Dziesiątki osób nie żyje, setki rannych - w stolicy Argentyny Buenos Aires miała miejsce tragiczna w skutkach katastrofa kolejowa. Zapisze się do historii kolei w niesławnej kategorii największych wypadków. Choć pociągi są statystycznie bezpieczne w porównaniu na przykład z samochodami, to podobnie jak w przypadku katastrof lotniczych, kolejowe niosą ze sobą wiele ofiar. Najtragiczniejsza była ta na Sri Lance w 2004 roku. Zginęło w niej około tysiąc siedemset osób.
Argentyński pociąg rozbił się na dworcu Once, gdy nie udało mu się wyhamować i uderzył w bufory znajdujące się na końcu toru. Choć jechał zaledwie 26 km/h - pojazd miał pięćdziesiąt lat i był przepełniony. Nowoczesne pociągi są lepiej przystosowane do takich zdarzeń. Jednak nawet najlepsze zabezpieczenia nie mogły pomóc na Sri Lance prawie osiem lat temu. Wtedy nie zawiódł ani człowiek, ani technologia. Winowajcą było tsunami. Nie można z pełnym przekonaniem powiedzieć, ile osób zginęło w tamtej katastrofie. Choć prawdopodobnie było to około tysiąca siedmiuset osób, niektóre wyliczenia mówią nawet o dwóch tysiącach ofiar (ciał znaleziono tylko mniej więcej dziewięćset).
Inna okropna katastrofa miała miejsce prawie 95 lat temu we Francji. Zginęło w niej prawie siedemset osób. Jej tragiczność potęguje fakt, że pociąg przewoził wtedy powracających z włoskiego frontu żołnierzy. Przyczyną tego wypadku była nierozważna decyzja o podpięciu zaledwie jednej lokomotywy do przepełnionych wagonów - nie miała ona wystarczającej mocy by wyhamować zjeżdżając w dolinę.
Największą polską katastrofą kolejową była ta w Barwałdzie Średnim (koło Wadowic) w 1944 roku. Zderzyły się wtedy dwa pociągi - pasażerski z Zakopanego do Krakowa z niemieckim towarowym składem. Jak to się stało? W związku z uszkodzeniem przez partyzantów części torów, na stacji Kalwaria Zebrzydowska skierowano osobówkę na okrężną drogę przez Wadowice i Spytkowice. Niestety była to ta sama droga, którą w przeciwną stronę mknął pociąg z zaopatrzeniem dla niemieckiego wojska. Wysłano jeszcze lokomotywę, która gwizdem miała ostrzegać o niebezpieczeństwie, gdy dyżurny w Kalwarii zorientował się, że może dojść do katastrofy. Niestety nic to nie dało. Zginęło wtedy około sto trzydzieści osób, a rannych zostało ponad sto.