Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej gen. Leszek Suski w czasie brutalnie rozpędzonego przez ZOMO strajku podchorążych odwrócił się plecami do kolegów. Teraz jest ich szefem z namaszczenia PiS. W obchodach tamtych wydarzeń nie wziął udziału. Przyjechał przed uroczystościami i złożył pod tablicą wieniec. Czyżby się wstydził?
Poczet honorowy, orkiestra, sztandary, Msza Święta, przemówienie, spotkanie tłumu gości w auli Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Wszystko z pompą i paradą, którą lubią strażacy i wcale się tego nie wstydzą.
Komendanta nikt nie widział
Nie inaczej było w przypadku obchodów 35. rocznicy strajku podchorążych ze szkoły pożarniczej w Warszawie. Były wieńce, przemówienia i wszystko, czego wymaga rytuał. Była też silna reprezentacja strażaków, którzy jako studenci brali udział w proteście. Szybko zwrócili uwagę, że brakuje szefa wszystkich strażaków, czyli gen. Leszka Suskiego. – Nie widziałem go, bo go nie było – mówi w rozmowie z naTemat jeden z byłych komendantów wojewódzkich straży, który po zmianach kadrowych pożegnał się z mundurem. W czasie strajku był na pierwszym roku.
– Suski też wtedy studiował. Ale wyłamał się jako jeden z pierwszych – wspomina nasz rozmówca. Tamtego zachowania nie chce jednak oceniać. – Różne były powody, widziałem chłopaków, którzy płakali, gdy musieli opuścić strajk. Suski chyba do takiej akurat grupy nie należał, ale nikt ich nie potępiał – podkreśla. Na dzisiejszym zachowaniu komendanta nasz rozmówca nie zostawia suchej nitki. – Bał się nam spojrzeć w oczy. To żałosny brak odwagi cywilnej. Nie do końca tylko wiem, czy boi się nas za czasy strajkowe, czy za te czystki, które dziś urządza po linii politycznej – twierdzi strażak.
Jak już pisaliśmy w naTemat, zdaniem tzw. klubu strażackich generałów, obecne szefostwo "rozwala" straż pożarną. Nasz rozmówca jest tym także mocno zniesmaczony. – Ale jeśli mówimy o obchodach rocznicy strajku, to Suski powinien przyjść i już. W końcu jest szefem wszystkich strażaków. To jego obowiązek – denerwuje się strażak.
A jednak był
Okazuje się jednak, że komendant Suski pojawił się przed budynkiem szkoły. Ba, w towarzystwie swoich zastępców złożył nawet wieniec pod pamiątkową tablicą. Tak wynika ze zdjęcia umieszczonego na stronie internetowej Komendy Głównej PSP. Widać na nim siedmiu(!) strażaków i to włącznie z tym, który niesie wieniec. – Po co on to zrobił? Wrzucił na stronę, żeby ludzie myśleli że, upamiętnił te wydarzenia? Ci, co tam byli, znają prawdę – podkreśla rozmówca naTemat. I dodaje, że Suski powinien wyjść i powiedzieć, że wprawdzie nie uczestniczył w strajku, ale czci ze wszystkimi osobami, które w nim uczestniczyły. – Ludzie by to docenili – mówi.
– Komendant złożył wieniec w towarzystwie szefa szkoły, swoich zastępców i dyrektorów kilku biur z Komendy Głównej – mówi Agata Siekierska, odpowiedzialna w Szkole Głównej Służby Pożarniczej za kontakt z mediami. Przyznaje, że Suski pojawił się przed uroczystościami i odjechał zanim się zaczęły.
Huczne obchody bez głównego strażaka
Strażacy nie kryją zniesmaczenia zachowaniem gen. Suskiego. – Strażak to zawód, w którym codziennie naraża się życie. Trzeba być odważnym w pracy i dawać przykład w życiu codziennym. Tutaj brak mi słów – wzdycha jeden z byłych komendantów wojewódzkich. O tym, jak wyglądały oficjalne obchody opowiada z uśmiechem. – Była kompania reprezentacyjna, kwiaty, przemowy, sztandary. Wszystko jak trzeba. Byliśmy na Mszy. Aula szkoły wypełniona była po brzegi, a potem siedzieliśmy i wspominaliśmy czasy strajku – mówi.
– Wstyd mi za to, chociaż to nie ja powinienem się wstydzić. Jest takie określenie: mierny, bierny, ale wierny – kończy nasz rozmówca.