Andrzej Duda powinien użyć autorytetu swojego urzędu.
Andrzej Duda powinien użyć autorytetu swojego urzędu. Fot. facebook.com/andrzejduda

Prezydent Andrzej Duda przez ostatnie półtora roku jest tak posłuszny Prezesowi jakby był szeregowym posłem PiS. To cieniem kładzie się na 1,5 roku jego prezydentury. Ale teraz jest moment, w którym prezydent nie tyle może, co musi zareagować. Dzięki temu nie tylko pomoże naszej demokracji, ale też sobie.

REKLAMA
Dotychczas Andrzej Duda siedział cicho jak mysz pod miotłą, wychodząc z niej tylko by huknąć na opozycję (i później przeprosić) lub podpisać to, co Prezes podesłał. Nie reagował na kolejne łamanie przez Prawo i Sprawiedliwość procedur demokratycznych, bezrefleksyjnie przyklepywał zamach na Trybunał Konstytucyjny i media publiczne.
Jednak niedawno nieśmiało stwierdził, że nie do końca podobał mu się tryb uchwalenia ustawy o kwocie wolnej od podatku (choć oczywiście ją podpisał). Może to był dopiero początek, pierwsza nieśmiała próba wybicia się na niepodległość, czy raczej zmniejszenia swojej zależności wobec Jarosława Kaczyńskiego.
Kiedy w kwietniu w Sejmie doszło do głosowania na cztery ręce prezydent Duda wysłał do Marka Kuchcińskiego list, w którym prosił o wyjaśnienie wątpliwości. Później oczywiście przyjął ślubowanie od sędziego TK wybranego w kontrowersyjnym głosowaniu, ale zareagował. Teraz kiedy de facto nie mamy Trybunału, to prezydent jest ostatnią instytucją, która może postawić tamę naginaniu i łamaniu prawa przez PiS.

Dzisiaj, po pełnej napięcia dobie w Sejmie, prezydent mógłby przyjąć protestujących przed jego pałacem. Mógłby, ale profilaktycznie wyjechał z Warszawy, jak ustaliła reporterka TVN24 Agata Adamek, która rozmawiała z Markiem Magierowskim. A biorąc pod uwagę fakt, że prezydent nie ma zaplanowanych żadnych oficjalnych wydarzeń można podejrzewać, że po prostu pojechał sobie na weekend do Krakowa.
logo
Fot. Zrzut ekranu z prezydent.pl
Ale przecież jeszcze nie jest za późno. Prezydent udowodnił już, że jest w stanie szybko dotrzeć z południa kraju do Warszawy. Powinien więc wrócić i na dobry początek zwołać przedstawicieli partii politycznych i spróbować jakoś załagodzić ten spór. Może za tym pierwszym krokiem przyjdzie odwaga na kolejne.
Najbardziej pożądanym byłaby próba rozwiązania kryzysu u najpotężniejszego polityka w Polsce, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli Duda zdecydowałby się na twarde postawienie sprawy, miałby szansę na poprawienie swojego wizerunku i zachowanie jakichkolwiek szans na reelekcję.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl