
Reklama.
Aktorzy tzw. "gorszego sortu" kojarzeni są z opozycją. Chcą bronić wolności, o której rozmawiają z Renatą Kim, dziennikarką "Newsweeka". Przeraża ich, że któregoś dnia ktoś zapuka do ich drzwi, zapyta z kim śpią i w co wierzą. Wykonując taki a nie inny zawód czują jednak odpowiedzialność. – Jesteśmy osobami publicznymi, mamy wpływ na opinie innych. Naszym obowiązkiem jest stawanie po jasnej stronie mocy – przekonuje Ostaszewska.
Rozmówcy Kim nie zostawiają suchej nitki na ekipie rządzącej, boli ich mowa nienawiści podsycana przez Kościół, uzależnienie władzy od duchownych czy "dobra zmiana" w instytucjach kultury i publicznych mediach. Boli układanie rzeczywistości pod dyktando władzy we wszystkich dziedzinach życia. "Niepokoi mnie niszczenie edukacji. Ci eksperci od podstawy programowej bredzą, że prezerwatywa jest rakogenna. Nie mówiąc już o 'klasach matematyczno-narodowych'" – stwierdza Poniedziałek. Cielecka nazywa takie działanie "rewolucją mentalną" PiS, Stuhr mocniej, bo uważa, że jej przedstawiciele "chcą wychować nowego obywatela - 'małego narodowca'".
Na pytanie, dlaczego chodzą na antyrządowe demonstracje, zgodnie odpowiadają, że nie mogą milczeć. "To wszystko, czego dokonali ludzie walczący o wolność, o demokrację, jest teraz błyskawicznie niweczone. Mamy milczeć, gdy niszczy się edukację, autorytety, gdy zakłamuje się historię, gdy szczuje się ludzi przeciwko sobie?" – pyta Poniedziałek, dodając, że stoimy na skraju wojny domowej. "Na skraju państwa autorytarnego." – przekonuje Ostaszewska, jej zdaniem dlatego nie wolno być neutralnym.
Cała czwórka za brak neutralności spotkała się z tzw. hejtem, i nie tylko w sieci, gdzie najczęściej tego hejtu doświadczają. "Wypowiadamy się i musimy być na hejt gotowi. To zresztą paradoks bycia aktorem: z jednej strony robi się z nas bogów, projektuje się na nas cechy postaci, które gramy. A z drugiej strony uważa się, że jesteśmy objazdowymi dziwkami, które można opluwać" – zauważa znów Ostaszewska.
Wszyscy mierzą się też z rozłamem w swoim środowisku. Przyznają, że nie rozumieją fascynacji PiS swoich kolegów. "Z kolegami o prawicowych poglądach nie da się rozmawiać o sprawach politycznych i społecznych. Jedyną odpowiedzią jest cyniczny uśmieszek. Taki sam jak u komuszego prokuratora stanu wojennego, posła Piotrowicza, gdy krzyczał z mównicy 'precz z komuną!'. To jest rechot historii" – komentuje Poniedziałek. Prawicowi aktorzy to jedno, drugie to podział społeczeństwa, który bardziej martwi Ostaszewską. "Politycy i radykalny odłam Kościoła katolickiego wykopali między nami wielki rów. Jakiś rodzaj dialogu jest niezbędny" – kwituje.
Rozmowa w całości do przeczytania w najnowszym "Newsweeku".