Urzędnicy powiatowi dostali zadanie - przez całą dobą muszą śledzić TVP Info. To pokłosie awarii, która nastąpiła w trakcie orędzia Beaty Szydło. Problem z odbiorem, według Telewizji Polskiej, odnotowano m.in. w województwie lubelskim.
"Kurier Lubelski" podaje, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa chce wiedzieć, co dzieje się z sygnałem TVP Info. W związku wystosowało oryginalną prośbę do wojewodów, w tym lubelskiego. – Jakaś paranoja. Zamiast pracować, mamy oglądać telewizję i to przez dobę. A każdy przypadek zakłócenia sygnału mamy raportować – komentuje to w rozmowie z gazetą pracownik jednego z tamtejszych powiatów.
Rzecznik wojewody Radosław Brzózka wyjaśnia "Kurierowi...", skąd ta zaskakująca decyzja. – (...) Telewizja publiczna pełni ważną rolę w systemie ostrzegania przed zagrożeniami. Chodzi o to, że na pasku na dole ekranu są wyświetlane informacje ostrzegające widzów przed spodziewanymi zagrożeniami – mówi, dodając, że monitoring potrwa dobę.
Nie wiadomo jednak, czy uda się to w przypadku starostwa w Świdniku. Problemem jest brak telewizora. – Nie mamy abonamentu TV – rozkładają ręce tamtejsi urzędnicy. Rozwiązanie: oglądanie w domu w systemie dyżurowym. – Trzy osoby na dobę, przez dwa dni, czyli sześciu ludzi nie może robić nic innego, jak tylko gapić się w telewizor – zauważa sekretarz urzędu Mariusz Wilk.
Okazuje się, że podobnie jest na śląsku. "Dziennik Zachodni" donosi, że Śląski Urząd Wojewódzki rozesłał do tamtejszych samorządów pismo z niemal identyczną prośbą. Mają monitorować odbiór naziemny TVP Info. Sprawę poruszono nawet na sesji rady miasta w Sosnowcu.
Do sytuacji rodem z filmów Barei doprowadziła awaria transmisji orędzia premier. O kłopotach z sygnałem w kilkunastu województwach poinformowała Marzena Paczuska, szefowa "Wiadomości" TVP. Zdaniem Krystyny Pawłowicz firma nadająca sygnał mogła brać "udział w hybrydowym zamachu stanu", Jacek Kurski z kolei zawiadomił ABW.
Teorie spiskowe, teoriami spiskowymi, a w rzeczywistości jest nieco inaczej. Rzecznik firma EmiTel w rozmowie z serwisem INNPoland tłumaczył, że są w bieżącym kontakcie z ABW i jest to pierwsza taka sytuacja w historii.
Skąd wziął się problem? Waldemar Sromek tłumaczył, że awaria dotyczy 11 miejsc w Polsce i jest wynikiem rozsynchronizowania nadajników. Zaprzeczył tym samym doniesieniom niektórych mediów, jakoby sygnał TVP był niedostępny na większości terytorium Polski.