Pomimo sugestii lidera KOD Mateusza Kijowskiego, by rozejść się spod Sejmu i wrócić tam dopiero we wtorek, na Wiejskiej pozostała liczna grupa protestujących. Wspierają oni zewnątrz posłów opozycji, którzy w ramach protestu przeciwko autorytarnym działaniom PiS okupują salę plenarną Sejmu. Być może nie pozostaną tam jednak długo. Rodzą się poważne obawy, iż policja i Straż Marszałkowska przygotowują się do rozwiązania siłowego.
Choć od kilkudziesięciu godzin prawie cały sejmowy parking jest zastawiony wozami policyjnymi w niedzielną noc na terenie parlamentu gromadzą się jeszcze większe siły policyjne. Rodzą się coraz poważniejsze obawy, iż partia rządząca planuje eskalację kryzysu i zastosowanie siły wobec posłów opozycji przebywających od piątku na sali plenarnej Sejmu.
O nowym etapie działań Straży Marszałkowskiej przeciwko posłom opozycji donosili wcześniej Agnieszka Pomaska, Krystyna Szumilas, Elżbieta Gapińska i Arkadiusz Myrcha z Platformy Obywatelskiej. Z ich relacji wynika, że strażnicy dostarczyli politykom opozycji zarządzenie marszałka Sejmu, a następnie rozpoczęli spisywanie obecnych na sali.
O tym, że Straż Marszałkowska może przygotowywać się do siłowego usunięcia polityków opozycji z Sejmu poinformował protestujących przed gmachem parlamentu także poseł Cezary Tomczyk. - Straż mówi, że na mocy zarządzenia marszałka Kuchcińskiego przebywanie posłów na sali plenarnej poza obradami jest nielegalne - oznajmił polityk PO. Chwilę później głos zabrał też Grzegorz Schetyna. - Nie ma możliwości, by posłów usuwać z ław parlamentu - mówił.
Z najnowszych informacji napływających od posłów obecnych na sali plenarnej wynika, iż na razie wewnątrz Sejmu panuje spokój.
Niejasno do pytania o to, czy posłowie opozycji mają być usunięci z sali plenarnej odniósł się na Twitterze wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński.