Kreda, kadzidło i K+M+B , a od niedawna Orszak Trzech Króli. Tak wiele osób postrzega święto, które oficjalnie nazywa się Objawieniem Pańskim. Ale o co w ogóle chodzi, dlaczego jest tak ważne, że musi być dniem wolnym. No i w końcu, jakie wiążą się z nim zwyczaje? Oto pytania, które krążą w głowach. Odpowiedzi poszukaliśmy więc u fachowców.
Dorastałem u schyłku PRL-u. Wtedy zaczynałem chodzenie do Kościoła i uczyłem się podstaw. Święta rozróżniam, ale do Trzech Króli to w sumie jakoś wielkiej atencji nie mam. Zwłaszcza, że wychowałem się w dużym mieście.
Dzień był pracujący jak każdy inny, wieczorem biegło się na mszę, dostawało kredę, którą rodzic smarował na drzwiach K+M+B, tłumacząc, że to pierwsze litery imion – Kacpra, Melchiora i Baltazara. I tyle. Aha, no i dostawało się zawinięty w papierek proszek, który podobno był kadzidłem i w warunkach mieszkania w tzw. wielkiej płycie, nie bardzo było wiadomo co z tym zrobić. Zalegało więc gdzieś w kącie i zbierało kurz. Podobno w małych miejscowościach byli jacyś kolędnicy, ale wtedy dla nas to były opowieści jak z kosmosu.
A jak to się zaczęło
– To święto jest nawet starsze, niż obchodzenie Bożego Narodzenia – przekonuje krajowy duszpasterz środowisk twórczych ks. Grzegorz Michalczyk. Było obchodzone w Polsce od chrztu Mieszka I. W 1960 r. dzień wolny 6 stycznia zniósł Władysław Gomułka. Wróciło po ponad półwieczu jako dzień świąteczny i – jak przekonuje ks. Michalczyk – fakt, że jest to dzień wolny od pracy to podkreślenie, że w tradycji chrześcijańskiej jest to jedno z najważniejszych świąt. – To Święto Objawienia Chrystusa całemu światu. Ludziom wszystkich wyznań, języków i kolorów skóry. A ponieważ nawiedzili go mędrcy-magowie, zwani często "królami", pochodzący z różnych stron świata, również oznacza, że On jest Zbawicielem wszystkich – podkreśla duchowny.
Tak naprawdę nie wiadomo, ilu tych mędrców było. Mówi się o trzech, bo wymienia się trzy przyniesione przez nich dary. Do stajenki betlejemskiej miała ich prowadzić gwiazda. Kacper ofiarował kadzidło jako symbol boskości, Melchior złoto, czyli symbol władzy królewskiej, a Baltazar mirrę używaną do balsamowania zwłok – zapowiedź męczeńskiej śmierci. – Mówi się, że pisanie na drzwiach K+M+B wywodzi się od pierwszych liter ich imion, ale przecież nadano je dopiero ok. XI w – uśmiecha się ks. Michalczyk. Dodaje, że symbole pomiędzy literami powinny być znakiem Krzyża, a nie "plusami".
– Niektórzy twierdzą, że poprawna wersja to pierwsze litery od łacińskiego Christus Mansionem Benedicat - czyli "Niech Chrystus błogosławi temu domowi". Ale to nie ma większego znaczenia. Równie dobrze można narysować na drzwiach starochrześcijański symbol ryby, czy inicjały Chrystusa. To przecież tylko symboliczne pokazanie, że w tym domu mieszkają chrześcijanie i nie wstydzą się tego – zapewnia ksiądz.
Jak to drzewiej bywało
– 25 grudnia rozpoczyna się okres Bożego Narodzenia, czyli gody, które kończą się Świętem Trzech Króli. Wtedy zaczyna się karnawał, a do kolędników, którzy cały czas chodzili z Jasełkami, przyłączali się właśnie Trzej Królowie – opowiada Aleksander Robotycki z warszawskiego muzeum etnograficznego.
12 dni między Bożym Narodzeniem a Świętem Trzech Króli to okres obdarowania się kolędą, czyli życzeniami, dobrym słowem i prezentami. – Do dziś w krajach rejonu hiszpańskojęzycznego wręczają je właśnie Trzej Królowie i to dopiero w dniu święta, a nie w Wigilię – mówi Robotycki. Z tych 12 dni godów prognozowano pogodę na każdy kolejny miesiąc roku.
W nocy z 6 na 7 stycznia na wsiach robiono sobie proste psikusy, smarowano okna sadzą, zabierano coś z obejścia. Ale tylko na chwilę, później ukradziony przedmiot zwracano. – Kolędnicy wystawiali jasełka i obdarowywano ich ciastkami zwanymi szczodrakami, stąd też dzień ten był też nazywany "szczodrym dniem".
Robiono pierogi z serem, pierogi z burakami cukrowymi i kaszą jaglaną. Na Podlasiu, Kurpiach, Warmii i Mazurach pieczono z ciasta figurki zwierząt zwane byśkami. – W miastach było trochę inaczej, piekło się specjalne ciasto zjadane po wieczerzy. Ukrywano w nim migdał lub jakiś przedmiot, a ten, kto na niego trafił, nazywany był migdałowym królem – opisuje etnograf. Taki król lub królowa dobierali sobie osobę do pary i byli odpowiedzialni za zabawę tego wieczoru.
O co chodzi z tymi orszakami
W Trzech Króli tradycyjnie w domach rozbiera się choinki, a w kościołach szopki noworoczne. A od kilku lat na ulicach pojawiają się Orszaki Trzech Króli. Mówi się, że to największe jasełka uliczne świata. Jak podaje strona orszak.org, poświęcona temu wydarzeniu, w tym roku w Polsce ma być ich ponad 500. Do tego 21 poza granicami, w sumie pojawią się na 4 kontynentach. Weźmie w nich udział 1545 królów, a dla uczestników przygotowano 700 tys. kartonowych koron.
– To fajny pomysł, a do tego zupełnie oddolna inicjatywa zwykłych ludzi. Spotykają się całe rodziny, często ludzie niekoniecznie wierzący. A z takich spotkań zawsze jest coś dobrego – mówi dominikanin o. Tomasz Biłka. Jak mówi, trochę to przypomina starożytne Epifania, czyli objawianie się ludziom Cesarzy. – Stąd też wzięło się święto chrześcijańskie. Wszystkim objawił się Jezus – mówi dominikanin.
– A jak ktoś jest niewierzący, to też się cieszy z tego święta, bo ma wolne i nie idzie do pracy. Dobrze, że się cieszy, bo to radosne święto – kończy temat ks. Grzegorz Michalczyk.