Jarosław Kaczyńskie każdego 18. dnia miesiąca urządza na Wawelu w Krakowie miesięcznice pogrzebu swojego brata, śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W niedziele miał z tym jednak spory problem. Kolumnę z prezesem Prawa i Sprawiedliwości i jego świtą zatrzymał tłum opozycjonistów.
Tym razem policja została zmobilizowana jednak o wiele szybciej niż podczas piątkowej blokady Sejmu i szybko funkcjonariusze użyli siły, by zrobić przejazd aktualnie najważniejszej osobie w państwie i innym towarzyszącym jej politykom Prawa i Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński jednak całkowicie nie uniknął nieprzyjemności. Gdy w kierunku auta z pochodzącym z Krakowa wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim tłum krakusów krzyczał głównie "zdrajca" i "hańba", prezesowską limuzynę powitano okrzykami "spieprz....j dziadu".
Czyli słynnym cytatem z rozmowy, którą Lech Kaczyński w 2002 roku przeprowadził przed obiektywami kamer z mieszkańcem Warszawy, który wytknął mu, iż w swojej karierze wielokrotnie zmieniał partyjne szyldy.
Gorąco było także, gdy Jarosław Kaczyński opuszczał Wawel.