Podobno czytelnictwo na świecie dramatycznie spada. A jednak, pewnej – wydawałoby się niszowej – publikacji na 2 tysiące stron udało się w ciągu zaledwie jednego roku doczekać 85 tysięcy egzemplarzy nakładu i sześciu dodruków. Tą książką jest "Mein Kampf" Adolfa Hitlera.
Bestseller masowo kupowany za naszą zachodnią granicą to dwie pokaźne cegły, liczące ok. 2000 stron. Książka nie jest tania. Wydawca życzy sobie za nią 58 euro, a więc ponad 250 zł. Początkowo na rynek miało trafić 4000 egzemplarzy na potrzeby środowiska naukowego. W ciągu roku sprzedano 85 tysięcy i niedługo pojawi się już szósty dodruk. Tym niespodziewanym hitem w Niemczech jest jedna z najbardziej obrzydliwych publikacji XX. wieku - "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Obawy o sentyment za czasami nazizmu są jednak mocno przesadzone.
– Jest to kawałek bardzo podłej historii świata i tę rzecz trzeba tłumaczyć bardzo ostrożnie. Mimo to, ta historia już się wydarzyła i nic na to nie poradzimy. Poza tym dziś, w dobie mediów i internetu, nie da się nałożyć żadnego cenzorskiego zakazu na ten tekst, czy jakikolwiek inny. Nie można udawać, że taka rzecz nie istnieje – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Ewa Pietrzyk–Zieniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.
Neonazizm czy ciekawość?
Podejrzenia, że za sukcesem nowego wydania autobiografii Hitlera stoją neonazistowskie sentymenty pojawiły się natychmiast. Takie teorie już przed rokiem przewidział wydawca, który starał się je wyprzedzić i przedstawią publikację jako antidotum na zbrodnicze ideologie i próbę zmierzenia się z demonem dla dobra nauki. Czy faktycznie popularność książki powinna wzbudzać obawy? Warto pamiętać, że chociaż w Polsce bez problemu można kupić "Protokoły mędrców Syjonu" (sfałszowany tekst o planach zaprowadzenia przez Żydów globalnej dominacji), to jego lektura nie zmienia nikogo automatycznie w antysemitę.
– Wobec narastających tendencji rasistowskich i podobnych, obawy są naturalne, ale nie widzę w tej publikacji większego niebezpieczeństwa niż to, które miało miejsce wcześniej. Szczęśliwie, takie ruchy są marginesem, ale bardzo głośnym. Trzeba też zaznaczyć, że ta książka ma dziś wartość historyczną, ale politycznej już nie. Ruchy związane ze skrajną polityką wynikają m.in. z emocji związanych z ruchami migracyjnymi z krajów arabskich, a nie z jakiejś głębszej ideologii – twierdzi dr Pietrzyk–Zieniewicz.
Skąd więc sukces "Mein Kampf"? To przede wszystkim efekt owocu zakazanego. Do 2015 roku rękę na prawach autorskich trzymały władze Bawarii (otrzymały je od USA) i nie pozwalały na publikację w kraju, oraz za granicą. Kiedy w 2005 roku niesławny tekst chciała opublikować wrocławska oficyna XXL, władze Bawarii wystąpiły z powództwem. Proces zakończył się w 2009 roku, skazaniem wydawcy. Reprintu nie udało się wydać także partii Alternatywa dla Niemiec.
Fakty przeciwko propagandzie
Co czytelnicy znajdą w środku? "Mein Kampf" to wywody Hitlera, zapisane podczas jego pobytu w więzieniu po nieudanym puczu. Podobnie jak ubiegłoroczną reedycję, opublikowano je w dwóch tomach (1925, 1927). Do 1938 roku sprzedano 4 mln egzemplarzy. To po części manifest polityczny, a po części wspomnienia. Hitler przedstawia m.in. swoją wizję wpływu Niemców (przedstawianych jako rasa aryjska) na tworzenie kultury, oraz Żydów na jej destrukcję.
Wydawca legalnego wznowienia nie pozostawił jednak tych teorii bez komentarza. Głównym elementem tego wydania nie jest wcale tekst Hitlera, ale jego długa i dogłębna analiza. Andreas Wirsching, redaktor wydania, przekonuje, że jego celem było przede wszystkim wskazanie manipulacji i kłamstw, które zapisał dyktator III Rzeszy. "Przeciwstawiam fakty propagandzie" – zapewniał.
Późne zwycięstwo dyktatury
Niezależnie od zbrodni, które zainspirowały zapiski i osoba Hitlera, "Mein Kampf" jest po prostu źródłem historycznym. Jak bardzo jest potrzebne Niemcom, pokazują przeprowadzone kilka lat temu badania, z których wynikało, że ogromna część młodych ludzi zza Odry nie miała pojęcia czy Adolf Hitler był dyktatorem, a jego państwo dyktaturą. Raport politologa Klausa Schroedera opatrzono wymownym tytułem "Późne zwycięstwo dyktatury".
W kwietniu bawarski parlament zaczął rozważać włączenie omawiania "Mein Kampf" do programu historii w szkole. W styczniu jedna z agencji niemieckiego MSW przedstawi zalecenia na temat nauczania w tej kwestii.
Być może w niespodziewanym sukcesie książki Hitlera nie powinniśmy dopatrywać się ostrzeżenia przed powrotem nazizmu, ale zapewnienia, że dzięki temu nigdzie do tego nie dojdzie. No i jest to zawsze szansa, że w zachodniej prasie rzadziej czytać będziemy o "polskich obozach zagłady". Jak mawiał Cyceron, nie znać historii, to zawsze być dzieckiem.