Nie oczekuję wcale, że wrócimy do wysmakowanych, artystycznych posterów sprzed 20 lat.
Liczę tylko na to, że gdzieś między przyjęciem zlecenia, a deadline'em w głowie grafika pojawi się pomysł. Bo to tylko jedna, niewielka iskra boża jest potrzebna aby powstał plakat, który będzie nie tylko ostrzeżeniem przed nadciągającym filmem, ale także dziełem samym w sobie. Takim, które nawet jeśli nie reprezentuje wielkiej sztuki, to przynajmniej na chwilę zwróci uwagę i ucieszy oczy.
Dobry przykład, to czeska komedia "Teorie Tygra". To również photoshopowa zlepka różnych fotek, ale dzięki dynamicznej kompozycji i pomysłowej grze barwami wygląda ciepło i przyjemnie. Rosyjska "Podróż nie poślubna" zachęca do obejrzenia komiksową grafiką. Rysunek jest sztampowy, ale przynajmniej estetyczny. Na koniec rumuńska "Două Lozuri" z dynamiczną i zabawną sceną w instagramowym filtrze.
Przygotowanie takich grafik wcale nie wymaga dużo więcej pracy. Ba! Nie wymaga nawet photoshopowej wirtuozerii. Jedyne co jest potrzebne, to odrobina pasji i radości z tego co się robi. Niektóre z współczesnych polskich plakatów sugerują, że ich autorzy muszą swojej roboty nienawidzić.