
To, co wydarzyło się około godz. 3:00 w Sejmie może być gwoździem do politycznej trumny Jarosława Kaczyńskiego i całego Prawa i Sprawiedliwości. Przed gmachem parlamentu brutalnie rozpędzono pokojową manifestację blokującą wyjazd posłom, a opuszczający gmach prezes PiS zaatakował posłankę PO Agnieszkę Pomaskę. Wyrwał jej telefon, którym nagrywała zajścia w Sejmie, a następnie urządzenie zdeptał jeden z funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej.
REKLAMA
Prezesa Prawa i Sprawiedliwości wyrwał telefon młodej posłance Platformy Obywatelskiej, gdy Agnieszka Pomaska wprost zadała mu pytanie o to, "co robi z krajem". Cała sytuacja wyglądała w ten sposób:
Wcześniej w przepychance między politykami opozycji, a uciekającymi z Sejmu przedstawicielami PiS ucierpiał też poseł Marek Suski, który przewrócił się na schodach.
Władza przejechała siłą
Ciężej poszkodowani są zwykli Polacy, którzy w ramach protestu blokowali wyjazdy z Sejmu. By umożliwić politykom PiS wyjazd z parlamentu, policja zdecydowała się na użycie siły. Po tych działaniach kilka osób leżało oszołomionych na ziemi. Wbrew wcześniejszym informacjom, policja zaprzecza, iż użyty został gaz łzawiący. Dym unoszący się podczas działań miał pochodzić z racy rzuconej przez demonstrantów.
Ciężej poszkodowani są zwykli Polacy, którzy w ramach protestu blokowali wyjazdy z Sejmu. By umożliwić politykom PiS wyjazd z parlamentu, policja zdecydowała się na użycie siły. Po tych działaniach kilka osób leżało oszołomionych na ziemi. Wbrew wcześniejszym informacjom, policja zaprzecza, iż użyty został gaz łzawiący. Dym unoszący się podczas działań miał pochodzić z racy rzuconej przez demonstrantów.